[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natychmiast podchwyciłem sedno sprawy i uświadomiłem sobie, jakim głupcem byłem, że nie wpadłem na to wcześniej.- Rozumiem - powtórzyłem.- Mam rozejrzeć się za kimś, kto odpowiada tym wymogom, a kto nadaje się na ofiarę.Poirot z westchnieniem przechylił się do tyłu.- Enfin! Jestem bardzo zmęczony.Przyślij mi Curtissa.Teraz wiesz, co masz robić.Swobodnie się poruszasz, możesz chodzić, gdzie chcesz, możesz śledzić ludzi, mówić z nimi, podglądać ich, kiedy się tego nie spodziewają.(Omal nie zaprotestowałem z oburzeniem, ale w porę się pohamowałem.Nie warto było wznawiać tak dawnych sporów).Możesz podsłuchiwać rozmowy, masz kolana, które jeszcze się zginają, co pozwala ci klękać i patrzeć przez dziurki od klucza.- Nie będę patrzeć przez dziurki od klucza! - przerwałem gwałtownie.Poirot przymknął oczy.- Doskonale! Nie będziesz patrzał przez dziurki od klucza.Pozostaniesz angielskim dżentelmenem i ktoś będzie zabity.To przecież nieważne.Dla Anglika najważniejszy jest honor.Twój honor jest ważniejszy niż cudze życie.Bien.Wszystko jest jasne.- Nie, do licha, Poirot.Poirot odpowiedział chłodno:- Przyślij mi Curtissa.Idź sobie.Jesteś uparty i bezgranicznie głupi.Chciałbym, żeby był tu ktoś inny, komu mógłbym zaufać, ale, niestety, muszę chyba cierpliwie znosić ciebie i twoje absurdalne zasady przestrzegania reguł gry.Skoro nie możesz używać swoich szarych komórek, bo ich nie posiadasz, używaj przynajmniej oczu, uszu i nosa, choćby w takim stopniu, w jakim pozwalają ci na to nakazy honoru.Nazajutrz odważyłem się podzielić z nim pomysłem, który już parokrotnie przychodził mi do głowy.Zrobiłem to raczej niepewnie, bo nigdy nie wiadomo, jaka będzie reakcja Poirota!- Zastanawiałem się nad tym, Poirot.wiem, że nie masz ze mnie wielkiej pociechy.Powiedziałeś, że jestem głupi.No cóż, to w pewnym sensie prawda.I jestem tylko w połowie tym człowiekiem, jakim byłem dawniej.Od śmierci Cinderelli.- Zamilkłem.Poirot wydał z siebie współczujący pomruk.- Ale jest tu ktoś, kto mógłby nam pomóc, właśnie taki człowiek, jaki nam jest potrzebny.Inteligencja, wyobraźnia, zaradność - przywykły do podejmowania decyzji, o bogatym doświadczeniu życiowym.Mam na myśli Boyda Carringtona.On by nam się nadał, Poirot.Zaufaj mu.Wciągnij go do tej sprawy.Poirot otworzył oczy i oświadczył z naciskiem:- Na pewno nie.- Dlaczego? Nie możesz zaprzeczyć, że jest wybitnie inteligentny, o wiele zdolniejszy niż ja.- To nie jest wcale trudne - stwierdził zgryźliwie Poirot.- Ale porzuć ten pomysł, Hastings.I pamiętaj.Nikomu się nie zwierzamy.Zrozumiałeś, hę? Zabraniam ci o tym z kimkolwiek mówić.- Dobrze, jeśli tak sobie życzysz, ale doprawdy, Boyd Carrington.- Tra la la la, Boyd Carrington.Opętał cię Boyd Carrington.Kim on w końcu jest? Rosłym mężczyzną, nadętym i zadowolonym z siebie, bo ludzie go nazywają ekscelencją.Owszem, nie brak mu taktu i ma pewien wdzięk.Ale wcale nie jest taki nadzwyczajny ten twój Boyd Carrington.Powtarza się, każdą historię opowiada kilkakrotnie, a co gorsza, ma taką złą pamięć, że sprzedaje ci anegdotę, którą usłyszał od ciebie! Człowiek o wybitnych zdolnościach? Bynajmniej! Stary nudziarz, gaduła.enfin, pyszałkowaty bufon!Rozjaśniło mi się w głowie.Rzeczywiście, Boyd Carrington nie miał dobrej pamięci.I istotnie popełnił gafę, która, jak teraz zrozumiałem, doprowadziła Poirota do pasji.Poirot opowiedział mu wydarzenie z czasów swej służby w belgijskiej policji i ledwie parę dni później, kiedy siedzieliśmy w kilka osób w ogrodzie, Boyd Carrington, w słodkiej niewiedzy, zwrócił się z tą samą historyjką do Poirota, poprzedzając ją słowami: „Pamiętam, że szef paryskiej Sűreté mówił mi.”Teraz pojąłem, jak to rozjątrzyło mego przyjaciela.Taktownie nic już nie dodałem i wycofałem się.Postanowiłem przejść się po ogrodzie.W pobliżu nikogo nie było i powędrowałem sobie przez zagajnik w górę, aż do porosłego trawą pagórka, na którym stała przypominająca nieco stonogę altana w stanie daleko posuniętej ruiny.Tutaj usiadłem, zapaliłem fajkę i pogrążyłem się w rozmyślaniach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]