[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak ktoś inny – odparł Pitt.– No, nie zupełnie inny, ale trochę inny.To samo chyba przytrafiło się dyrektorowi szkoły.– Jakaś drobna zmiana osobowości?– Tak, chyba można by to tak określić – zgodził się Pitt.Bał się powiedzieć jej, że Beau nagle stał się dużo silniejszy i szybszy i że zajmował pokój, który uległ zniszczeniu.Bał się, że straci jej zaufanie.Obawiał się troszkę rozmowy z doktor Miller i z własnej woli nigdy by jej nie zaczynał.– I jeszcze jedno – dodał, sądząc, że skoro doszedł tak daleko, może powiedzieć wszystko.– Sprawdziłem kartę wczorajszej diabetyczki.Zanim dostała ataku, pojawiły się u niej symptomy grypy.Sheila patrzyła w ciemne oczy Pitta i zastanawiała się nad tym, co usłyszała.Nagle odwróciła głowę i zapytała doktora Drapera, czy Louis Devereau miał objawy grypy przed wystąpieniem ataków.– Miał.Dlaczego pytasz?Zignorowała pytanie kolegi.Zamiast odpowiedzieć, spojrzała znowu na Pitta.– Ilu pacjentów przyjęliśmy z tą grypą i ilu jeszcze czeka?– Razem pięćdziesięcioro troje – odparł Pitt.W ręku trzymał zestawienie chorych.– Jezu Chryste – stęknęła Sheila.Przez chwilę patrzyła niewidzącymi oczami w dal i przygryzała policzek od wewnątrz.Zastanawiała się nad dalszym postępowaniem.– Weź papier i chodź ze mną! – powiedziała do Pitta.Pitt z trudem nadążał za Sheilą, która szła, jakby to był chód sportowy.– Dokąd idziemy? – spytał, kiedy znaleźli się w zasadniczej części szpitala.– Do biura szefa – odpowiedziała, nie zatrzymując się.Wsiadł za nią do windy.Próbował coś wyczytać z jej twarzy, ale nie zdołał.Nie miał pojęcia, po co zabrała go do działu zarządzania.Zaczął się bać, że to z powodów dyscyplinarnych.– Chcę się natychmiast zobaczyć z doktorem Halprinem – zakomunikowała pani Kapland, kierowniczce sekretariatu szpitala.– Teraz doktor Halprin jest zajęty – odpowiedziała pani Kapland z przyjaznym uśmiechem na ustach.– Ale poinformuję go, że pani czeka.A tymczasem może mogę zaproponować kawę albo coś chłodnego?– Proszę mu powiedzieć, że to pilne – odparła jedynie Sheila.Po dwudziestu minutach czekania sekretarka zaprowadziła ich do biura szefa.Sheila i Pitt mogli stwierdzić, że mężczyzna nie czuje się dobrze.Był blady i niemal bez przerwy kasłał.Kiedy usiedli, Sheila zwięźle streściła, co usłyszała od Pitta, i zasugerowała, żeby szpital przedsięwziął odpowiednią akcję.– Powoli – doktor Halprin wtrącił się między jednym atakiem kaszlu a drugim.– Pięćdziesiąt przypadków grypy w sezonie grypowym to nie liczba, która upoważnia nas do straszenia społeczeństwa.Do diabła, sam się zaraziłem, ale to nie jest znowu aż takie straszne.Chociaż gdybym miał wybór, poszedłbym do domu i położył się do łóżka.– Mówimy o ponad pięćdziesięciu przypadkach tylko w tym szpitalu – stwierdziła Sheila.– Zgoda, ale jesteśmy największym szpitalem w mieście.Mamy najlepszy wgląd we wszystko.– Mam dwa przypadki śmiertelne; dwóch diabetyków wcześniej właściwie prowadzonych, którzy zmarli prawdopodobnie na tę chorobę – powiedziała Sheila.– W wypadku grypy to możliwe – skomentował Halprin.– Niestety wszyscy doskonale wiemy, że grypa może być niebezpieczna szczególnie dla osób starszych i chorych.– Pan Henderson zna dwie osoby, które cierpiały na tę chorobę, a po wyzdrowieniu zmieniły się ich osobowości.Jednym z tych ludzi jest jego najlepszy przyjaciel.– Zasadnicza zmiana osobowości? – zapytał Halprin.– Nie zasadnicza, ale wyraźna – przyznał Pitt.– Proszę dać mi przykład – poprosił pan Halprin i głośno wysiąkał nos.Pitt opowiedział o nagłej beztrosce Beau i całodniowych wagarach połączonych z wycieczką do muzeum i zoo.Halprin opuścił chustkę i popatrzył na Pitta.Musiał się uśmiechnąć.– Przepraszam, ale to nie brzmi jak trzęsienie ziemi.– Żeby zrozumieć, jakie to było zaskakujące, powinien pan znać Beau – Pitt obstawał przy swoim.– Cóż, mieliśmy pewne doświadczenia z tą chorobą w naszym dziale – powiedział doktor Halprin.– Nie tylko ja na to cierpię dzisiaj, ale obie moje sekretarki miały te same objawy wczoraj.– Pochylił się do przodu i nacisnął przycisk interkomu.Poprosił obie sekretarki, aby przyszły do gabinetu.Pani Kapland weszła niemal natychmiast, za nią zjawiła się młodsza kobieta.Nazywała się Nancy Casado.– Doktor Miller martwi się z powodu tej krążącej wokół nas grypy – stwierdził Halprin.– Może potraficie rozwiać obawy pani doktor?Panie spojrzały na siebie, nie wiedząc, która ‘z nich powinna zacząć.Rozpoczęła pani Kapland, jako zajmująca wyższe stanowisko.– Przyszła nagle i wywołała okropne samopoczucie – powiedziała.– Ale kilka godzin później zaczęła się poprawa.Teraz czuję się wspaniale.Lepiej niż w czasie wielu ostatnich miesięcy.– Ze mną było niemalże identycznie – powiedziała Nancy Casado.– Zaczęło się od kaszlu i bólu gardła.Bez wątpienia miałam temperaturę, lecz nie zmierzyłam jej, więc nie potrafię powiedzieć, ile stopni.– Czy odniosły panie wrażenie, że osobowość koleżanki zmieniła się po wyzdrowieniu? – zapytał Halprin.Obie zachichotały, zakrywając usta dłońmi.Popatrzyły na siebie znacząco.– Co jest takie zabawne? – spytał.– To taki nasz prywatny żart – wyjaśniła pani Kapland
[ Pobierz całość w formacie PDF ]