[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do Kalifornii wracała jedynie raz lub dwa razy do roku,by odwiedzić George a, jego rodzinę, no i oczywiście Andrew.Po jednej z jej wizyt George zszedł do pracowni Andrew, by z nim porozmawiać. W końcu mnie dostała  oznajmił ponuro. W przyszłym roku mam zamiarubiegać się o miejsce w Legislaturze.Nie da mi spokoju, dopóki tego nie zrobię.Pew-nie wiesz, że Pierwsze, Drugie i Trzecie Prawo w naszej rodzinie polega na tym, że niktnie odmawia niczego Amandzie Charney.Więc oto zostanę kandydatem.Według niej tomoje genetyczne przeznaczenie.Jaki dziadek, taki wnuk. Jaki dziadek.Andrew zamilkł niepewnie. Co jest, Andrew? Chodzi o tę frazę.Moje obwody zawiadujące gramatyką. Andrew pokręciłgłową. Jaki dziadek, taki wnuk.W tym wyrażeniu nie ma czasownika, a jednak rozu-miem jego kontekst gramatyczny.Chociaż. Andrew, czasem potrafisz być zupełnie przyziemnym kawałkiem blachy  roze-śmiał się George. Blachy? Nie bierz tego poważnie.To wyrażenie oznacza, że ja, George, wnuk Geralda Mar-tina, powinienem zrobić dokładnie to samo, co mój dziadek, czyli Sir.To oznacza, żemam się ubiegać o miejsce w Legislaturze Regionalnej i zrobić tam wspaniałą karierę.Zwykle mówi się  jaki ojciec, taki syn , ale mój ojciec nie zajmował się polityką, więcmatka zmieniła trochę ten wyświechtany frazes i już.Nadążasz za mną, Andrew, czymówię na próżno? Teraz rozumiem. To dobrze.Jednego tylko moja matka nie bierze pod uwagę.Nie mam takiegotemperamentu, jak mój dziadek, a może nawet nie jestem tak inteligentny.On był na-prawdę mądrym człowiekiem i nie ma powodu, żebym próbował mu dorównać.Oba-wiam się, że nie będzie już drugiego takiego jak on. Tak  przyznał Andrew. To smutne, że nie ma go między nami.Byłoby miło,gdyby Sir nadal.Andrew przerwał na chwilę, bo nie chciał powiedzieć:  nadal funkcjonował.Zdawałsobie sprawę, że to nie jest odpowiednie określenie, ale było to pierwsze wyrażenie, któ-83 re przyszło mu do głowy. Nadal żył?  dokończył za niego George. Tak, dobrze byłoby mieć go terazprzy sobie.Muszę przyznać, że tęsknię za tym starym potworem tak samo jak ty. Potworem? To tylko takie powiedzenie. Ach, tak.Powiedzenie.Gdy George odszedł, Andrew odtworzył w pamięci całą rozmowę, zastanawiającsię nad jej zawiłościami i zwrotami.Próbował zrozumieć, dlaczego aż tak wytrąciła goz równowagi.W końcu doszedł do wniosku, że sprawiły to te wszystkie kolokwialnezwroty i idiomy, których używał George.Nawet teraz, po tylu latach, Andrew miał czasem problemy, by nadążyć za ludzmi,gdy ci kroczyli w trakcie rozmowy krętymi lingwistycznymi ścieżkami.Od początkuswojego istnienia był wyposażony w dość zasobny słownik i zasady gramatyczne.Miałrównież zdolność łączenia słów w sensowne znaczeniowo kombinacje.Szczęśliwy trafzaś sprawił, że jego inteligencja była bardziej wszechstronna i giętka niż u standardowe-go robota, w związku z czym mógł swobodnie rozwijać swój talent konwersacyjny.Jed-nak i jego zdolności w tej sferze miały swoje granice.Andrew zdawał sobie sprawę, że ten problem będzie się powiększał wraz z upływemczasu.Język ludzki stale ewoluował.Nie było w nim nic trwałego lub systematycznego.Bez przerwy pojawiały się nowe słowa, stare zmieniały swoje znaczenie, a nieformal-ne wyrażenia stawały się powszechnie używane.Andrew miał więc wiele powodów, bysię uczyć.Jak dotąd jednak nie przeprowadził żadnych badań dotyczących charakteruprzemian w lingwistyce.Angielski, którego Andrew używał najczęściej, zmienił się ogromnie w ciągu ostat-nich sześciuset lat.Wciąż od nowa zaglądał do niektórych ksiąg Geralda Martina  dziełstarożytnych poetów: Chaucera, Spensera i Szekspira  i znajdował na ich stronicachprzypisy wyjaśniające współczesnemu czytelnikowi znaczenia archaicznych słów.A co będzie, gdy przez następne sześćset lat język również tak bardzo się zmieni? Jakporozumie się z ludzmi, jeżeli nie zdoła dotrzymać kroku owym zmianom?Nawet teraz, podczas jednej krótkiej rozmowy, George zdołał zaskoczyć go aż trzyrazy. Jaki dziadek, taki wnuk.Jakże proste wydawało mu się to wyrażenie, gdy Georgeje wyjaśnił.Lecz w pierwszej chwili było bardzo tajemnicze.Albo: dlaczego George nazwał go w ten sposób? Przecież z pewnością wiedział, żenie ma w nim ani jednego kawałka przyziemnej blachy.A najbardziej zagadkowe byłonazwanie Geralda Martina potworem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl