[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czegoś takiego na sobie nie widziałam dotychczas nigdy.Wszystko, włosy,brwi, rzęsy, twarz i gors, miałam na grubo upudrowane bursztynowym pyłem.Wyglądałam jak lekko żółtawy upiór.Spodziewałam się już rażącego widoku,obejrzawszy warsztat pracy, ponieważ całe moje otoczenie, stolik, firanki, kwiat-ki, książki, a także herbata w szklance, pokryte było grubą warstwą owego pyłu,ale rzeczywistość przeszła moje oczekiwania.Nie byłam pewna, czy zdołam sięumyć wodą i mydłem, błysnęła mi myśl o maśle, nie wysmaruję się przecież terazmasłem, poza tym masło działa na smołę, na żywicę chyba terpentyna.? Niemam luzem terpentyny, zawiera ją pasta do podłogi, mam się wymazać pastą dopodłogi.?Machnęłam ręką na wątpliwości, ryzyk-fizyk, twarz i szyję umyłam zwyczaj-nie, włosy spróbowałam wyczesać szczotką, zeszło wszystko, możliwe, że niedo-kładnie, ale przynajmniej przestało być widoczne.Na myśl, że niszczyłam staryszlafrok, a nie którąś kieckę, doznałam nawet ulgi.Na spotkanie z Anią w kawiarni na Rozdrożu przyjechałam punktualnie.Jesz-cze chichotałam, wspominając własne dzieło, i Ania trochę się zdziwiła. Odniosłam wrażenie, że chciałaś rozmawiać o śmierci Kajtka? Niemożli-we, żeby to cię tak śmieszyło! Musiało ci się coś przytrafić? Owszem, wdałam się w pracę szlifierską.Zrelacjonowałam jej w skrócie moje ostatnie sukcesy i próby.Ania kochałabursztyn, zainteresowała się tak, że dopiero po dwudziestu minutach mogłyśmyprzystąpić do zasadniczego tematu.118 Kiedy mi mówiłaś, że on umarł, o tym wszystkim nie miałam jeszcze naj-mniejszego pojęcia powiedziałam, kończąc sensacyjną opowieść, której słu-chała prawie z wypiekami na twarzy. A teraz, sama rozumiesz, chcę dojść ja-koś, co się wtedy naprawdę działo.I jedyna osoba, jaka mi przychodzi do głowy,to jest jego żona.Ty ją znasz przecież? Wiesz, że to jest wstrząsające powiedziała Ania. Znam ją, owszem,ale to nie jest moja przyjaciółka. A co to w ogóle za rodzaj facetki?Ania milczała przez chwilę, porządkując zapewne wrażenia, którymi jąuszczęśliwiłam. Chyba nie będę powściągliwa zdecydowała się nagle. Otóż powiemci: ona pasuje do tego wszystkiego. Rozumiem, że już masz jakieś własne wnioski? A ty nie? Nie wierzę.Znałaś go przecież doskonale.To nagłe bogactwonależało do niego, nie do niej.Jeśli tam był, sam nikogo nie mordował i sam niekradł, a za to wszystko widział, w grę może wchodzić tylko jedno.Szantaż.Odetchnęłam potężnie i z wielką ulgą.Nareszcie się wyklarowało! Cieszę się bardzo, że to ty wymówiłaś to słowo, a nie ja.Usiłowałam nieszkalować go pośmiertnie, chociaż pchało mi się natrętnie właśnie coś takiego.Pytanie, kogo szantażował. Morderców oczywiście.Wnioskuję z tego, co mi powiedziałaś, mam na-dzieję, że mówiłaś porządnie i ściśle.Jeśli naprawdę nie znaleziono tam wtedyżadnych śladów wleczenia zwłok, morderców musiało być co najmniej dwóch.Poza tym, w grę wchodzi ten, jak mu tam, ten piękny. Terliczak. Terliczak.Jeśli tak wyraznie okazuje niechęć, jakiejś krzywdy zapewnedoznał.Nie sądzę, żeby też był szantażowany, bo teraz by się raczej cieszył i mil-czał, ale coś musiał stracić bezpowrotnie i już nie odzyska.Tak mi się to układa.Kajtek ich widział, znał albo wyśledził.Nasuwa mi się myśl o tym utopionymskąpcu, którego pieniądze znikły, logiczny wniosek, płacił szantażyście, a zatembył zamieszany w zbrodnię. Myślisz, że ci sami mordowali i ci sami zabrali bursztyn? Uważam, że tak.Ale, na ile się orientuję, ty to wiesz lepiej, ktoś inny gowywiózł, bo żaden z nich nie przyjechał z nim do Warszawy.Tę złotą muchęwidziano w Warszawie.Zgadza się? Całkowicie. Może nawet namówił ich do tego ten kupiec bursztynowy, może sam brałudział i tylko Kajtek go nie wypatrzył. A za to pozbawił ich łupu zauważyłam w zamyśleniu, bo oczyma i usza-mi duszy widziałam i słyszałam Terliczaka, jakby stał mi nad głową. Za zbrod-119nię konsekwencji nie ponieśli, ale nic na niej nie zarobili, przeciwnie, musielipłacić i płacić.Aż go w końcu otruli, zapewne przez posły. Przez wmieszanego kupca skorygowała Ania i wypiła resztkę swojejherbaty.Przeraziłam się, że zaraz powie coś o braku czasu i zechce zakończyć spo-tkanie, i zaproponowałam czym prędzej cokolwiek innego.Kawę, sok owocowy,wino, koniak.Ania po namyśle zaaprobowała kawę i koniak, uznawszy, iż takwstrząsający temat wymaga czegoś wyjątkowego. To nadzwyczajne, jak się nam wszystko w tej rozmowie układa powie-działam z podziwem. Porządkujesz wydarzenia! Zapomniałaś chyba, że to jest mój zawód odparła Ania spokojnie.Główne moje lektury składają się z akt sądowych i dochodzeniowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]