[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może wolisz, żebym ja go odebrał? - zapytał ze współczuciem książę.Pokręciła głową, przezwyciężając chwilową słabość.Podniosła słuchawkę:- Halo?Przez chwilę panowała cisza.Potem księżna przytaknęła.- Owszem, to ja.- Przykryła dłonią mikrofon i wyjaśniła mężowi - Dzwoni tenczłowiek z hotelu, McDermott, który był tu ubiegłej nocy.- Tak, pamiętam - odezwała się dosłuchawki.- Był pan obecny, kiedy postawiono nam te niedorzeczne zarzuty.Przerwała.Słuchała uważnie i jej twarz bladła coraz bardziej.Zamknęła oczy iotworzyła je znowu.- Tak - rzekła wolno.- Tak, rozumiem.Odłożyła słuchawkę.Ręce jej drżały.- Coś się stało - powiedział książę Croydonu.Raczej stwierdził fakt, niż zapytał.Księżna powoli skinęła głową.- Upoważnienie - powiedziała ledwo słyszalnym szeptem.- Znaleziono upoważnienie.To, które napisałam.Ma je dyrektor hotelu.Książę przeszedł od okna na środek pokoju.Stał nieruchomo, z opuszczonymibezwładnie rękami czekając, aż dotrze do niego w pełni znaczenie usłyszanych słów.- I co teraz? - zapytał wreszcie.- Dzwoni na policję.Powiedział, że postanowił zawiadomić nas w pierwszejkolejności.- Gestem pełnym rozpaczy dotknęła dłonią czoła.- Upoważnienie było największym błędem.Gdybym go nie napisała. - Nie - odparł książę.- Wtedy zdarzyłoby się coś innego.Nie popełniłaś żadnegobłędu.Jedyny.ten, od którego wszystko się zaczęło, był moim dziełem.Podszedł do kredensu i nalał sobie solidną porcję szkockiej z wodą.- Wypiję tę szklaneczkę i ani kropli więcej.Sądzę, że będę musiał długo czekać nanastępną.- Wypił whisky jednym haustem.- Co zamierzasz?- Już za pózno, żeby mówić o przyzwoitości.Ale jeżeli pozostały choć resztki jej wemnie, spróbuję ją ocalić.- Wszedł do przyległej sypialni i wyszedł niemal natychmiast zlekkim płaszczem przeciwdeszczowym i kapeluszem w ręku.- Dopóki mogę - oświadczył - chcę pójść na policję, zanim przyjdą po mnie.O ilewiem, uważa się to za dobrowolne zgłoszenie.Sądzę, że nie pozostało nam zbyt wiele czasu,powiem więc szybko to, co mam do powiedzenia.Księżna wpatrywała się w niego.Nie była w stanie rzec ani słowa.- Pragnę, abyś wiedziała - książę ciągnął spokojnym, opanowanym tonem - że jestemci wdzięczny za wszystko, co zrobiłaś.Oboje popełniliśmy błąd, ale jestem ci wdzięczny.Zrobię, co w mojej mocy, żebyś nie została wmieszana w całą sprawę.Jeżeli mimo wszystkomi się nie uda, powiem, że wszystko, co wydarzyło się po wypadku, było moim pomysłem iże to ja ciebie namówiłem.Księżna skinęła głową.- Jest jeszcze jedna kwestia.Przypuszczam, że będę potrzebował jakiegoś adwokata.Chciałbym, abyś mi go załatwiła, jeśli łaska.Książę nałożył kapelusz.Jak na człowieka, którego całe życie i przyszłość legły przedchwilą w gruzach, zachowywał się z godnym podziwu opanowaniem.- Będziesz potrzebowała pieniędzy na adwokata - zaznaczył.- Przypuszczam, żeraczej dużo.Możesz mu dać część z tych piętnastu tysięcy dolarów, które miałaś zamiarwziąć do Chicago.Pozostałe pieniądze powinnaś znowu złożyć w banku.Teraz nie ma jużznaczenia, czy ktoś zwróci uwagę na tę wpłatę.Księżna robiła wrażenie, jakby nic nie docierało do jej świadomości.Po twarzy jej męża przemknął wyraz żalu.- To może długo potrwać.- Powiedział niepewnie i wyciągnął do niej ręce.Chłodno, z rozmysłem, odwróciła głowę.Przez chwilę zdawało się, że książę chciał coś jeszcze dodać, ale ostatecznie zmieniłzamiar.Wzruszył lekko ramionami i wyszedł cicho, zamykając za sobą drzwi.Księżna przez kilka chwil siedziała nieruchomo, zastanawiając się nad przyszłością, nad oczekującymi ją wkrótce zdemaskowaniem i hańbą.Potem jednak opanowała się i wstała.Załatwi adwokata.Zapewne będzie potrzebny natychmiast.A potem zastanowi się nadsposobem popełnienia samobójstwa.Tymczasem należało dobrze schować pieniądze.Skierowała się do sypialni.Po kilku minutach - najpierw niedowierzania, a potem gorączkowych poszukiwań -zorientowała się, że walizeczka zniknęła.Wytłumaczenie było tylko jedno - zostałaskradziona.Kiedy uświadomiła sobie, że myśli o tym, iż należałoby powiadomić policję,księżna Croydonu wybuchnęła szaleńczym, histerycznym śmiechem.Jeżeli potrzebuje się pilnie windy, pomyślał książę, można być pewnym, że będzie sięna nią długo czekać.Stoi na korytarzu dziewiątego piętra chyba od kilku minut.Wreszcie usłyszałzjeżdżający z góry dzwig.Chwilę pózniej drzwi kabiny otworzyły się.Zawahał się przez moment.Wydało mu się, że przed sekundą usłyszał krzyk żony.Chciał wrócić, potem jednak postanowił, że nie zrobi tego.Wszedł do kabiny windy numer cztery.W środku było już kilka osób, między nimi przystojna blondynka i kierownik boyów,który natychmiast rozpoznał księcia.- Dzień dobry, książę.Książę Croydonu z roztargnieniem skinął głową.Drzwi windy zamknęły się.10. Kluczyk Milne potrzebował niemal całej nocy i ranka, aby w końcu uświadomićsobie, że wydarzenia wieczoru były rzeczywistością, a nie złudzeniem.Kiedy zorientował się,że ze stoickim spokojem wyniósł z Apartamentu Prezydenckiego tak wielką sumę pieniędzy,z początku podejrzewał, że śpi i wszystko tylko mu się śni.Chodził po pokoju, aby sięobudzić, ale bez skutku.W tym rzekomym śnie był najwyrazniej zupełnie przytomny.Zdenerwowanie naprawdę nie pozwalało  Kluczykowi zmrużyć oczu aż do świtu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl