[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już na pierwszy schodek bym zeszła, powiada, alem właśnie stanęła i wyrazniepoczułam jakby przeszkodę jakąś.Jakby mnie coś za stopę zatrzymało przy kostceprawie.Zamarłam i tak stałam niczym słup soli albo pień drewniany, o tej materiiz tyłu wiszącej prawie zapomniawszy.Alem nic sobie złego jeszcze nie pomyślała,a pośpiech mnie gnał, przeto cofnęłam nogę ostrożnie i do garderoby zawróciłam,tyle że serce mi się tłukło nie wiadomo z czego.Na pokojówkę zadzwoniła, alarmując i niecierpliwiąc się, i usłyszała, jak jejFlorka biegnie po schodach z dołu, bo jej pokój i garderoba zaraz blisko tych scho-dów, a drzwi z niecierpliwości zostawiła otwarte.I zaraz łomot okropny i okrzyk,wtedy prędko wyjrzała.69Jeszczem nic złego nie myślała, tak mi rzekła, bo też Florka od razu się pod-niosła, zmieszana bardzo przez to potknięcie i wywrócenie.Kazałam zapięcie po-prawić, co uczyniła, a w owej chwili jakby mnie tknęło, powiada, mróz po mnieprzeleciał.Z dołu już karety było słychać.Jakiegoś olśnienia jakbym doznała,Florce przykazałam w garderobie zostać i wszystkie zapięcia obejrzeć i naprawić,by mnie takie kłopoty więcej nie spotykały, a samam wyszła, drzwi zamykając i no-życzki małe i ostre ze sobą biorąc.I nie pytaj mnie po co, bom wtedy jeszcze niewiedziała.Do owych schodów podeszłam, powiada, bez tchu prawie, a jako wiesz,powiada, tam ciemno dosyć, bo tylko jedna świeca na konsolce w rogu stoi, prze-to przyklękłam, z bliska popatrzyłam i palcami pomacałam, co to za przeszkodajakaś za nogę mnie złapała i Florkę wywróciła.Też bez tchu słuchałam, bo już się złe przeczucie we mnie pojawiało.Zeniatedy przyklęknąwszy więcej poczuła nizli ujrzała.Nitka to była, rzekła do mniei koniaku jeszcze wypiła, ta mocna nić do zeszywania worków, a sama wiesz, żemocna i nie bardzo gruba, od jednej strony zamotana na balasku przy poręczy,a od drugiej na gwozdziu, w boazerię nisko wbitym, przez całe schody.I takem so-bie wtedy nareszcie pomyślała, powiada, że gdyby nie te reformy odpięte, prędkoidąc, ze wszystkich schodów na dół bym upadła i już bym teraz nieżywa była.Całkiem to samo i mnie do głowy przyszło i też się tego koniaku napiłam, cho-ciaż okropny to napój, nieznośnie palący.Pierwsze, com pomyślała, to co z Mate-uszem zrobić, bo zapowiadał wszak, że jakby jeszcze co, do policmajstra ptakiemleci.Nic mu nie mówić chyba.Alem ciekawa była strasznie, co dalej.I cóżeś uczyniła, spytałam Zeni, pod niebiosy przejęta.A oto może głupstwo,odrzekła mi na to, bom najpierw chciała sekret zachować, goście już prawie wcho-dzili, ale mógł przecież kto inny zaczepić nogą i zabić się, tedym prędko nożyczkiwyjęła i nić przecięłam.I więcej nic, na dół zeszłam, ale kto przyjechał, kogo wi-tałam i co się w ogóle działo, do tej pory nie wiem.Józef mówił, bom go pytała,że wszyscy bardzo wieczór chwalili, a odjechali prawie nad ranem, bo jeszczei w karty grali, i książę z notariuszem konferował.Pierwsze zaś, com potem uczyniła, mówiła Zenia dalej, tom do owej nitki po-szła.I oto śladu nawet po niej nie znalazłam, nic, nawet gwozdzia nie było.Tylkodziurka mała w drewnie, tom się palcami domacała i trochę przy świecy zobaczy-łam.A żadnych przywidzeń nie miałam, to wiem na pewno, bo i Florka nie jestniezgraba, i proszę, patrz.Jakem tę nić przecinała, kawałek sobie odcięłam, by jąprzy świetle obejrzeć i mam tutaj.Z puzdereczka małego wyjęła i pokazała mi nić konopną, istotnie do szyciaworków używaną, kawałek mały jak palec.Zgroza mnie ogarnęła jeszcze większa,boć przecie ta nić sama na schody nie poszła i do balasków się nie przywiąza-ła.%7łeby dzieci jakie psotne u Zeni były, ale wszak nie ma.Nimem się odezwała,pokazało się, że to nie koniec.Nic ci wcześniej nie mówiłam, bom nie myślała, by w tym coś było, wyznała mi70Zenia dalej, ale teraz powiem.Taka rzecz się przy trafiła, jako wiesz, w gotowal-ni mojej przy supraporcie, przy drzwiach samych, na konsolach wysokich stałymarmurowe figury, bo nieboszczyk mój mąż marmury lubił i wszędzie upychał.Jedna zleciała i żebym nie cofnęła się raptem, nie przez rozum, tylkom sobie nagleprzypomniała.że.w ogrodzie leży.Tu zmieszała się całkiem i nie rzekła mi, co w ogrodzie leżało.A deszcz padał,mówiła dalej, no, wszystko jedno, aż się wzdrygnęłam i cofnęłam, żeby do ogrodupobiec i żeby nie to, owa figura prosto by na moją głowę zleciała.Wyrzuciłamobie i już ich tam nie ma, nie taki to znowu wielki wypadek, tyle żem panu Bogupodziękowała.Ale potem jeszcze się zdarzyło.Wodę z sokiem porzeczkowym lu-bię pić po obiedzie, to też wiesz, goście znów byli, nawet nie wiem kto, ze czteryosoby może, o, to wtedy wiośnie było, kiedy ktoś krzyknął, że pożar.A przy we-tach byliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]