[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cien-kie szpileczki jałowcowe boleśnie kłuły w dłonie, jak zaczarowane dostawały siędo rękawów i pod ubranie, co sprawiało, że obaj chłopcy irytowali coraz bardziej.W końcu Srebrzanka oświadczyła, że jej uszy nie zniosą dłużej słownictwa, ja-kiego używają pozornie dobrze wychowani młodzi ludzie.Zamiast słuchać pluga-wych słów kierowanych do bezrozumnych krzaków, pójdzie umyć twarz w potokui przewinie dziecko, zwłaszcza że właśnie obudziły je przekleństwa.Z Różyczkąw ramionach zniknęła za głazami, które oberwały się wiele lat temu ze zbocza i le-żały w dole osypiska jak kanciaste głowy olbrzymów odrąbane od tułowi ciosamiboskiego topora. Dalej pójdziemy wzdłuż potoku, a potem skręcimy na wschód odezwałsię Wiatr Na Szczycie. Musimy kierować się w stronę Pierścienia. Właściwie dlaczego tę dolinę nazywają Pierścieniem? zapytał Wino-grad.Pomagał Wiatrowi zwijać derki, którymi poprzedniego wieczora poprzykry-wali grzbiety wierzchowców.Jeden ze szczurów siedział na ramieniu Bestiara,a jego długi ogon owijał się chłopcu wokół szyi.Drugi zwierzak przycupnął oso-wiały przy starej torbie specjalnie przeznaczonej na szczurze mieszkanie.Mrużyłkoralikowe ślepka, posiwiały pyszczek prawie dotykał ziemi.Od czasu do czasuWinograd zerkał na niego z zatroskaniem. Jest okrągła, wielka i osłonięta ze wszystkich stron odpowiedział Hajgna pytanie o dolinę Pierścienia. Równie dobrze mogłaby nosić nazwę Miski zauważył Winograd. Tak, ale Pierścień jest dla nas prawdziwym klejnotem.Rosną tam drzewadobre na budulec i jest na tyle ciepło, by udawały się zboża.Sieje się tam owies,żyto, a nawet pszenicę.Póki Hajgowie mają Pierścień, nie będzie głodu w górach.To zasobna i szczęśliwa ziemia. Przyjmą nas tam? Dlaczego nie? Mnie przyjmą, bom góral zawsze i wszędzie.A wy jeste-ście ze mną, więc gościnność hajgońska i was obejmie.Muszę się tylko niecooskrobać. dodał, pocierając gęstą brodę .żeby odsłonić znaki klanowe.I tak gwarzyli o tym i owym, póki ciszy nie rozdarł przerazliwy krzyk kobiecy.To był głos Srebrzanki, zdradzający najwyższego stopnia przerażenie.Wszyscybez wyjątku rzucili się w stronę, skąd dobiegał.Za głazami, na kamienistym brze-gu strugi jakiś obcy mężczyzna usiłował poradzić sobie ze Srebrzanką przewie-169szoną przez jego bark, co wcale nie było takie łatwe.Dziewczyna skręcała się jakwalczący kot, kopała, darła napastnika za włosy i waliła pięściami, nie przestającwrzeszczeć ani na chwilę.Sytuacja najwyrazniej przerosła porywacza próbo-wał utrzymać miotającą się dziko zdobycz, a jednocześnie złapać małą Różyczkę,która plątała się dokoła na niepewnych nóżkach, przestraszona i zanosząca się odpłaczu.Brakowało mu do tego drugiej pary rak.Nocny Zpiewak ocenił sytuację jednym rzutem oka. Zabiję!! ryknął nieswoim głosem i runął do ataku.Rąbnął porywacza bykiem w brzuch.Zaskoczony mężczyzna stracił równo-wagę, przewrócił się, wypuszczając Srebrzankę, która poturlała się po kamieni-stej ziemi.Zpiewak trzasnął go pięścią w szczękę, a potem zacisnął ręce na jegogardle i zaczął dusić.W ataku furii zapomniał, że mógłby użyć talentu i ukaraćłotra, nawet go nie dotykając.Jednak bezpośrednie zagrożenie jego kobiet ode-brało Zpiewakowi wszelki rozsądek.Twarz górala nabiegła czerwienią przecho-dzącą stopniowo w amarant.Usiłował oderwać ręce maga od szyi, odepchnąć go,zrzucić z siebie, lecz Zpiewakowi furia przysporzyła nadnaturalnej siły.Nie wia-domo, czy nie skończyłoby się to tragicznie, gdyby towarzysze rozwścieczonegoStworzyciela nie oderwali go od jego ofiary.Sponiewierany niedoszły porywaczzaczerpnął tchu i rzęził przez dłuższy czas, z trudem przychodząc do siebie.Pod-niósł się do pozycji siedzącej, ale nie próbował uciekać.Nie widać też było ponim śladu obawy.Raczej zdziwienie i mimowolny szacunek. No.? odezwał się Wiatr Na Szczycie surowym tonem. Co: no ? wykrztusił tamten, obmacując gardło. A niech to.Takiskwarek, ale ma w grabie.Ugardlił mnie by, o małe zdziebło.Pierwsza złość opadła, wszyscy zaczęli przyglądać mu się z ciekawością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]