[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pami´tam sukienki, którà wybra"am na ten waÝny dzie’, ale nanogach mia"am gazówki i czarne zamszowe czó"enka na koturnie z ja-snego korka.W"oÝy"am przeÊliczny czarny kloszowy p"aszczyk z szerokàbaskinà, podkreÊlajàcà mojà bardzo szczup"à w tym czasie tali´.Szerokier´kawy p"aszczyka wyko’czone by"y duÝymi mankietami z niebieskiegolisa.Na g"ow´ w"oÝy"am szeroki kapelusz, morelowy w"ochacz z czarnàwstàÝkà, a wko"o szyi zawiàza"am ma"y szaliczek takÝe w kolorze more-lowym.Wyglàda"am bosko!Nie mam jednak zdj´cia w tym stroju, poniewaÝ do Êlubu posz"amubrana zupe"nie inaczej.W moim Ýyciu od poczàtku nic nie przebieganormalnie, a wi´c i taki dziwny Êlub nie móg" si´ odbyç tak po prostu.Nie pami´tam juÝ, jak d"ugo sta"am za firankà przy oknie w pe"nej ga-li i czeka"am na oblubie’ca, który ciàgle nie nadchodzi".CÃ³Ý mia"ambiedna zrobiç? Moja mamusia patrzy"a na mnie, nie wiedzàc, jak mniepocieszyç.Rosó" dawno by" gotowy, tata pewnie zmienia" kolejnà knaj-p´, a ja? Ech, "za si´ w oku kr´ci"a, ale ze z"oÊci! Min´"o juÝ tak duÝo cza-su, Ýe w ko’cu postanowi"am odwiesiç Êlubnà toalet´.W"oÝy"am skar-petki, drewniaki wiàzane w kostce, sportowà bluzk´, kostium i kapelusz,i juÝ mia"am wyjÊç z domu, Ýeby och"onàç ze z"oÊci i emocji, kiedy podrugiej stronie ulicy zobaczy"am sylwetk´ pana hrabiego.Nie wiem, czyby"am bardziej szcz´Êliwa, czy wÊciek"a.Wysz"am do niego, Ýeby zrobiçpiekielnà awantur´.Pan m"ody w swoim jedynym garniturze by" dobrzewczorajszy, poniewaÝ obchodzi" z naszymi Êwiadkami wieczór kawaler-ski. Który? zapyta"am. A w ogóle gdzie sà ci nasi Êwiadkowie?.Syl-wek by" sam.NajdroÝszy stara" si´ mnie uspokoiç, t"umaczàc, Ýe obaj Êwiadkowieposzli do pani biskup , jak nazywano we Lwowie urz´dniczk´ Stanu Cy-wilnego, aby jà przeprosiç za spóênienie i ub"agaç, Ýeby tego cholernegoÊlubu by"a jednak uprzejma nam udzieliç.ProÊby Artura i Adama odnios"y skutek i wreszcie sta"am si´ Ýonà pa-na hrabiego, ale nie wystàpi"am w toalecie specjalnie na t´ ceremoni´przygotowanej, a w sportowym, codziennym kostiumie.- 40 -Moje zdj´cie Êlubne 15 wrzeÊnia 1945Âlubny rosó" i sztuka mi´sa zosta"y zjedzone, po czym towarzystwo si´rozesz"o.Mój ÊwieÝo zaÊlubiony ma"Ýonek uda" si´ do siebie, a ja zosta-"am w domu, bo przecieÝ tatusiowi by"oby przykro, gdyby nie zasta"mnie po powrocie.Prawdziwe wesele odby"o si´ nast´pnego dnia u ukrai’skiego pisarza Jaros"awa Ga"ana.Nasza zgrana gromadka swobodnie si´ czu"a w miesz-kaniu przy ul.Kadeckiej.Urz´dowaliÊmy w kuchni, w jadalni, w którejstó" oÊwietlony lampà z zielonà amplà zastawiony by" rozmaitym je-dzonkiem i alkoholem, a takÝe w gabinecie, gdzie sta" tylko tapczan przy-kryty huculskà narzutà (nad którym wisia" takÝe huculski kilim) i stolikz maszynà do pisania i krzese"kiem.Teraz mieszkanie przy Kadeckiej przekszta"cone w muzeum pisarza,ciàgle przywodzi mi na pami´ç tamten wieczór, kiedy bawiliÊmy si´ nanaszym weselu.Przyszed" jednak moment, Ýe Sylwek zamieszka" ze mnà.Mieszkaniemoich rodziców by"o duÝe, pi´ciopokojowe, ale mia"o uk"ad amfiladowy,wi´c moÝna je by"o obejÊç dooko"a.Ojciec z oczywistych wzgl´dów nie przepada" za moim m´Ýem.Od po-czàtku uÝywa" wobec niego formy pan.Nieraz zdarza"y si´ zabawne sy-tuacje, kiedy obaj spotykali si´ rano w drodze do "azienki i natychmiastzawracali, obserwujàc si´ potem z ukrycia, aby do ponownego spotkanianie dosz"o.- 41 -Powoli jednak uk"ady mi´dzy nimi zacz´"y si´ normalizowaç.Po roz-maitych bojach, cz´sto widywa"am mojego tat´ i Sylwka gaw´dzàcychprzy kieliszeczku.Moje ma"Ýe’stwo trwa"o 12 lat i bywa"o róÝnie.Dzisiaj myÊl´, Ýe gdy-by wczeÊniej tata ze mnà wi´cej rozmawia", a nie kategorycznie stawia"spraw´ w ostatniej niemal chwili, moÝe by do tego ma"Ýe’stwa wcale niedosz"o.Sama nie wiem.1991- 42 - SZCZECIN MIASTO ZIELENI,MAGNOLIAMI PACHNÑCY.To nie tylko fragment refrenu piosenki, jakà kiedyÊ Êpiewa"am, alewspomnienia z okresu, kiedy mieszka"am w zrujnowanym wojennà ge-hennà Szczecinie i patrzy"am, jak wiosnà okrywa" si´ pi´knymi kwiata-mi magnolii.Nie opuszcza"am Lwowa do dwudziestego roku Ýycia i by"am ogrom-nie przywiàzana do mojego rodzinnego miasta.Jednak przyszed" rok1946, a wraz z nim wiadomoÊç, Ýe musimy wyjechaç.Rozmaite wtedyszarpa"y mnà uczucia.Z jednej strony zdenerwowanie, bo Ýal by"o roz-stawaç si´ z ukochanym miastem, a z drugiej ogromne podniecenie, botak bardzo chcia"o si´ do Polski.A do tego m"odoÊç gna"a do nowej cie-kawej przygody.Na jeden z ostatnich transportów ze Lwowa sk"ada"a si´ resztka poli-techniki lwowskiej i ostatnia male’ka placówka teatralna, która powsta-"a w 1945 roku po wyjeêdzie ze Lwowa Teatru Polskiego.Zespó" TeatruMa"ych Form, bo takà nazw´ przyj´liÊmy, zosta" zorganizowany z akto-rów, którzy chcieli jeszcze we Lwowie pozostaç.PracowaliÊmy przy ulicyZimorowicza pod egidà Zwiàzku Patriotów Polskich we Lwowie, a dyrek-torem tej male’kiej placówki zosta" mój màÝ Sylwester Czosnowski.Dziwny to by" teatrzyk.MieliÊmy zespó" i sal´, w której nie by"o na czymusiàÊç.Wobec tego bilet na pierwszà premier´ kosztowa".jedno krzes"oi w ten sposób powsta"a widownia.Przy Zimorowicza dzia"aliÊmy doczerwca 1946 roku.Kiedy zapad"a decyzja o wyjeêdzie, mój màÝ pojecha" do Warszawy.Tam dowiedzia" si´, Ýe zespó" ma skierowanie do Szczecina, a on nomi-nacj´ na dyrektora Teatru Komedia Muzyczna.Sylwester wróci" do Lwo-wa pe"en optymizmu.By" szcz´Êliwy, Ýe tak pomyÊlnie za"atwi" wszyst-kie sprawy, tym bardziej iÝ wojewoda szczeci’ski, pu"kownik LeonardBorkowicz, zadeklarowa" pomoc dla naszego zespo"u.Natychmiast aktywnie wzi´"am si´ do pracy.Do dzisiaj nie wiem dla-czego, ale to ja organizowa"am ca"y transport.Nagle okaza"o si´, Ýe mamniezwyk"e zdolnoÊci organizacyjne.Odbiera"am sk"ad pociàgu, odrzuca-- 43 -jàc niektóre zdewastowane wagony (przecieÝ jechaliÊmy wszyscy z cz´-Êcià naszego dobytku) i za"atwia"am karty ewakuacyjne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]