[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Christopher czuł, jak tamten wyślizguje się z ciała, jak już niedziałają jego złość i zdecydowanie.Ciało mężczyzny zwiotczało, przestało oddychać,a kiedy chłopcu pasek wypadł z ręki, popłynęła jedynie cienka strużka krwi.Christopher usiadł jak sparaliżowany.Poczuł obezwładniające pragnienie, byobudzić się i stwierdzić, że wszystko było tylko koszmarnym snem.Tak się jednak nie stało.Pochylił się, zdjął pasek z kikuta, rozprostował rzemieńi zaczął mu się przyglądać.Cały był umazany krwią.Krwią człowieka, krwią kogoś niewinnego, kto stał sięnarzędziem Koherencji.Christopher obejrzał się od góry do dołu.Wyglądał, jak gdyby właśnie dokonałjakiejś masakry.I wydawało mu się, że wciąż słyszy głos Koherencji niczym dzwiękzapętlony w ośrodku słuchu.A kiedy już powrócisz, to spotkasz się z przyjaciółmi, którzy właśnie jadą doSeattle& 78 | Christopher nie wiedział, jak długo siedział w kucki przy zabitym.Dotego, aby się podnieść, skłonił go dopiero jakiś ruch.Stanął przed nim Georgez nienaturalnie szeroko otwartymi oczami i uniesioną dłonią, w której trzymał strzałę. Tę  powiedział. Tę strzałę wypuściłem. Kiedy się odwrócił, trafiłemw wyłącznik, dokładnie w sam środek.Strzał za dziesięć punktów. Jego dłońopadła, drżał. Człowieku, do jasnej cholery.Ja ich zabiłem.Zabiłem dwóch ludzi!Był bliski płaczu.George, który zawsze pokazywał kamienną twarz, bez względuna to, co się wokół działo. Ty ich nie zabiłeś  zaprzeczył gwałtownie Christopher, a wściekłość, jakazabrzmiała w jego głosie, zaskoczyła nawet jego samego. To absolutnie nie byłatwoja wina.Zcigali nas.Strzelali do nas.Tylko się broniliśmy.A to, że trafiłeśw główny wyłącznik, to nieszczęśliwy wypadek.Odruchowo zerknął na pastransmisyjny, na stertę zaklinowanych, zakrwawionych pni drzew, na trociny orazstrzępy ludzkiego ciała. Poza tym każdy normalny człowiek zdołałby uskoczyć przed tymi pniami, kiedystaczały się z rampy.Każdy normal  ny człowiek po prostu zeskoczyłby z taśmyi byłoby po wszystkim.Ale ci dwaj nie byli normalnymi ludzmi.To byli Upgra-derzypołączeni z Koherencją przez sieć telefonii satelitarnej.Nie byli w stanie zareagowaćwystarczająco szybko.Koherencja ich tutaj przysłała, chociaż było jasne, że będą sięgramolić jak żółwie.Jeżeli ktokolwiek jest winien ich śmierci, to właśnie Koherencja.George wpatrywał się w przestrzeń.Trudno było stwierdzić, czy słowaChristophera jakoś do niego dotarły. Myślał, że odchodzi do Ducha Koherencji, prawda?  zapytał wreszcie cicho.Tak jak niektórzy Indianie wierzą, że gdy umierają, to odchodzą do Wielkiego Ducha.Do Manitou. Z wyraznym trudem skierował spojrzenie na martwego mężczyznę.Chociaż Duch Koherencji to przecież coś technicznego.Christopher spojrzał na martwego człowieka.Teraz, kiedy ulotniło się z niegożycie, wyglądał jak odrzucona część ubrania. Nie wiem.W każdym razie jego dusza jeszcze przed śmiercią połączyła sięz Koherencją.W momencie, gdy otrzymał chip.Ponownie się nachylił i uważniej przyjrzał plecakowi mężczyzny.Wystawałaz niego antena, a u góry skrzynki, która musiała być telefonem satelitarnym,przymocowano kolejny aparat, wyglądający, jakby był zrobiony ręcznie: szare,plastikowe pudełko, które można kupić w domach sprzedaży wysyłkowej dlamajsterkowiczów-elektroników.Christopher szarpnął, ale nie zdołał oddzielićurządzeń.Zrezygnowany, wyprostował się. Musimy stąd znikać.Pozostali Upgraderzy są już w drodze. To prawie cud, że jeszcze nie krążył nad nimi śmigłowiec. Racja. George jakby nagle ocknął się z transu. Spadamy.Pobiegli.Indianin przodem, Christopher za nim.Najpierw do głównego wyjściaz hali, a potem wokół budynku do auta.%7ładnego śmigłowca, nikogo jak okiemsięgnąć.Jeszcze.George pierwszy dopadł auta, łuk i strzały cisnął na tylne siedzenie, szybkousadowił się za kierownicą i nim zjawił się Christopher, już uruchomił silnik. Jak myślisz?  spytał przez zaciśnięte zęby, gdy chłopak zapinał pas i zamykałdrzwi. To byli prawdziwi policjanci? Nie mam pojęcia. Bo skoro już przy tym jesteśmy. George tak dodał gazu, jak gdyby zamierzałjeszcze dzisiaj dotrzeć do Meksyku. Z Indianami, którzy zabijają białychpolicjantów, sprawę załatwia się szybko. Bzdura!  W głosie Christophera znowu pojawiła się wściekłość. Nie zabiłeśich, ile razy mam ci to powtarzać?  Nagle Christopherowi coś przyszło do głowy.Zatrzymaj się! Co? Zatrzymaj się!George zatrzymał się tuż przed wyjazdem z tartaku. Muszę coś zabrać. Christopher ponownie otworzył drzwi i podbiegł do auta,którym przyjechali Upgraderzy.Nie było zamknięte.Na tylnym siedzeniu leżałapłaska walizeczka.Otworzył ją, rzucił okiem na zawartość, zatrzasnął zamek, złapałza uchwyt i biegiem wrócił do George a. Dobra  wysapał. Jedz.George dodał gazu, wypadł na drogę, a potem ruszył w górę wzniesienia takszybko, jak tylko pozwalało na to jego stare auto. Co to jest?  zapytał, wskazując głową w stronę walizeczki. Coś, czego będziemy potrzebować  odparł Christopher. U%7łYCIE BRONI 79 | Bezpiecznie dotarli do kryjówki. Potrzebujemy jakiegoś miejsca, gdzie przez kilka godzin nikt nam nie będzieprzeszkadzał  oznajmił Christopher, kiedy jeszcze jechali. Nie ma problemu  stwierdził George. W rezerwacie jest pełno takich miejsc.Teraz byli już w jakimś lasku, niewiele większym od boiska futbolowego,przycupniętym w obniżeniu terenu, gdzie drzewa mogły spokojnie rosnąć osłonięteprzed wiatrem z prerii.Przez zagajnik płynął niewielki strumień.Auto stało ukrytewśród gęstych krzaków i owych drzew.Wielu prostych, stabilnych, wyrośniętychdrzew.Jedno z nich miało odegrać ważną rolę w przyszłych wydarzeniach.Christopher czuł, że coś mocno ściska go wewnątrz brzucha, i to tak bardzo, jakjeszcze nigdy dotąd.Cierpiał regularne skurcze.Wszystko w nim krzyczało, abyuciekał, schował się w jakiejś norze, naciągnął kołdrę na głowę, zamknął oczy i jużo niczym więcej nie myślał, a przede wszystkim o nikim.Opanował się jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl