[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie ludzie?- Niekoniecznie.Ale to interesujące.Z otworu wyłoniła się jakaś postać.Pelorat zacisnął usta i po chwili powiedział z wyraźnym rozczarowaniem: - Niedobrze.To człowiek.- Niekoniecznie - rzekł spokojnym głosem Trevize.- Na razie możemy stwierdzić tylko tyle, że ma pięć wybrzuszeń.Jedno to może być głowa, dwie - ręce i dwie - nogi, ale może to być coś innego.Czekaj!- Co!- Porusza się szybciej i lepiej, niż się spodziewałem.Aaa!- Co?- Ma jakiś napęd.O ile mogę się zorientować, to nie jest silnik odrzutowy, ale też nie przesuwa się siłą mięśni.Tak czy inaczej, to niekoniecznie człowiek.Mimo szybkiego posuwania się przybysza wzdłuż liny, wydawało się im, że trwa to niewiarygodnie długo, ale w końcu usłyszeli stuknięcie w kadłub.- Cokolwiek to jest, wchodzi na statek - powiedział Trevize.- Korci mnie, żeby go rąbnąć, jak tylko się pokaże.- Zacisnął pięść.- Myślę, że raczej powinniśmy się uspokoić - rzekł Pelorat.- To może być silniejsze niż my.Może potrafi kontrolować nasze myśli i zachowanie.Na pewno są jeszcze inne albo inni na tym statku.Lepiej zaczekajmy, aż zorientujemy się, z czym mamy do.czynienia.- Z każdą minutą stajesz się coraz bardziej rozsądny, Janov, a ja coraz mniej - powiedział Trevize.Usłyszeli, że otworzył się właz i w końcu przybysz znalazł się w środku.- Wzrost ma prawie normalny - mruknął Pelorat.- Skafander pasowałby na człowieka.- Nigdy takiego nie widziałem ani o takim nie słyszałem, ale wydaje mi się, że wygląda jak wyrób ludzki.Nic nie mówi.Postać w skafandrze stanęła przed nimi i podniosła przednią kończynę do okrągłego kasku, który - jeśli był ze szkła - był przezroczysty tylko z jednej strony.Nie widać było, co jest w środku.Kończyna dotknęła czegoś tak szybko, że Trevize nie zdążył się zorientować, co to było i kask natychmiast odłączył się od skafandra i zsunął się.Ujrzeli twarz młodej i bezsprzecznie ładnej kobiety.71.Na nieruchomej twarzy Pelorata pojawił się wyraz osłupienia.- Jesteś istotą ludzką? - spytał niepewnie.Dziewczyna uniosła brwi w górę i wydęła usta.Trudno było powiedzieć na tej podstawie, czy usłyszała nieznany język i nie zrozumiała pytania, czy też zrozumiała pytanie, ale zaskoczyło ją ono.Podniosła szybko rękę i dotknęła czegoś z lewej strony skafandra, który otworzył się jak futerał.Wyszła z niego.Pusty skafander stał przez chwilę nieruchomo, a potem przewrócił się, wydając dźwięk do złudzenia przypominający westchnienie.Bez skafandra wyglądała jeszcze młodziej.Miała luźne, półprzeźroczyste ubranie.Przez długą do kolan sukienkę widać było skąpą bieliznę.Miała małe piersi i była wąska w talii, ale biodra miała pełne i krągłe.Przez sukienkę widać było mocne uda i zgrabne łydki.Miała czarne, długie do ramion włosy, orzechowe oczy i pełne, nieco nieregularne usta.Spojrzała po sobie, a potem rozwiała wątpliwości dotyczące jej ewentualnej nieznajomości języka mówiąc:- Czy nie wyglądam jak istota ludzka?Mówiła po ogólnogalaktycznemu, ale dość wolno, jak gdyby właściwa wymowa sprawiała jej nieco kłopotu.Pelorat skinął głową i rzekł z uśmiechem.- Nie mogę zaprzeczyć.Zupełnie jak istota ludzka.Jak rozkoszna istota.Dziewczyna rozpostarła ramiona, jakby chciała zachęcić ich w ten sposób, by się jej przyjrzeli.- Mam nadzieję, panowie, że tak jest naprawdę.Mężczyźni umierają z pragnienia, by posiąść to ciało.- Wolałbym żyć, by to zrobić - powiedział Pelorat z galanterią, która jego samego lekko zdumiała.- To właściwa decyzja - powiedziała poważnie dziewczyna.- Kiedy już do tego dochodzi, to wszystkie westchnienia zmieniają się w okrzyki rozkoszy.Roześmiała się.Zawtórował jej Pelorat.Trevize, który słuchał ich rozmowy ze zmarszczonym czołem, spytał nagle:- Ile masz lat?Dziewczyna jakby nieco się skurczyła.- Dwadzieścia trzy.panowie.- Po co tu przyleciałaś? W jakim celu?- Żeby eskortować was do Gai.- Ma nas eskortować dziewczyna? Wyprostowała się dumnie.- Ja jestem tak samo Gają, jak ktoś inny - powiedziała.- Stacja to mój odcinek pracy.- Twój odcinek? Byłaś tam sama?- Wystarczyło, że ja tam byłam - odparła z dumą.- A więc teraz jest pusta?- Mnie tam nie ma, ale nie jest pusta.Jest ona.- Ona? Jaka ona?- Stacja.Stacja to Gaja.Nie jestem tam potrzebna.Ona trzyma ten statek.- No to co robiłaś na tej stacji?- To jest mój odcinek.Pelorat chwycił Trevizego za ramię, ale Trevize strząsnął jego rękę.Pelorat spróbował jeszcze raz.- Golan - rzekł półgłosem.- Nie krzycz na nią.To tylko dziewczyna.Pozwól, że ja z nią porozmawiam.Trevize potrząsnął ze złością głową, ale Pelorat zwrócił się do dziewczyny:- Jak masz na imię?Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, jakby odwdzięczając się za łagodny ton.- Bliss - powiedziała.- Bliss? - rzekł Pelorat.- Bardzo ładne imię.Na pewno nie jest to twoje pełne imię.- Oczywiście, że nie.To by dopiero było, gdybym miała jednosylabowe imię.Powtarzałoby się we wszystkich sekcjach i nie można by się było zorientować o kogo chodzi, skutkiem czego mężczyźni umieraliby z pragnienia, żeby posiąść nie to ciało, o które im by chodziło.Moje imię w pełnym brzmieniu to Blissenobiarella.- To z kolei za długie.- Co? Sześć sylab? To niedużo.Mam przyjaciół, którzy mają piętnastosylabowe imiona i stale próbują tworzyć od nich nowe zdrobnienia.Odkąd skończyłam piętnaście lat, mówią na mnie Bliss.Mama mówiła na mnie “Nobby", jeśli możecie to sobie wyobrazić.- W języku ogólnogalaktycznym “bliss" znaczy to samo, co rozkosz albo szczyt szczęścia.- W gajańskim też.Nie różni się tak bardzo od ogólnogalaktycznego.Wolę, żeby kojarzyło się z rozkoszą.- Ja nazywam się Janov Pelorat.- Wiem o tym.A ten drugi dżentelmen, ten krzykacz, to Golan Trevize.Dostaliśmy wiadomość z Sayshell.Trevize spytał natychmiast:- Jak otrzymaliście wiadomość?Bliss odwróciła się do niego i powiedziała spokojnie:- To nie ja otrzymałam, ale Gaja.- Panno Blissj czy pozwoli pani, że zamienię z przyjacielem kilka słów na osobności? - spytał Pelorat.- Ależ oczywiście, tylko że zaraz musimy lecieć.- To nie potrwa długo.- Pociągnął silnie Trevizego za łokieć.Ten trochę się opierał; ale wszedł za nim do drugiej kabiny.- Po co to wszystko? - spytał szeptem Trevize.- Jestem pewien, że słyszy, co mówimy.Pewnie potrafi czytać w naszych myślach.Oby ją miotacz trafił!- Potrafi czy nie, potrzeba nam przez chwilę trochę odosobnienia ze względów psychologicznych.Posłuchaj, stary, daj jej spokój.Nie możemy nic zrobić, ale nie ma sensu wyładowywać na niej złości.Ona prawdopodobnie też nie może nic zrobić.Ona tylko spełnia swoje zadanie.Wysłali ją po nas.Zresztą dopóki jest tutaj, prawdopodobnie nic nam nie grozi.Nie zostawialiby jej, gdyby mieli zamiar zniszczyć nasz statek.Wściekaj się tak dalej, a prawdopodobnie dopniesz swego - odwołają ją i zniszczą statek, a z nim nas.- Nie lubię być bezradny - rzekł ze złością Trevize.- A kto lubi? Ale wściekanie się nie poprawi naszej sytuacji.Będziesz po prostu bezradnym krzykaczem.Drogi przyjacielu, nie chcę cię jeszcze bardziej rozwścieczyć.Wybacz mi, że cię tak krytykuję,.ale nie możesz się czepiać tej dziewczyny.- Janov, ona mogłaby być twoją córką.Pelorat zesztywniał.- Tym bardziej należy traktować ją łagodnie.Zresztą nie wiem, co chciałeś przez to powiedzieć.Trevize zastanawiał się chwilę.W końcu rozchmurzył się.- W porządku.Masz rację.Źle robię.Ale denerwuje mnie, że przysłali dziewczynę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]