[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Komputer, sterujący tym światemw dole jest nieskończenie bardziej złożony ode mnie, ale zarazem znacznie prostszy.Jego możliwości na wejściu wydają się nieograniczone, utrzymuje też pełną kontrolęwszystkich równali pierwotnych i wtórnych na wejściu.Z drugiej strony jednak  jeston w pełni zaprogramowany.Nie ma samoświadomości, nie jest odrębną jednostką.Gil Zinder  ciężko dysząc  dotarł do pulpitu i skulił się obok Julina. Obie, tu doktor Zinder  poinformował maszynę. Czy możesz zerwać kontaktz tamtym komputerem? Nie teraz, doktorze Zinder  odpowiedział Obie, tym razem znacznie uprzej-miejszym tonem, w którym przebijała troska. Kiedy uruchomiliśmy odwrócone po-le, zwolniliśmy napięcie energii sterującej naszym istnieniem.Dzięki temu zostaliśmy211 przeniesieni tu, gdzie jesteśmy.Wszystko wskazuje na to, że komputer tego świata zo-stał zaprogramowany właśnie na taką okazję, z tym że programiści przypuszczali, iżkażdy, kto może manipulować równaniami Markowa w taki sposób, by się przenieść ażtu, będzie reprezentował poziom techniki zbliżony do poziomu budowniczych kompu-tera.Oczekuje się od nas, że zastąpimy tamte programy swoimi, że powiemy mu, co materaz zrobić. Co to znaczy tutaj, Obie?  spytał Zinder. Podawanie współrzędnych nie miałoby sensu, nawet gdybym miał jakiś punktodniesienia  odparł Obie. W pewnym sensie znajdujemy się w centrum wszech-świata materialnego, w każdym razie tak wnoszę z tego, co rozumiem z obiegów infor-macyjnych tamtego komputera.Nawet Trelig rozumiał następstwa takiego wniosku. Chcesz powiedzieć, że jest to centrum wszelkiej istniejącej materii w galakty-ce!  krzyknął.212  Właśnie  zgodził się Obie. Zresztą również wszelkiej energii, z wyjątkiemenergii pierwotnej, która jest budulcem wszechrzeczy.To jest centralny świat Markowa,od którego poczynając  jak rozumiem  odtworzyli cały wszechświatTa myśl otrzezwiła ich.Oczy Treliga lśniły, na twarzy malowała się jakaś nowadeterminacja. Tak straszliwa siła!  powiedział cicho, by inni go nie dosłyszeli.Błękitnobiaływystrzał nie zburzył tego nastroju, ale przywrócił mu poczucie rzeczywistości.Dyspo-nując taką siłą, musiał jednak przeżyć, by móc się przekonać o jej możliwościach. Obie, czy możesz rozmawiać z tą wielką maszyną?  spytał Julin skwapliwie.Komputer zdawał się myśleć przez chwilę. I tak, i nie.Trudno to wytłumaczyć.Przypuśćmy, że masz słownik operacyjnyskładający się z osiemdziesięciu wyrazów.Przypuśćmy teraz, że zaczyna z tobą rozmo-wę ktoś z twojego kręgu kulturowego z doktoratem z fizyki na tematy, w których sięspecjalizuje.Nie potrafisz zrozumieć nawet słów, a co dopiero sensu rozmowy. Ale możesz do niego przemawiać tymi osiemdziesięcioma słowami  upierałsię Julin.213  Nie mogę, skoro nie potrafię nawet sformułować pytania  odparł Obie. Niepotrafię nawet powiedzieć  cześć w zrozumiały sposób  i nawet boję się próbować.Jest tu niewiarygodnie złożona, zaprogramowana sekwencja, której jestem świadomy,ale której nie potrafię śledzić czy zrozumieć.Nie śmiem nawet próbować.Może tozetrzeć wszelką rzeczywistość, z tamtym komputerem na dokładkę.Kiedy zostanę sam,co wtedy?Naukowcy rozumieli, o co mu idzie.Markowianie zaprogramowali komputer tak, byprzekazał on wszystko ich następcom, gdy osiągną ich poziom.Najpewniej nie przyszłoim do głowy, że Gil Zinder, prymitywna małpa, wdepnie na ich cenną formułę na ty-siąclecia całe przed tym, nim człowiek będzie na to przygotowany.Główny komputerczekał, by Obie kazał mu się zamknąć, bo oto stery przejmują nowi władcy.Owo szacowne grono składało się niestety z trzech śmiertelnie przerażonych prymi-tywów i równie przerażonego komputera, przy czym ci prymitywni ludzie byli trzymaniw szachu przez byłych pracowników jednego z nich.Strażnicy, widząc zmianę sytu-acji, widząc też, że nie ma nadziei na dostawę gąbki, wiedzieli, że czeka ich straszliwaśmierć.214 Jeżeli jednak tak miało być, chcieli przynajmniej umrzeć jako wolni ludzie, zabie-rając ze sobą w niebyt znienawidzonego władcę. Obie?  zawołał Julin. Tak, Ben? Słuchaj, czy mógłbyś nam powiedzieć, w jaki sposób mamy się do licha stądwydostać?Komputer spodziewał się tego pytania. No cóż, moglibyście ich po prostu przetrzymać  poddał Obie. Macie zapasyna tydzień, a ja mogę wam dostarczyć więcej, niż potrzebujecie.Za mniej więcej trzytygodnie wszyscy strażnicy i tak umrą; za dwa tygodnie będą tacy słabi, że nie będąmogli zabić muchy. Nic z tego!  wrzasnął Trelig. Są tam dwa statki, które musimy kontrolować,w przeciwnym razie wpadniemy w pułapkę.Pamiętajcie, że jest tam kupa agentów i cidyplomaci, którym niedobór gąbki nic nie zaszkodzi.Kiedy strażnicy poszaleli, niektó-rzy z dyplomatów na pewno wzięli już broń i mogą zawładnąć statkami.Jeżeli się urwą,siedzimy w tym po szyję!215  Z jedną poprawką  odparł Obie. Jest tylko jeden statek, drugim odlecieliMavra Chang, Nikki Zinder oraz strażnik imieniem Renard.Gil Zinder wyglądał, jakby go poddano przyśpieszonej reanimacji. Nikki! Uciekła! Obie  czy rzeczywiście udało im się uciec? Czy wrócili dodomu? Przykro mi, doktorze Zinder  powiedział komputer ze smutkiem. Przyśpie-szenie próby zaskoczyło mnie.Zagarnął ich wir, tak jak i nas, i w końcu rozbili się naZwiecie Studni.Nadzieja w twarzy starego uczonego ustąpiła rozpaczy, wydawał się kompletnie za-łamany.Trelig był przygnębiony z zupełnie innego powodu. Co to znaczy: zaskoczyło cię?  warknął gniewnie niegdysiejszy władca No-wych Pompei. Ty podstępna, przeniewiercza maszyno!Obie wydawał się tą reakcją kompletnie zaskoczony. Jestem samoświadomą jednostką, szanowny członku Rady.Robię, co do mnienależy, ale mam pewną swobodę działania poza tymi ramami.Tak samo jak ludzie dodał bez cienia przechwałki w głosie.216 Ben Julin miał typowo inżynierską mentalność. Jak się nazywa ten świat, na którym się rozbili, Obie?  zapytał, nie zważającna tamtych. Zwiat Studnia  odpowiedział komputer. Tak się nazywa.Julin zastanawiał się przez chwilę. Zwiat Studnia  zamruczał niemalże do siebie.Teraz popatrzył prosto na gło-śnik.Trelig nadal ostrzeliwał strażników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl