[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ ciało jest świątynią Ducha, należy o nie dbać, uważając, rzecz jasna, by nie popaść w bałwochwalstwo.Albo w narcyzm, co w tym wypadku stanowi jedno i to samo.Lecz z użycia rodzi się nadużycie i, tak jak tamci świeci nawoływali do kąpieli, tak w późniejszych czasach zmienił się kierunek tych nawoływań.Ze znikomym zresztą powodzeniem.Gaddo i Konrad przepychali się miedzy pomocnikami roznoszącymi wodę i weszli do pokoju z kąpielą parową.Rozebrali się i usiedli, czekając na brzozowe miotełki, by się nimi masować (samodzielnie).Kiedy je przyniesiono siedzieli rozluźnieni, z zamkniętymi oczami.„Piza to doprawdy niewielki gród!”, zawołał jakiś głos z kłębów pary.Otworzyli oczy i spostrzegli, że siedzą na wprost czarownika.Miał nagi tors i trzymał pod pachami liściaste gałązki.„Zdumiewacie się, panowie, widząc mnie w tym miejscu? Czy po tym, co zaszło, chcecie bym nadal był alchemikiem? — ciągnął nie czekając na odpowiedź.— Nie, nie mogę nawet wyjść z mojej kryjówki i spojrzeć w twarz moim współmieszkańcom.Lepiej się czuję tutaj, w oparach.Zresztą, nie ma już mojego sklepiku.Ktoś go podpalił, gdym siedział w wiezieniu.A przy okazji, dzięki za uwolnienie mnie”.„Miałeś do tego prawo”, odrzekł Konrad, a potem dodał: „Przykro mi z powodu twego sklepiku.Postaram się jakoś ci pomóc”.„I po co? — roześmiał się tamten ironicznie.— Nie czeka mnie nic dobrego: i tak zostanę skazany, albo za morderstwo, albo za czary”.Pokiwał głową ze zmęczeniem.„Nie, na niczym mi już nie zależy.Kiedy proces?”.„Nie uciekłeś”, zauważył Konrad.„Uciec, żeby dokąd pójść? Czy jest takie miejsce, gdzie klany Viscontich i della Gherardesca mnie nie odnajdą? A zresztą, po co? Żeby dać wam ostateczne potwierdzenie mojej winy? Nie, proces to moja ostatnia, chociaż odległa, szansa.Nie ucieknę”.Popatrzył Konradowi uważnie w oczy, potem dorzucił cichszym głosem: „A zresztą, nie wiem dlaczego, lecz tobie ufam.Znam takie typy jak ty.Jesteś idealistą.Będziesz się starał być sprawiedliwy naprawdę, wszelkimi sposobami, wiem”.Konrad siedział nieporuszony.Nie wiedział, czy to był komplement, czy sarkastyczne współczucie.Było w tym człowieku coś dziwnego, coś wymykającego się spod oceny.Tak jakby długie lata, spędzone na zgłębianiu ukrytych tajemnic, napełniły go jakąś obojętnością względem spraw ludzkich.Patrzył ludziom w oczy, lecz w istocie zdawał się obserwować coś, co kryło się za głową rozmówcy, coś, co tylko on mógł widzieć.„Dobrze wiesz, że czary karane są tylko wtedy, gdy wiążą się z jakąś zbrodnią.Zatem, skoroś nie winien zabójstwa, nikt cię nie będzie ścigał tylko dlatego, iż tamtej nocy szukałeś kota.Kościół potępia praktyki czarodziejskie, tak jak potępia cudzołóstwo i bluźnierstwo.Są to jednak dziedziny, którymi się zajmują spowiednicy, a nie trybunały”.Mężczyzna wzruszył ramionami i rzekł: „Dobrze wiem, że trzeba ci będzie czasu, żeby przygotować postępowanie.Nakaz stawienia się w sądzie możesz mi przesłać tutaj.Powodzenia!” I odszedł, rzuciwszy gałązki do stóp mnichów.„Dlaczego życzysz mi powodzenia?”, zawołał za nim Konrad, marszcząc brwi.On zaś, stojąc już w drzwiach, obrócił się i udzielił zagadkowej odpowiedzi: „Nawet publiczne łaźnie mają uszy”.I zniknął w kłębach pary.Konrad i Gaddo popatrzyli na siebie pytająco.„Doprawdy, dziwny z ciebie człowiek, mój przyjacielu!”, dał się nagle słyszeć jakiś głos.Obaj zakonnicy aż podskoczyli.Sądzili, że są sami, lecz widocznie w tym pomieszczeniu było tłoczniej, niż myśleli.Zdanie, wypowiedziane doskonałą francuszczyzną, wypłynęło z kąta, w którym kłębiła się gęsta para.W rzeczy samej, wytężywszy wzrok można było dostrzec kogoś siedzącego w głębi, a właściwie jakąś bielejącą sylwetkę.„Wybaczcie moją głupotę, panie, — rzekł Konrad podnosząc głos.— W gruncie rzeczy, gdzie można znaleźć Turka, jeśli nie w łaźni.tureckiej?”.Ibn Harudne wyszedł z oparów i usiadł obok nich.Jego jasne, atletycznej budowy ciało owinięte było tylko białym ręcznikiem wokół bioder.Dotknął czoła i piersi w muzułmańskim powitaniu i uśmiechnął się: „Wiem, że macie do mnie setki pytań, zaś dług wdzięczności, jakim względem was zaciągnął, każe mi odpowiedzieć na wszystkie”.Konrad uśmiechnął się i skinął głową.„To my musimy wam podziękować za zjawienie się w samą porę tej nocy!”Turek wybuchnął głośnym śmiechem.„Na dusze Proroka! W pojedynkę poruszyłem całą Republikę Pizańską! Na mą wiarę, ten sposób można by naprawdę zastosować na wojnie, boję się jednak, że gdy o nim opowiem, nikt mi nie uwierzy!”.A potem dodał sardonicznie, ściszając głos:„Lecz wy umieracie z ciekawości, co robiłem tej nocy na nabrzeżu Arno!”„Sądziliśmy, że już odjechaliście do siebie!”, zawołał Gaddo.„Musze wam rzec, że fascynuje mnie życie chrześcijan, tak odmienne od naszego, o tyle.surowsze, istotniejsze.Hmm, właściwie wcale mi się nie spieszyło wracać a także, miedzy nami mówiąc, nie miałem chęci.Cóż chcecie, tam czekają mnie troski, powinności, poruczenia mego ojca.udręka posiadania przynajmniej czterech żon!„W tej dziedzinie w porównaniu z wami jesteśmy w położeniu korzystnym i niekorzystnym.Niekorzystne to możliwość posiadania wielu żon (a widzę, że chrześcijanie mają kłopoty już z jedną).Korzystne zaś, że my możemy wysmagać je batem, kiedy nam się podoba.„Odkryłem jednak, iż chodzenie po Pizie jest nader ciekawe i pouczające, przeto postanowiłem pozostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]