[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemawia do ich dramaturgia, nawet jeśli nie bardzo rozumieją rzeczywistość.W końcu Emir, jak zwykli nazywać go współpracownicy, stanie się nowym Mahdim, ostatecznym arbitrem na skalę światowego islamu.Wewnątrzreligijne dysputy (na przykład sunnitów z szyitami) zamierzał rozstrzygać fatwą – lub przeciwnie, zapowiedzią tolerancji religijnej; to wzbudziłoby podziw nawet u jego wrogów.W końcu czyż nie istnieją setki odłamów chrześcijaństwa? A przecież w większości jakoś się dogadują.Mógłby nawet okazać tolerancję.Żydom – choć to trzeba odłożyć na później, kiedy już zdobędzie władzę absolutną i zasiądzie w skromnym pałacu pod Mekką.Skromność to cnota przydatna religijnym przywódcom.Jak powiedział poganin Tukidydes, jeszcze przed nadejściem Proroka, ze wszystkich demonstracji władzy największe wrażenie robi powściągliwość.Dążył do ładu ostatecznego.Osiągnięcie go wymaga czasu i cierpliwości, a sukces jest niepewny.Niestety, musiał polegać na zelotach, każdy z nich miał rozum, a w konsekwencji – własne poglądy.Tacy ludzie mogli obrócić się przeciw niemu.Choćby nawet wierzyli, choćby byli prawdziwie pobożni jak Mahomet.Mahomet, niechaj go Allah błogosławi, był najczcigodniejszym z ludzi i prowadził słuszną walkę z pogańskimi bałwochwalcami, to on tworzył wspólnotę wiernych.A czy Emir jest czcigodny? Trudne pytanie.Czyż islamu nie trzeba uwspółcześnić, zamiast pozwalać mu tkwić w przeszłości? Czy Allah chce, by Jego wyznawcy byli więźniami siódmego wieku? Na pewno nie.Islam był niegdyś skarbnicą ludzkiej wiedzy, religią nauki i postępu.Niestety, zszedł z tej ścieżki pod rządami wielkiego chana, po czym doznał prześladowań ze strony innowierców z Zachodu.Emir naprawdę wierzył w Koran i nauki imamów, nie zamykał jednak oczu na otaczający go świat.Ani też na naturę człowieka.Ci, którzy posiedli władzę, strzegli jej zazdrośnie.Religia miała z tym niewiele wspólnego.Sama władza działała jak narkotyk.Ludzie zaś potrzebowali czegoś, a najlepiej kogoś, za kim mogli podążać.Wolność, w rozumieniu europejskim czy amerykańskim, często oznaczała chaos.Tego też nauczył się w Hyde Parku.Musi panować ład.A on może go zapewnić.A więc Uda bin Sali nie żyje, zamyślił się, upijając łyk soku.To wielkie nieszczęście dla Udy, ale tylko drobna niedogodność dla organizacji.Organizacja miała dostęp.no, może nie do morza pieniędzy, ale przynajmniej do sporej liczby rozległych jezior gotówki.Uda zarządzał tylko jednym z mniejszych.Szklanka soku pomarańczowego spadła ze stołu, lecz na szczęście nie zaplamiła dywanu.Nie wymagało to żadnej reakcji z jego strony, nawet przez pośredników.– Ahmedzie, to smutna wiadomość, ale nie ma dla nas większego znaczenia.Nie trzeba podejmować żadnych działań.– Będzie, jak rozkażesz – odparł z szacunkiem Ahmed Musa Matwalli.Rozłączył się.Komórka była klonowana.Kupił ją na ulicy od złodzieja w tym jednym tylko celu.Potem wrzucił ją do Tybru z Ponte Sant’Angelo.Zwykły środek bezpieczeństwa, gdy chodzi o rozmowę z wielkim dowódcą organizacji.Jego tożsamość znali nieliczni, najbardziej oddani wyznawcy.Na szczytach władzy przestrzegano ścisłych zasad bezpieczeństwa.Wszyscy przestudiowali różne podręczniki dla oficerów wywiadu.Najlepsze z nich kupili od byłego oficera KGB, który zmarł po transakcji.Tak przynajmniej napisano.Reguły są proste i przejrzyste.Nie odstępowali od nich ani na jotę.Inni bywali beztroscy i już zapłacili za własną głupotę.Dawny Związek Radziecki był znienawidzonym wrogiem, lecz jego pachołkowie to nie głupcy.Tylko niewierni.Ameryka, Wielki Szatan, wyświadczyła światu przysługę, niszcząc ten poroniony twór.Zrobiła to, rzecz jasna, wyłącznie dla własnej korzyści, ale to także musiało zostać zapisane ręką Boga, służyło bowiem również interesom wyznawców.A czy człowiek mógł ułożyć lepszy plan niż plan samego Allaha?Rozdział 19PIWO I ZABÓJSTWOLot do Monachium przebiegł gładko.Niemieccy celnicy byli formalistami, ale swoją robotę wykonywali sprawnie.Taksówka mercedes-benz zawiozła ich do hotelu Bayerischer.Nowy cel nazywał się Anas Ali Atef.Narodowość egipska, zawód wyuczony, choć niewykonywany, inżynier budownictwa wodno-lądowego.Wzrost: metr siedemdziesiąt dwa, waga: sześćdziesiąt pięć kilogramów.Gładko ogolony, czarne włosy, ciemnobrązowe oczy.Na laptopach mieli jego adres i zdjęcie.Ponoć był dobry w walce wręcz i sprawnie posługiwał się bronią palną.Kurier wroga, werbował też nowe talenty – jednego z nich zastrzelono w Des Moines w Iowa.Jeździł szarym sportowym audi TT.Mieli nawet numer rejestracyjny.Problem: mieszkał z Niemką, Trudl Heinz, w której był najwyraźniej zakochany.Jej zdjęcie też mieli.Nie wyglądała może na modelkę, ale i nie na lafiryndę.Brązowe włosy, niebieskie oczy, metr siedemdziesiąt wzrostu, pięćdziesiąt cztery kilogramy wagi.Ślicznie się uśmiechała.Szkoda, pomyślał Dominic, że ma kiepski gust, jeśli chodzi o mężczyzn, ale to nie mój problem.Anas regularnie chodził do jednego z kilku monachijskich meczetów, zaledwie o przecznicę od jego mieszkania.Kiedy już Dominic i Brian zameldowali się w hotelu i przebrali, pojechali tam taksówką.Na miejscu znaleźli przyjemny bar z grillem – Gasthaus – i ogródkiem, z którego mogli obserwować okolicę.– Czy wszyscy Europejczycy lubią siedzieć na chodniku i jeść? – dziwił się Brian.– Pewnie łatwiejsze to niż wycieczka do zoo – stwierdził Dominic.Trzypiętrowa kamienica wyglądała jak cementowy kloc.Pomalowana na biało, z płaskim dachem, osobliwie przypominała stodołę.Była zadziwiająco czysta.Wszystko w Niemczech było sterylne jak sala operacyjna, ale czy to źle? Nawet samochody nie były tu tak brudne jak w Stanach.– Was darf es sein? – spytał kelner, stając przy stoliku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]