[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgodnie z wy-myślonym łgarstwem, wystąpił przed nim jako dziennikarz, specjalizujący sięw kwestiach prawnych.Jakąś wiedzą musiał się wykazać, a kwestie prawne byłymu najbliższe.Ujrzał przed sobą faceta koło pięćdziesiątki, robiącego niezwykle sympatycz-ne wrażenie, co go mocno zaskoczyło.Spodziewał się raczej nadętego bucefała,względnie śliskiego hochsztaplera, nic bowiem nie wiedział o wdzięku i komu-nikatywności panów Pukielników, opisywanych przez pannę Dominikę i pra-pra--prababcię Agnieszki.Facet w mgnieniu oka nawiązał z nim przyjacielskie sto-sunki.Z góry postanowiwszy sobie walić w zabytki, Tomasz bez wstępów ruszyłBłędów.Po trzech kwadransach miłej konwersacji wiedział już, iż w grę wchodzi dwórwyjątkowo cenny dla kultury.Owszem, trochę może bezprawnie odebrany daw-nym posiadaczom, ale bezwzględnie wart starań i wyjątkowo nadający się na mu-zeum.Nie jest to wszak przeciętny dworek szlachecki, z drzewa, lecz podmu-rowany , tylko budowla z cegły i kamienia, w stosunkowo doskonałym stanie,niemal pałacowa, coś na pograniczu szlachty i magnaterii, której utrata stanowi-łaby niepowetowaną szkodę społeczną.Znajdują się tam supraporty, na widokktórych dech zatyka, kominki jeszcze barokowe, no owszem, do remontu, ale jed-nak, osiemnastowieczne szafy gdańskie, rokokowe konsole.Nie powinno się,wprost nie wolno tego zlekceważyć!Prawnik z wykształcenia, niemniej jednak ogólnie w kulturze i sztuce obla-tany, Tomasz nieco zbaraniał.Gwałtownie usiłował przypomnieć sobie owe ar-cydzieła.Do licha, oglądał wszak ten cholerny dwór razem z Agnieszką nie takdawno temu i szafę gdańską przypominał mu wyłącznie jeden kredens, mocnozdewastowany.Supraporty.rany boskie, też chyba jedno coś jakieś majaczyłojeszcze nad drzwiami salonu.Co do kominków, przysiągłby, że były wykładanezwyczajnym klinkierem i cienia baroku w sobie nie zawierały, a konsolą możnaby nazwać wyłącznie ową ławę w kuchni, na której siedzieli.Taka ona była ro-kokowa, jak i on sam.Gdyby nie widział tego wszystkiego na własne oczy, panuPukielnikowi uwierzyłby bez zastrzeżeń.Genialny łgarz!Zatem coś w tym było.Agnieszka milczała, a pan Pukielnik kłamał jak wście-kły.Obydwoje posiadali jakąś wiedzę, którą postanowili ukryć.I obydwoje uparlisię ów dwór zdobyć, z tym że Agnieszka miała większe prawa.Jej zwycięstwo było już właściwie pewne, chociaż niosło ze sobą pewne nie-bezpieczeństwo.Jako osoba pełnoletnia, miała podpisać zobowiązanie doprowa-dzenia budynku do stanu pierwotnej świetności, zamierzała to podpisać, fajnie,a potem co.? Tomasz doskonale wiedział, że pieniędzy na ów remont Agniesz-ka kompletnie nie ma. Doskonałe rozwiązanie pochwalił wynurzenia pana Pukielnika, nie ba-225cząc, w którym miejscu mu przerywa. Ale co będzie, jeśli to nie zostanie do-trzymane? Jest jakiś termin? Jest odparł pan Pukielnik w rozpędzie. Dwa tygodnie.Jeśli po dwóchtygodniach remont się nie rozpocznie. Załóżmy, że się nie rozpocznie.Co wtedy? Pan Pukielnik uśmiechnął siępobłażliwie. Były właściciel traci wszelkie prawa.Nie może w ogóle wejść na terenposesji bez materiałów budowlanych i ekipy remontowej.Przejmujemy to i zasymboliczną złotówkę sami tworzymy muzeum. Według jakiego paragrafu? Nie ma jeszcze ustaleń kodeksowych.Według zarządzenia konserwacji za-bytków. A konserwacja zabytków i wydział kultury mają prawo wejść? Oczywiście.Natychmiast po utracie praw właściciela.Mogę pana zapew-nić, że nazajutrz rozpocznie się inwentaryzacja obiektu.Ponadto pojawi się moż-liwość kupna przez osobę postronną, która dotrzyma zobowiązań, takich samychalbo może nawet bardziej rygorystycznych. Ma pan na myśli, że nowy nabywca wjeżdża na teren wywrotkami z cegłąi tak dalej? Zgadza się.Kto pierwszy, ten lepszy.Proszę pana, nie zamierzam ukrywać,to jest coś do oglądania, rzadka rzecz, oglądający płaci i z tego ciągnie się zyski.Jeśli nabywca zdoła się zareklamować, inwestycja szybko mu się zwróci.A dwórodzyska stan pierwotny i to będzie sukces kultury. A meble? Co meble.? Są tam i meble? Autentyki? Też do renowacji? Pan Pukielnik uśmiechnąłsię zwycięsko. A otóż są, ocalały w ogromnym stopniu, przez dawną służbę zostały ukrytei wrócą na swoje miejsce w chwili ustabilizowania sytuacji prawnej.Przez całą drogę powrotną Tomasz myślał intensywnie na tematy odmienne,nie damsko-męskie i nie uczuciowe.Gdzież te meble i dlaczego córka Poldziasłowem o nich nie napomknęła.? Pan Pukielnik prawdy nie mówił.Analizując wszystkie jego wypowiedzi wnikliwie i po kolei, doszedł do ja-kichś wniosków.Wyprzedził dwa TIR-y, wspominając informację podstawową,nikogo się tam nie wpuści bez tych wywrotek z cegłą.Skąd, u diabła, Agnieszkama wziąć wywrotki z cegłą.?Właściciela też się nie wpuści, o ile w ciągu dwóch tygodni nie sprowadziekipy remontowej.Wyprzedzając z kolei dwa małe fiaty, jedną skodę i trzy cię-żarówki, przeanalizował możliwość zaangażowania owej ekipy remontowej.Bezpieniędzy odpada.Zatem wniosek ostateczny prosty, nie da się wejść do budyn-ku, i o to właśnie chodzi.Możliwe, że córce Poldzia odebrano już klucze, chociaż,226jak wspomnieć tę upartą babę, nie wydaje się to możliwe.Ale niechby.Zasadni-czym celem tej całej pseudokulturalnej działalności wydaje się niedopuszczenieAgnieszki do wnętrza domu.Zatem we wnętrzu domu musi znajdować się coś, na co czyha ten cały Pukiel-nik i co chce odzyskać Agnieszka.Odzyskać, bo w końcu wszystko tam kiedyśnależało do jej rodziny.Co też to może być takiego?Worek złotych talarów.Nie, nie te czasy, powiedzmy złotych rubli.ObrazRembrandta, ukryty przed grabieżcami w którąś tam wojnę.Diament z koronycarów.Pamiętniki adiutanta Napoleona, dlaczego, u diabła, adiutant Napoleonamiałby zostawiać pamiętniki akurat w Błędowie.? W Jabłonnie, to jeszcze.Coś w ogóle cennego, co każdemu się przyda, bo spraw ściśle rodzinnych to do-tyczyć nie może, Pukielnik nie jest krewnym Agnieszki.I trzeba w tym domuposiedzieć, żeby to znalezć, stąd owo niedopuszczanie.Wszystko świetnie, tak być musi.Ale dlaczego Agnieszka to przed nim ukry-wa?Tu go bolało najwięcej, a rodzaju owej upragnionej rzeczy nie umiał odgad-nąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]