[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojciec Martinez stwierdził już wcześniej, że Fawson nie jest szatanem, diabelski kwartet przepadł, a piątka niedobitków organizowana przez don Diavola znajduje się w rozproszeniu i bez dowódcy.Oczywiście, nasze służby nadal będą uważać, czy ktokolwiek z nich nie wychyli nosa ze swych kryjówek.Reasumując: przez kilkadziesiąt lat, do nowej niebezpiecznej konfiguracji gwiazd, mamy spokój.- Chyba tak - zgodził się Szpakowaty, a kiedy drzwi zamknęły się za ostatnim z pracowników, powtórzył w zamyśleniu, przeciągle - chyba.XVI.Klinika doktora Chastellaina, położona na uboczu, ukryta wśród gęstych szpalerów drzew, nie cieszyła się najlepszą reputacją w paryskich kołach medycznych.Istniały nawet złośliwe pomówienia o niedozwolone zabiegi czy tajemnicze praktyki.Zresztą sam Chastellain nie pragnął popularności.Miał zaledwie kilkunastu pacjentów i bliżej nie określone źródła dochodów.Kiedy blond piękność zjawiła się w środku nocy, przywożąc ofiarę pożaru, doktor osobiście wyszedł do samochodu.Nikt ze zwyczajnego wypadku nie trafiał do jego zakładu.Jeden rzut oka wystarczył, żeby stwierdzić, że pacjent jest tylko osmalony, a oparzenia to dzieło kunsztownej charakteryzacji.Mimo to Chastellain nie wyraził zdziwienia.- Będzie żył? - nieco drżącym głosem odezwała się Havrankova.- To pani mąż? - spytał lekarz.- Znajomy - odpowiedziała - ale prosił, żebym przywiozła go do pana.- W takim razie wracaj do domu, drogie dziecko.Ja się nim zajmę.Nie sądzę, żeby stan był bardzo ciężki.Ledwo przeniesiono go do wnętrza lecznicy, Meff uniósł głowę i bąknął tak, żeby nie usłyszał żaden z pielęgniarzy: - Sześć razy sześć.Chastellain znał hasło.Według zaleceń Meffa założył mu opatrunki i wystawił odpowiednie świadectwo.Nie pytał o nic, choć z nocnego programu radiowego musiał słyszeć o wielkim pożarze na przedmieściu stolicy.- W czym mogę być pomocny? - spytał po prostu, ukończywszy żmudne wypisywanie całkowicie zbytecznych recept.(Nasz szatan był absolutnie ogniotrwały, zwłaszcza na płomienie własnej produkcji).- Przesyłka - wycedził jedno słowo Fawson.Chastellain w milczeniu podszedł do sejfu i z samego dna wygrzebał sześć niewielkich, zapieczętowanych czarnymi pieczątkami pudełek.- Nie wiem, co zawierają - powiedział.- Zabieram jedno, to ze złotym emblematem - rzekł Agent.- Pozostałe wyśle pan za pośrednictwem pierwszych lepszych stewardes, 'koszty się nie liczą, do tych miast - tu podał kartkę.- Na lotniskach, zawsze przy wejściu na miejscową pocztę, czekać będą odbiorcy.- Rozumiem.Hasło stare?- Nie, tym razem czekający wymówi słowo “Babilon", a stewardesa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]