[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja zresztą też.Na koniec przesłuchania kilka rad komisarza okręgowego Coudrier.Które są poleceniami: mam wziąć dwa do trzech dni urlopu, żeby się wzmocnić, potem powrót do Sklepu.Nic nie zmieniać w nawykach ani marszrutach.Dwóch specjalistów od obserwacji nie będzie ze mnie spuszczać wzroku od rana do wieczora.Każdy, kto się do mnie zbliży, zostanie na zawsze uwieczniony przez te żywe kamery.Dwaj gliniarze będą jakby muszką, a ja celem.Czy się zgadzam? Nie wiedzieć czemu, zgadzam się.- Dobrze.Ktoś pana odprowadzi do domu.Naciska mały guzik (jeszcze jedno ustępstwo na rzecz nowoczesności) i prosi panią Elżbietę, żeby wezwała inspektora Careggę.(O, kawa po turecku!)- Ostatnia sprawa, panie Malaussene, sprawa pańskich napastników.Byliby pana zabili, gdyby nie zjawił się jeden z moich ludzi.Czy chce pan wnieść skargę? Tutaj jest lista.Wyjmuje z teczki papier i podaje mi.Wściekła ochota, żeby przeczytać.Obłędna chęć, żeby pogrążyć tę zgraję prostaków.Ale “vade retro Satanas", jasny anioł we mnie odpowiada “nie", mówiąc sobie równocześnie, że anioły to nieźli idioci.- Jak pan sobie życzy.W każdym razie będą musieli odpowiadać za hałasy po nocy i stawić się przed Dyrekcją Sklepu, która została powiadomiona.No, od tego moje żebra się nie zrosną.22Paryż drzemie, a inspektor Caregga prowadzi tak, jak wszystkie gliny piszą na maszynie: dwoma palcami.I jest, jak zawsze, przyodziany w swoją kurtkę z futrzanym kołnierzem.Pytam, czy może zahaczyć o mieszkanie Tea.Może.Chciałbym wbiec do przyjaciela po cztery schody, ale zamiast tego wchodzę po jednej czwartej.Na każdym półpiętrze reanimacja.Docieram wreszcie pod jego drzwi po to, żeby znaleźć przypięty do nich niewielki wizerunek Tea ubranego w fartuch kuchenny zdobny w cztery stokrotki.Rozumiem.Nie ma go w domu.Jest u mnie.Zaniepokojone dzieci musiały do niego zadzwonić i poszedł zabawić się w niańkę.Kiedy wracam do samochodu, inspektor Caregga doczekał już prawie emerytury.Żeby mu wynagrodzić to krótkie oczekiwanie, wysiadam przy skrzyżowaniu Roquette i Folie-Regnault, pięćdziesiąt metrów ode mnie.Nie będzie musiał objeżdżać bulwaru.Dziękuje bardzo, ma dziś dyżur w nocy i dosyć mu się spieszy.Wydobywam swoje kości i wlokę je do dzieciaków.Dzieci.moje dzieci.Mały skurcz w sercu, który, dziwna rzecz, przypomina mi o profesorze Leonardzie.Tak więc Leo Pronatalista dał się sprzątnąć w moim miejscu pracy! A przecież nie wyglądał na kogoś, kto krąży po domach towarowych.A tym bardziej na kogoś, kto zabawia się w fotoautomacie.Był we wszystkim szyty na miarę, ten cały profesor Leonard.W ciuchach wartości co najmniej dwóch do trzech kawałków, kiedy go widziałem na odczycie.Jego prawy but wyglądał, jakby go robił jeden rzemieślnik, a lewy - inny, każdy był bowiem istnym dziełem całego życia.Nie, facet tego pokroju nie chadza do domów towarowych.Jeśli kiedykolwiek zstąpi do metra, może to być tylko pod wpływem silnych przeżyć.Albo dlatego, że wylosował taką karę w grze w fanty na imieninach córeczki.(Dobry Boże, więc pięćdziesiąt metrów to aż tak daleko?)Leonard.profesor Leonard.Całkiem z innej gliny niż Sinclair.Ten nie potrzebował uczyć się, co to Tradycja.Urodził się w pałacu.Wyssał uświęcone wartości z piersi najprawdziwszej mamki - czystego produktu wiejskiego z gwarancją.Prawdopodobnie stoi za nim z tuzin pokoleń dyplomowanych lekarzy.Kiedyś lekarz królewski, dziś, być może, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.Same szczyty medycznej socjety od czasów Diafoirusa.I taki człowiek miałby umrzeć jako ofiara przypadku, w miejscu publicznym, w towarzystwie jakiegoś mechanika z Courbevoie i jakiegoś inżyniera drogowego zadurzonego w swojej siostrze bliźniaczce! Zniżyć się do tego stopnia.hańba dla rodziny! Pogrzebią go ukradkiem w bezksiężycową noc.(Naprawdę to tylko pięćdziesiąt metrów?)Powoli, Malaussene.Jesteś tylko gównianym pętakiem, który nie wie co to Wyżyny.Wyrokujesz i lewicujesz.“Dopasować się", oto ich jedyna recepta.“Dopasować się" to cała tajemnica ich władzy.Oni się dopasowują.Dochodzą do Prezesury nucąc coś na ludowo, z przytupem i z przyśpiewką.Nie zniżają się do metra, albowiem zwyczajnie, z królewską prostotą, chodzą sobie po Polach Elizejskich pieszo.W zielonym tweedzie na wierzchu, w markowej bieliźnie pod spodem.Dopasowanie.Teo rzeczywiście jest u mnie w domu.I Klara.I Teresa.I Jeremiasz.I Malec.I Luna.I jej brzuch.I Juliusz.Który wyciąga do mnie jęzor.Moi.Moi swoi.- Ben!Taki okrzyk.A potem nic więcej.Okrzyk bólu wydany na mój widok przez jedną z siostrzyczek.Którą? Luna przyłożyła obie dłonie płasko do ust.Teresa, za swoim biurkiem, patrzy na mnie, jakbym był duchem.(Jestem.) A Klara tylko stoi, jej oczy powoli wypełniają się łzami.Potem ręką szuka czegoś po omacku za sobą, znajduje Leicę, którą podnosi do prawego oka: Błysk! Oto ujęcie grozy, mój pysk z gwarancją, że już nie osiągnie rozmiarów człowieka-słonia.W końcu dzięki Jeremiaszowi rzeczy powracają do swego naturalnego biegu:- Słuchaj no, Ben, mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego ten cholerny imiesłów czasu przeszłego uzgadnia się z tym idiotycznym dopełnieniem bliższym, kiedy stoi przed tym pieprzonym czasownikiem posiłkowym “być"?- “Mieć", Jeremiasz, przed czasownikiem posiłkowym “mieć".- Jak sobie chcesz, Teo nie ma pojęcia, jak to wytłumaczyć.- Ja i odmiany - rzuca Teo z wymijającym gestem.Więc tłumaczę, tłumaczę poczciwą starą regułę, składając ojcowski pocałunek na każdym czole.Otóż, widzicie, niegdyś imiesłów uzgadniał się bez względu na to, czy stał przed czasownikiem mieć, czy po nim.Ale ludzie tak często mylili się, kiedy stał po czasowniku, że gramatyczny prawodawca przekształcił ten błąd w regułę.Ot.Tak to jest.Rozwój języków schlebia lenistwu.Tak, tak, “pożałowania godne".- To się stało na dole pod moim domem, Ben.Musieli się domyślić, że przyjdziesz się dowiedzieć, co ze mną, i napadli na ciebie pod drzwiami mojego domu.Leżę na swoim łóżku.Na moim brzuchu spoczywa głowa siedzącego na podłodze Juliusza.Dobre trzy centymetry miękkiego, ciepłego (żywego!) języka spoczywają na mojej piżamie.Teo chodzi tam i z powrotem.- Kiedy przyszedłem do szpitala, było po wszystkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]