[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.oto wszystko, co zdołał otrzymać od najbardziejzabobonnego narodu świata.Co za nauczka!.Co za kara! Patrzmy i podziwiajmy, właśnie wpełni tryumfu swej schizmy schizmatyczny kapłan zostaje porażony niemocą.Kiedy kapłan chcezdobyć tymczasową władzę, ginie z braku dość wzniosłych poglądów, by poznać drogę, którąBóg przed nim otwiera; kapłan który pozwala się zdetronizować królowi, ginie z braku odwagikroczenia tą drogą: obaj jednako uchybiają swemu najwyższemu powołaniu.18 Nie zawadzi powtórzyć, że list ten, jak prawie wszystkie inne, był starannie przechowany przez cały czas megopobytu w Rosji.19 To powiedzenie pochodzi od biskupa Tarentu, którego Valery tak interesująco i szczegółowo opisał w swoich„Italskich anegdotach i ciekawostkach”.Zdaje mi się, że tę samą myśl wypowiedział jeszcze energiczniej cesarz Napoleon.Zresztą musi ona przyjść do głowy każdemu, kto pozna Rosjan z bliska.Piotr Wielki musiał mieć sumienie obarczone dość ciężkim ciężarem odpowiedzialności,kiedy zabrał dla siebie i dla swych następców cień niezależności, resztkę wolności zachowanejprzez jego nieszczęsny Kościół.Przedsięwziął dzieło ponad ludzkie siły.Od tego czasu koniecschizmy stał się niemożliwy.to jest w oczach rozsądku, i jeśli się patrzy na rodzaj ludzki zczysto ludzkiego punktu widzenia.Jestem wdzięczny bujaniu mojej myśli, dlatego że pozwalając jej przeskakiwać swobodnie zprzedmiotu na przedmiot, z pomysłu na pomysł, odmalowuję Ci Rosję całą.Gdyby mój styl byłbardziej systematyczny, obawiam się, że napotkałbym na zbyt krzyczące kontrasty, i aby uniknąćzarzutu pomieszania materii, dywagacji czy niekonsekwencji, straciłbym możliwość ukazania Ciprawd tak, jak mi się ukazują: frontalnie.Stan narodu, wielkość cesarza, widok ulic, pięknogmachów i pomników, otępiałość umysłów – skutek degeneracji zasady religijnej – to wszystkouderza mój wzrok błyskawicznie i wpada mi, że tak powiem, jednocześnie pod pióro, a towszystko to właśnie Rosja, której istota objawia się mojej myśli w związku z przedmiotami niemającymi na pozór większego znaczenia.To jeszcze nie koniec, nie zakończyłem jeszcze moich wycieczek sentymentalnych.Wczorajprzechadzałem się z pewnym bardzo mądrym Francuzem, który dobrze zna Petersburg.Zatrudniony jako nauczyciel w magnackiej rodzinie ma możność poznania prawdy, którą my,cudzoziemcy przejściowi, daremnie ścigamy.Spacerowaliśmy bez określonego celu, gdzie oczy poniosą.Doszedłszy do połowy NewskiegoProspektu, najpiękniejszej i najbardziej uczęszczanej ulicy Petersburga, zwolniliśmy kroku, byzostać dłużej na trotuarach tej olśniewającej promenady.Podziwiałem ją właśnie, gdy naglepojawił się przed nami pojazd czarny czy ciemnozielony, długi, czworoboczny, dość niski,zamknięty ze wszystkich czterech stron, coś na kształt ogromnej trumny, ustawionej na podwoziuwózka.Cztery otworki, po mniej więcej sześć kwadratowych cali każdy, okratowane żelaznymiprętami, wpuszczają trochę powietrza i światła do tego ruchomego grobu.Dwoma końmizaprzężonymi do tej machiny kierowało dziecko najwyżej ośmio- czy dziesięcioletnie, i ku memuwielkiemu zdumieniu eskortowała ją dość znaczna liczba żołnierzy.Pytam mego przewodnika,do czego może służyć tak dziwny pojazd.Jeszcze nie przebrzmiało moje pytanie, kiedy wjednym z okienek tej skrzyni ukazała się czyjaś mizerna twarz podejmując się odpowiedzi: wózten służy do transportu więźniów na miejsce przeznaczenia.– To rosyjski pojazd więzienny – powiedział mi mój towarzysz.– Gdzie indziej też jestpewnie coś podobnego, ale to przedmiot wstydliwy, który w miarę możności ukrywa się przedspojrzeniami przechodniów.Czy pan nie odnosisz wrażenia, że tutaj się go demonstruje? Co zarządy!– Pomyśl pan – odparłem – o trudnościach, na jakie ten rząd napotyka.– Ach, pan jeszcze dajesz się nabrać na ich złote słowa.Już widzę, że władze rosyjskie zrobiąz tobą, co im się będzie podobać.– Próbuję przyjąć ich punkt widzenia.Trzeba się liczyć przede wszystkim z punktem widzeniarządzących, bo to nie oni go obierają.Każdy ustrój zmuszony jest wyjść od faktów dokonanych,ten tutaj nie stworzył porządku, którego musi energicznie bronić i ostrożnie udoskonalać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]