[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie sądzę, kochanie  odparł stanowczo jej mąż. Ja również nikogo nie wi-działem. Ta kobieta mogłaby stwierdzić, że widziała wszystko  warknął Hardcastle, wra-cając do samochodu. Nie sądzisz, że rozpoznała fotografię?Hardcastle potrząsnął głową. Wątpię.Ona chce myśleć, że go widziała.Zbyt do-68 brze znam ten rodzaj świadków.Kiedy ją przycisnąłem, nie potrafiła podać szczegó-łów. Rzeczywiście. Mogła siedzieć naprzeciw niego w autobusie, albo coś podobnego.Przyznaję.Alecałe to  przypominam sobie , to są jej pobożne życzenia.A ty co myślisz? To samo. Nie uzyskaliśmy wiele  westchnął Hardcastle. Oczywiście, są drobiazgi wy-glądające dziwnie.Na przykład to niemożliwe, by pani Hemming  bez względu nato, jak jest zakochana w swoich kotach  wiedziała tak niewiele o sąsiadce, panniePebmarsh.A także by tak zupełnie nie interesowała się morderstwem. Ta kobieta jest mało przytomna. Roztargniona  powiedział Hardcastle. Kiedy spotykasz roztargnioną kobie-tę, to wokół niej może się palić, mogą zdarzać się włamania i morderstwa, a ona nic niezauważy. Jest dobrze odgrodzona siatkami, a te wiktoriańskie krzewy nie pozwalają zoba-czyć nic z tego, co dzieje się u.sąsiadów.Wrócili na posterunek.Hardcastle uśmiechnął się szeroko do przyjaciela i powie-dział: No, sierżancie Lamb, jest pan wolny. Nie składamy więcej wizyt? Teraz nie.Pózniej muszę złożyć jeszcze jedną, ale nie zabieram ciebie. Cóż, dziękuję za dzisiejszy poranek.Mógłbyś dać do przepisania na maszyniemoje notatki?  podał kilka kartek. Mówiłeś, że rozprawa jest pojutrze? O której? O jedenastej. W porządku.Do tego czasu wrócę. Wyjeżdżasz? Muszę pojechać jutro, żeby złożyć raport. Domyślam się komu. Nie przyznawaj się do tego.Hardcastle wyszczerzył zęby. Pozdrów serdecznie starego. Być może złożę także wizytę specjaliście. Specjaliście? Po co? Coś ci dolega? Nic, tylko wstręt do głupoty.Nie miałem na myśli specjalisty tego rodzaju.Idę dokogoś z twojej branży. Scotland Yard? Nie.Prywatny detektyw, przyjaciel mego taty i mój.Ta twoja dziwaczna historia towłaśnie coś dla niego.Uwielbia takie sprawy, bawią go.Pomyślałem, że trzeba go ucie-69 szyć. Jak się nazywa? Herkules Poirot. Słyszałem o nim.Myślałem, że nie żyje. %7łyje.Mam wrażenie, że się nudzi.To jest gorsze.Hardcastle popatrzył na niego ciekawie. Dziwny z ciebie facet, Colinie.Masz takich niezwykłych przyjaciół. Nie wyłączając ciebie  odparł Colin, uśmiechając się. Rozdział dwunastyPożegnawszy Colina inspektor Hardcastle popatrzył na adres zapisany porządniew notesie i skinął głową.Wsunął notes do kieszeni i zaczął załatwiać rutynowe sprawy,piętrzące się na jego biurku.Miał przed sobą pracowity dzień.Posłał po kawę i sandwicze, otrzymał od sierżantaCraya raporty, niestety niezbyt pomocne.Na dworcu ani na przystankach autobuso-wych nikt nie rozpoznał pana Curry.Badania laboratoryjne odzieży zabitego nie wnio-sły nic do sprawy.Ubranie było uszyte przez dobrego krawca, ale jego nazwisko zo-stało usunięte.Czy była to troska o zachowanie anonimowości ze strony pana Curry?A może ze strony jego zabójcy? Pomocne w identyfikacji szczegóły dentystyczne krą-żyły we właściwych działach i miały przynieść jakieś uściślenia, ale to wymagało trochęwięcej czasu.Chyba, że pan Curry był obcokrajowcem? Hardcastle rozważył tę myśl.Możliwe, że ofiara była Francuzem, choć ubranie zdecydowanie nie było francuskie.Brak znaków z pralni również nie pomagał.Hardcastle nie niecierpliwił się.Identyfikacja była często bardzo powolnym proce-sem.W końcu jednak zawsze ktoś posuwał sprawę do przodu.Pralnia, dentysta, lekarz,gospodyni.Zdjęcie zabitego krążyło po komisariatach, było reprodukowane w gaze-tach.Prędzej czy pózniej pan Curry zostanie zidentyfikowany.Tymczasem trzeba było wykonać różne zadania i to nie tylko dotyczące tej sprawy.Hardcastle pracował bez wytchnienia aż do pół do szóstej.Spojrzał na zegarek i zdecy-dował, że nadszedł czas na wizytę, którą zamierzał złożyć.Sierżant Cray informował, że Sheila Webb wróciła do swoich obowiązków w Biu-rze Cavendish, że o piątej zaczęła pracę z profesorem Purdym w hotelu  Curlew i byłomało prawdopodobne, by wyszła wcześniej niż o szóstej.Jakże się nazywa ta ciotka? Lawton  pani Lawton, Palmerston Road 14.Nie wziąłpolicyjnego wozu.Postanowił zrobić krótki spacer.Palmerston Road była ponurą uliczką, pamiętającą lepsze dni.Inspektor zauważył,71 że domy były przeważnie podzielone na mieszkania i apartamenty.Kiedy skręcił zaróg, zbliżająca się z przeciwnej strony dziewczyna zawahała się.Inspektor pomyślał, żechce zapytać go o drogę.Jednak, jeżeli tak było, widocznie rozmyśliła się i przeszła kołoniego.Zdziwił się, dlaczego nagle przyszły mu do głowy buciki.Buty& Nie, jeden bucik.Twarz dziewczyny kogoś mu przypominała, kogoś, kogo niedawno widział& Może roz-poznała go i chciała z nim porozmawiać?Zatrzymał się na moment patrząc za nią.Szła teraz dość szybko.Kłopot polegał natym, że miała zwyczajną twarz, jedną z tych, które trudno zapamiętać, chyba że ma sięszczególny powód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl