[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta peruka. Jak to, czyja? Moja.124 Do noszenia? No pewnie!Przez chwilę Malwina zbierała myśli. Pan zwariował? Po co pan to ma nosić?Facet westchnął ciężko. A, co tam.Powiem pani.%7łeby mnie nie poznali. Kto? Policja? O, proszę pana, jeśli pan jest przestępcą. Ale jaka tam policja, dużo mnie policja obchodzi! W kasynie żeby mnie nie po-znali, bo jako mnie, to mnie nie wpuszczą, a tak, o, w tym, to ja mogę , udawać kogo in-nego. Chyba stracha na wróble.Dorosły mężczyzna z taką szopą na głowie.? A możepan chce udawać kobietę? Facet westchnął jeszcze ciężej i wyjaśnił jej, że oprócz wygląduzewnętrznego musi zmienić także personalia, bo w kasynach sprawdzają.A dowód oso-bisty mógł pożyczyć tylko od kumpla, który szczyci się takim właśnie uwłosieniem.Nabył zatem perukę, zbliżoną do pierwowzoru, zgolił brodę także, bo kumpel nie nosi,a te wąsy ma przylepione.Będzie go udawał, kumpel po kasynach nie chodzi, więc gonie znają i numer przejdzie. A stamtąd trzeba było odjechać dodał jeszcze. Akurat lazł jeden z tej kasy-nowej obsługi, z Grandu, i mało co, a byłby mnie zobaczył.Z tym w ręku, o !Potrząsnął kołtunem, przeczesał go troskliwie palcami i nasadził na głowę, odwraca-jąc ku sobie wsteczne lusterko, po czym dumnie zaprezentował się Malwinie. No proszę! Całkiem co innego, nie? Malwina wysłuchała opowieści z dużym za-interesowaniem i przyjrzała się gębie, istotnie bardzo zmienionej. Owszem przyznała z powątpiewaniem Ale chyba coś jest nie tak.Niemożliwe,żeby komuś tak dziwnie włosy rosły!Zaniepokojony przebieraniec przejrzał się w lusterku uważniej. O cholera.Ma pani rację, to jest tyłem do przodu.Zaraz, odwrotnie.Obserwując manipulacje z peruką, Malwina zainteresowała się sprawą głębiej.Ogólnie biorąc, kasyna nie były jej obce, wizytowała je kilkakrotnie razem z Karolem,ale Karol nie chciał jej tam zabierać bo zbytnio zapalała się do gry.Nie przyszło jej do-tychczas do głowy, że mogłaby do jaskini rozpusty udać się sama. No dobrze.Aeb ma pan w tym wielki, jak dynia. Zgadza się.Kumpel też ma taki. No dobrze, a dlaczego nie wpuszczą pana jako pana?Przebieraniec zakłopotał się nieco. No, bo wie pani, jak by tu powiedzieć.Ja, rozumie pani.Ja nerwowy jestem.Możliwe, że taka tam nieduża zadyma wyszła, no, niech będzie, że ze dwa razy, raz w Pa-łacu Kultury, a raz tu, w Grandzie.No, nie będę się wypierał, w Victorii też mnie zgnie-125wało.A te skubańce wzajemnie sobie o gościach donoszą. I wyrzucili pana? Tak jakby.A jeszcze pod Pałacem przy tej okazji taksiarzowi klient prysnął i teżna mnie zwalili, że niby całą obsługę zająłem i każdy się gapił.Ja im kazałem się zajmo-wać? No niech pani sama powie, gdzie sprawiedliwość na świecie?Malwina chętnie przyznała, że nigdzie, i równie chętnie wysłuchała wielce krytycz-nych słów pod adresem automatów, krupierów, kulki ruletki i w ogóle całego tego drań-stwa, skierowanego przeciwko spokojnym, przyzwoitym ludziom, którym nie pozwalasię wygrać.Wnioski zaczęły jej się z tego wyłaniać nawet prawidłowe i zażądała więcejszczegółów, których przebieraniec, układający sobie obfite pukle przed jej wstecznymlusterkiem, dostarczył bez oporów.Ośmielił się wreszcie poprosić, żeby go podwiozłapod samo wejście do kasyna w Grandzie, bo inaczej ten cholerny wiatr znów mu ze-rwie ze łba kamuflaż.Podwiozła go i omal nie zapomniała, dokąd i po co jedzie.Z połowy drogi do domuzawróciła do firmy Karola.* * *W firmie Karola, szczególnym trafem, wszyscy woleli herbatę niż kawę.Parzyła tęherbatę sekretarka Beatka w wydzielonym zakamarku sekretariatu w dwóch czajnicz-kach, bo tak sobie życzył szef.Mowy nie było o herbacie w saszetkach, do picia zapa-rzonego papieru Karol odnosił się ze wzgardą i wstrętem i cały personel szedł w jegoślady.Czajniczków zaś musiało być dwa, do jednego z nich bowiem Karol kazał nie-kiedy dosypywać rozmaite wyszukane gatunki, tworząc mieszanki o nowych smakach.Zakupów dokonywała Beatka, zdarzało się jednak, że Karol sam coś przywoził ze swo-ich dość licznych podróży, ostatnimi czasy zaś upodobał sobie chińską jaśminową, spro-wadzaną z paryskiej firmy.Kazał ją łączyć z innymi pół na pół.Nie każdemu ta jaśmi-nowa przypadała do gustu i stąd dwa czajniczki dla personelu wielki, a dla szefa mniej-szy, Karol bowiem nie widział żadnego powodu, dla którego miałby się znęcać sma-kowo nad podwładnymi.Zaparzano tę herbatę dwa razy w ciągu dnia, o wczesnym poranku i tuż po połu-dniu, i wszyscy mogli ją pić w dowolnych ilościach.Co też czynili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]