[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozumiem.Przypadek czy ktoś go załatwił?- Nie sposób dociec: zbyt sprzeczne zeznania świadków.- Należało się tego spodziewać.A co w kwestii poprzedniego właściciela?- Ten cały Laris ma je od około dziewięciu tygodni, ale jeszcze nie wiemy, od kogo je kupił.Transakcje są dziwnie powiązane i zawarte na fałszywe nazwiska.- To je rozwiąż i dojdź do konkretów.- Będę próbował.- Kto to był? - spytał Kragar, gdy skończyłem.Potrząsnąłem głową, nic nie mówiąc.Wzruszył ramionami, wstał i podszedł do szafy.Wyjął z niej sporą skrzynkę i postawił na biurku ze słowami:- Wszystko, co było na liście.Skrzynka zawierała raczej duży i dość urozmaicony wybór wyrobów stalowych.Widząc je wszystkie zwalone na kupę, byłem nieco zaskoczony, że taką ilość śmiercionośnych narzędzi zdołałem poukrywać na sobie i we własnej odzieży.I to jeszcze tak, że miałem do wszystkiego szybkie i łatwe dojście.Czasami jestem naprawdę pomysłowy.W pierwszym odruchu chciałem wysłać gdzieś Kragara, by w spokoju wymienić broń, ale po namyśle zdecydowałem się tego nie robić.Złapałem pierwszą z brzegu rzecz - mały nóż do rzucania - sprawdziłem wyważenie i ostrze i wymieniłem go z noszonym dotąd w pelerynie, który odłożyłem na blat.Potem sięgnąłem po następny.Zaskakujące, ile czasu mi zajęło przezbrojenie.Kiedy skończyłem, Narvane i Shoen już czekali.Wychodząc z pokoju, odruchowo przeczesałem dłonią włosy i poprawiłem pelerynę, sprawdzając przy okazji w nie rzucający się w oczy sposób, czy wszystko jest na swoim miejscu.Narvane powitał mnie ruchem oczu.Shoen kiwnął głową, Kij uniósł dłoń, Świetlik zaś oznajmił:- Dobrze pana widzieć, szefie, bo już zacząłem myśleć, że jest pan mitem.- Skoro zacząłeś myśleć, to już jest olbrzymi postęp.Idziemy, panowie!Tym razem Loiosh nie musiał się domagać, by mógł jako pierwszy znaleźć się za drzwiami.Za nim wyszli Narvane i Świetlik, potem ja, a na końcu pozostałych dwóch.Tym razem Kragar został w biurze.Skręciliśmy w lewo i skierowaliśmy się ku Malak Circle.Pozdrowiłem kilku klientów, których znałem osobiście, i kilka osób pracujących dla mnie.I miałem wrażenie, że okolica przestała być aż tak ospała jak ostatnim razem, co sprawiło mi dużą ulgę.Nie oznaczało to naturalnie, że przestało się wyczuwać napięcie, za to zdecydowanie mniej było apatii.Dotarliśmy do tawerny „Fountain”, a potem do znajomych drzwi z lewej strony.Odezwałem się pierwszy raz od wyjścia z biura:- Kij.- Hm?- Tu się zaczęły kłopoty.Laris otworzył na piętrze salon gry, nie pytając mnie o zgodę.- Mhm.- Z tego co wiem, nadal działa.Świetlik i Shoen poczekają tu ze mną.- Jasne.I bez dalszego zbędnego gadania ruszył ku drzwiom.Narvane poszedł za nim, w ogóle się nie odzywając.Oparłem się o ścianę i czekałem.Po obu stronach i nieco z przodu miałem Świetlika i Shoena gotowych do akcji.- Pilnuj od góry, Loiosh - poleciłem.- Już to robią, szefie.Czekanie nie trwało długo.Najpierw na górze z prawej coś łomotnęło, a moment później rozleciało się z trzaskiem i brzękiem.Wraz z resztkami okna wyleciał ktoś z piętra i znieruchomiał o dziesięć stóp ode mnie.Może minutę później pojawili się Narvane i Kij.Ten ostatni trzymał coś w zaciśniętej lewej dłoni.Dzierżoną w prawej pałką wyrysował przede mną kilka kwadratów, czemu przyglądałem się z rosnącym zaskoczeniem, ale nim zdążyłem się odezwać, zauważyłem, że wokół zaczyna gromadzić się tłumek ciekawskich, więc uśmiechnąłem się promiennie i czekałem.Kij skończył i otworzył lewą pięść, wysypując na kwadraty kilkanaście czarnych i białych kamieni.- Małą partyjkę, szefie? - zaproponował.- Dzięki.Nie gram.Pokiwał głową ze zrozumieniem.- Brak perspektyw - burknął.Ruszyliśmy w dalszą drogę.Kiedy wróciłem do biura, mogłem z zadowoleniem poinformować Kragara, że w tym tygodniu spodziewam się zwiększonych wpływów.Burknął coś pod nosem.- Możesz coś dla mnie zrobić? - spytałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]