[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale niech!!!Katastrofa by"a istotniejsza: nie mia"am jak zap"aciç za nast´pny w"aÊnie ten przyspieszony miesiàc kursu.Pierwszà op"at´ (luty-ma-rzec) uiÊci"am sumiennie po przyjeêdzie.A teraz cichutki, w pi´kneszare flanele ubrany dyrektor, doktor Nagel coraz cz´Êciej dopada"mnie w korytarzach: No i kiedy pani wreszcie zap"aci nast´pnà rat´?Wiedzia"am, Ýe jakieÊ resztki pieni´dzy w Berlinie by"y.I po powro-cie do Warszawy, za radà niezawodnego pana Teodora, napisa"am stamtàd jeszcze list, na awaryjny adres krakowski, pod którym rze-telni ponoç ludzie mogli i gotowi byli nam pomóc.Ale teraz sprawysi´ zamàci"y: ciotka ci´Ýko chora w szpitalu (co ledwo odcyfrowa"amz paj´czo-hieroglificznych paru linijek Hansa).Zrozumia"am jedno:sprzedali nawet w"asne meble, tak Ýe tylko ta nasza resztka ich jeszczeratuje.Ale cÃ³Ý ze mnà? Nie sko’cz´ tego studium, a wracaç nie mamgdzie, przecieÝ nie mog´ im byç ci´Ýarem.(Nikt mi w domu o tym niemówi", ale wiedzia"am, Ýe od pewnego czasu milkliwy Hans znajdy-wa" w skrzynce na listy anonimy: A to ty taki przyjaciel tych Polac-ken jesteÊ? JuÝ my ci.) i w pracy teÝ mia" k"opoty.Zgn´biona i bezwielkich nadziei napisa"am do Krakowa.Odpowiedzi nie by"o.Nato-miast przysadzisty dyrektor, doktor Nagel, co i rusz dopada" mniew korytarzach: Úal by nam by"o rozstaç si´ z panià, tak Êwietne do-tàd wyniki.OczywiÊcie rozumiemy przejÊciowe trudnoÊci.Tylko kie-dy w ko’cu b´dzie mog"a pani uiÊciç t´, koniecznà przecieÝ, nast´pnàop"at´?I tak oto zawis"am pomi´dzy szczelnie milczàcym niebem i nieprzy-chylnà ziemià.KtÃ³Ý i w jaki sposób móg" mi pomóc? A jeÝeli nic? CóÝ,powrót na bardzo chwiejne miejsce, do Berlina i dalej co, w"aÊciwie,co? Jak piorun trzasn´"a mnie przy tych rozwaÝaniach myÊl, Ýe prze-cieÝ juÝ jestem pe"nà obywatelkà koszmarnej Rzeszy i lada chwila mo-gà mnie zmobilizowaç, wys"aç dokàdkolwiek, przydzieliç cz´ste toby"o wówczas bardzo do s"uÝby przeciwlotniczej.Co robiç?!-------Od marca (maja) 1987 do sierpnia, kiedy mnie wreszcie ze szpitalaOdmarca(maja)1987dosierpnia,kiedymniewreszciezeszpitalawypuÊcili: wiem chora jestem na raka ale akurat t´ ksiàÝk´ (okazu-wypuÊcili:wiemchorajestemnarakaaleakuratt´ksiàÝk´(okazu-je si´, Ýe po tomiku wierszy wydanym w niezaleÝnej Oficynie Literac-jesi´,ÝepotomikuwierszywydanymwniezaleÝnejOficynieLiterac-kiej) tedy t´ ksiàÝk´ mojà piàtà teraz dalej pisaç musz´ i chybakiej)tedyt´ksiàÝk´mojàpiàtàterazdalejpisaçmusz´ichyba- 214 - moÝe czego bardzo chc´ sko’czyç.Postaram si´ nie wiem.Mo-moÝeczegobardzochc´sko’czyç.Postaramsi´niewiem.Mo-Ýe to jednak jeszcze ciàgle potrzebne? XI 1987Ýetojednakjeszczeciàglepotrzebne?XI1987Tym trybem pracujàc, nie tylko do w"asnej Êmierci, ale i do ko’caTymtrybempracujàc,nietylkodow"asnejÊmierci,aleidoko’caÊwiata zapisów tych nie sko’cz´! Ale prawda jest inna: nie chce mi si´Êwiatazapisówtychniesko’cz´!Aleprawdajestinna:niechcemisi´po prostu pisaç o latach wojny, tak juÝ na wszelkie sposoby opisanych,poprostupisaçolatachwojny,takjuÝnawszelkiesposobyopisanych,obsmoktanych, obfilmowanych, o-o-OB!obsmoktanych,obfilmowanych,o-o-OB!Kurierkà ani cichociemnà nie by"am, ani w KZ, ani nawet na Pawia-Kurierkàanicichociemnànieby"am,aniwKZ,aninawetnaPawia-ku, cÃ³Ý wi´c znaczy, Ýe Ýyj´, o czymÝe tu mi"y BoÝe warto pisaç?!ku,cóÝwi´cznaczy,ÝeÝyj´,oczymÝetumi"yBoÝewartopisaç?!No, ale pisz´ juÝ, pisz´ i moÝe jeszcze zdàÝ´.Wi´c wtedy, w Lipsku.No,alepisz´juÝ,pisz´imoÝejeszczezdàÝ´.Wi´cwtedy,wLipsku.-------Wi´c wtedy, w Lipsku, zrobi"am rzecz szalonà: wesz"am do pierw-szego po drodze katolickiego koÊcio"a i ukl´k"am w najbliÝszym kon-fesjonale, mówiàc przez fioletowà zas"onk´ cicho, ale wyraênie: Nieprzysz"am si´ spowiadaç.Nie wiem, co ze sobà zrobiç, bo. i w krót-kich s"owach streÊci"am swojà sytuacj´.O tym, Ýe zamiast spowiedników siadywali na ich miejscach konfi-denci albo i referenci Gestapo wiedzia"am, ale i to przesta"o mnie ob-chodziç.Niewidoczny ksiàdz pomilcza" chwil´, po czym równie wy-raênym szeptem powiedzia", bym troch´ poczeka"a, po czym mnie,udajàc absolucj´, pob"ogos"awi, a po odczekaniu jeszcze chwili, bymwysz"a z koÊcio"a tym, a nie innym wyjÊciem i sz"a w pewnej odleg"o-Êci za nim, aÝ do domu, w którym mieszka.Uda"o si´, mimo Ýe nie wi-dzieliÊmy si´ wzajem ani przez sekund´.Ksiàdz Ernst Warg by" doÊç m"ody i mocno sk"opotany: Skàd ja pa-ni wytrzasn´ jakieÊ pieniàdze? No nic, dzisiaj piàtek, do poniedzia"kucoÊ chyba da si´ zrobiç.A na razie, niech pani tu posiedzi chwil´, zarazsi´ zacznie nasz wieczór, pozna pani paru ludzi.To teÝ coÊ warte!Pozna"am tych ludzi: nie by"o ich wielu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]