[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poprzednie wakacje spędziłam na kontynencie i tak naprawdę dawno nie widziałam rodziców.Przyjeżdżali do Szwajcarii zabrać mnie ze szkoły raz czy dwa.ale to wszystko.Wyglądali jak zwykle, tyle że starzej.Ojciec chyba chorował.Robił się coraz słabszy.Nie wiem, czy chodziło o serce, czy o coś innego.Po prosta nie myśli się o tym.Matka stała się trochę nerwowa.Nic była hipochondryczką, ale lubiła przejmować się swoim zdrowiem.Między nimi panowały dobre, przyjacielskie układy.Niczego nie zauważyłam.- Tylko czasami - Celia przerwała na chwilę.- Czasami coś przychodzi do głowy.Nie myśli się, że to cos poważnego, albo ze to prawda.po prostu czasem zastanawiasz się, czy.- Chyba lepiej, jak nie będziemy już o tym mówić - przerwała pani Oliver - Nie musimy nic wiedzieć ani odkryć.Wszystko skończyło się i jest za nami.Werdykt był w zupełności wystarczający.Żadnych wskazówek.motywów.Nikt nie pytał, czy twój ojciec planował zabić matkę albo czy twoja matka planowała zabić ojca.- Gdybym zastanawiała się, co jest bardziej prawdopodobne - powiedziała Celia - uznałabym, że ojciec zabił matkę.Myślę, w jest bardziej naturalne, jeśli mężczyzna strzela do kogoś.Jeśli z jakichś powodów strzela do kobiety.Myślę, że kobieta, taka kobieta jak moja matka, nie zastrzeliłaby mojego ojca.Jeśli chciałaby go zabić, wybrałaby raczej inny sposób.Ale nie sądzę, żeby którekolwiek z nich życzyło drugiemu śmierci.- Więc mógł to być ktoś z zewnątrz?- Tak, ale co właściwie znaczy z zewnątrz? - zastanowiła się Celia.- Kto jeszcze mieszkał w domu?- Gospodyni, starsza, niedowidząca i niedosłysząca; dziewczyna spoza kraju, au pair[11], moja dawna guwernantka.Bardzo miła.Wróciła, by zaopiekować się moją matką po jej pobycie w szpitalu.Była jeszcze ciotka, której nigdy zbytnio nie kochałam.Nie wydaje mi się, żeby któreś z nich mogło żywić urazę do rodziców.Nikt nie zyskiwał na ich śmierci, oprócz mnie i mojego brata Edwarda, młodszego ode mnie o cztery lata.Dziedziczyliśmy wszystkie pieniądze, ale nie było ich zbyt wiele.Ojciec miał emeryturę.Mama - własne, niewielkie dochody.Nie istniało nic, co mogłoby okazać się ważne.- Przepraszam - powiedziała pani Oliver - przepraszam, jeśli zdenerwowałam cię pytaniami.- Nie zdenerwowałaś mnie.Postawiłaś problem, który mnie zainteresował.Teraz bowiem jestem w takim wieku, że chciałabym wiedzieć.Byłam do nich przywiązana tak, jak jest się przywiązanym do swoich rodziców.Nie z pasją, zwyczajnie.Ale uświadomiłam sobie, że właściwie nie wiem, jacy byli naprawdę.Jak wyglądało ich życie.Co miało dla nich znaczenie.O tym nie wiem kompletnie nic.A szkoda.To jak drzazga, coś, co w tobie tkwi i nie można o tym zapomnieć.Tak.Chciałabym wiedzieć.Ponieważ wtedy nie musiałabym już o tym myśleć.- Więc myślisz o tym?Celia patrzyła na nią przez chwilę.Wyglądała tak, jakby próbowała podjąć decyzję.- Tak - odrzekła wreszcie.- Myślę o tym niemal bez przerwy.Muszę coś z tym zrobić, jeśli wiesz, o co mi chodzi.Tak samo sądzi Desmond.ROZDZIAŁ PIĄTYStare grzechy rzucają długie cienieHerkules Poirot pchnął obrotowe drzwi.Przytrzymując je ręką, wszedł do niewielkiej restauracji.Nie było tu zbyt wielu osób.Możliwe, że była to kwestia pory nie dość odpowiedniej, Poirot wypatrzył więc wkrótce mężczyznę, z którym miał się spotkać.Krępy, mocno zbudowany inspektor Spence podniósł się od stolika w rogu.- Świetnie - stwierdził inspektor.- A więc dotarł pan.Znalazł pan restaurację bez kłopotów?- Bez najmniejszych.Pańskie wskazówki były nadzwyczaj dokładne.- Przedstawię panów.Nadinspektor Garroway, monsieur Herkules Poirot.Garroway był wysokim, szczupłym mężczyzną o pociągłej, ascetycznej twarzy i siwych włosach z niewielką łysiną przywodzącą na myśl tonsurę, która nadawała mu wygląd duchownego.- Doskonale - wyraził swe zadowolenie Poirot.- Jestem na emeryturze, oczywiście - wyjaśnił Garroway - ale pewnych spraw się nie zapomina.Nawet jeśli należą do przeszłości i większość ludzi już ich nie pamięta.Herkules Poirot omal nie powiedział: “Słonie pamiętają”, ale powstrzymał się w porę.To zdanie tak nierozerwalnie łączyło się w jego myślach z panią Ariadną Oliver, że z trudem nie wypowiadał go na głos w sytuacjach, w których byłoby zupełnie nie na miejscu.- Mam nadzieję, że nie zaczął się pan niecierpliwić - odezwał się inspektor Spence.Wysunął krzesło i trzej panowie usiedli.Przyniesiono menu.Inspektor Spence, najwyraźniej przywiązany do tej właśnie restauracji, pomagał im dokonać wyboru.Garroway i Poirot złożyli zamówienie.Potem rozsiedli się wygodniej i zaczęli sączyć sherry.Oceniali się nawzajem w ciszy, zanim zaczęli rozmowę.- Winien jestem przeprosiny - powiedział Poirot.- Naprawdę winien jestem panu przeprosiny za to, że staję przed panem z pytaniami dotyczącymi sprawy dawno zamkniętej.- Ciekawi mnie - odrzekł Spence - co w tej sprawie pana zainteresowało.W pierwszej chwili pomyślałem.że chęć grzebania w przeszłości nic pasuje do Herkulesa Poirota.Może tamto zdarzenie wiąże się z czymś, co dzieje się obecnie, albo nagle zaciekawił pana niewytłumaczalny prawdopodobnie wypadek? Zgodzi się pan ze mną?Spojrzał ponad stołem.- Nadinspektor Garroway, wówczas jeszcze inspektor, prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa Ravenscroftów.Jest moim starym przyjacielem, więc skontaktowałem się z nim bez problemów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]