[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyodrębnilibyśmy pół dzielnicy. Sąsiedzi coś zauważyli? Tylko pani z naprzeciwka, która zgłosiła na policji, że widziała światło latarki. Morelli oparł się o stół w kuchni i założył ręce. Jeszcze jakieś pytania? Wiesz, kto zabił Andersa? Nie.A ty?Opłukałam talerz i wstawiłam go do zmywarki. Nie. Zerknęłam na Morellego. Jak Anders dostał się do sklepu? Słyszałam,jak gmera w zamku.Najpierw sądziłam, że ma klucz, ale drzwi się nie otworzyły.Więcdoszłam do wniosku, że pewnie próbuje otworzyć zamek wytrychem. Nie znalezliśmy śladów włamania. Możemy o tym porozmawiać nieoficjalnie? Chyba czytasz w moich myślach. Nie mówię ci tego jako policjantowi, prawda?79 Prawda.Nalałam sobie szklankę mleka. Oto, co wiem.Tylne drzwi sklepu Mo były zamknięte.Otworzyłam je kluczem,który znalazłam w jego mieszkaniu.Po wejściu znowu je zamknęłam.Były zamkniętena klucz, kiedy Ronald Anders chciał się dostać do środka.Najpierw wydawało mi się,że ma klucz, ale drzwi się nie otworzyły.Przez parę minut szarpał się z nimi i wreszciezamek ustąpił.Znalazłeś przy nim coś, czego mógłby użyć do otworzenia zamka? Nie. Znalezliście przy nim klucz do sklepu? Nie.Uniosłam brwi.Morelli też uniósł brwi. Ktoś chyba ukradł klucz, który się nie sprawdził powiedziałam. A może ktośotworzył drzwi tym parszywym kluczem, wpuścił Ronalda Andersa, zniknął na paręminut, wrócił i go zabił.Oboje westchnęliśmy.Logika podpowiadała, że jedyną osobą, posiadającą ten par-szywy klucz musiał być wujek Mo.A w świetle odkrycia, iż wujek Mo bywał czasem naStark Street, hipoteza o jego znajomości z Ronaldem Andersem wcale nie wydawała siętak nieprawdopodobna.Może wszystko to ma związek z narkotykami.Może Mo jestćpunem.Jasny gwint, może sam sprzedaje narkotyki.Po przejrzeniu jego lektur do po-duszki byłam skłonna uwierzyć niemal we wszystko. Czy ktokolwiek rozmawiał z dzieciakami, które przychodziły do sklepu? spyta-łam Morellego. Nigdy nie słyszałeś, żeby ze sklepu Mo wychodziły jakieś prochy? Wprost odwrotnie powiedział Morelli. Sklep Mo był strefą bezpieczeństwa.Mo jest w ochotniczej organizacji przeciwnarkotykowej.Wszyscy o tym wiedzą.Wpadłam na inny pomysł. Co to za organizacja? Na tyle zorganizowana, że mogłaby zamordować handla-rza narkotyków?Morelli obrzucił mnie nieprzeniknionym spojrzeniem właściwym policjantom. To by było bardzo dziwne ciągnęłam. Kochany, staroświecki dziadek okazu-je się mordercą.Zemsta inicjatywy prywatnej.Anders dostał w plecy.Miał broń, ale po nią nie sięgnął.Znaleziono ją, kiedy po-licjanci odwrócili ciało.Była zatknięta za pleciony pasek raperskich spodni Andersa.Osoba, która stanie przed sądem oskarżona o jego zabójstwo, będzie się musiała ciężkonapracować, żeby udowodnić, iż strzelała w samoobronie. Koniec? spytałam. Na razie.Morelli był ubrany w dżinsy, wysokie buty i koszulę z podwiniętymi rękawami.Dopasa miał przypięty służbowy pistolet.Zdjął z wieszaka wojskową kurtkę.80 Będę ci wdzięczny, jeśli przez parę dni powstrzymasz się od wycieczek poza gra-nice kraju powiedział. Jejku, to co ja zrobię z tymi biletami do Monako?Połaskotał mnie pod brodą, uśmiechnął się i poszedł sobie.Przez chwilę wpatrywa-łam się w zamknięte drzwi.Połaskotał mnie pod brodą.Co to znaczy? Niegdyś Morel-li usiłował wsadzić mi język aż do gardła.A przynajmniej zrobić jakąś sprośną uwagę.Kiedy się nad tym zastanowiłam, doszłam do wniosku, że od dnia, w którym przyniósłmi pizzę, zachowywał się jak dżentelmen.A wczorajsza noc? Wyszedł, nie uścisnąwszymi nawet ręki.Spojrzałam w lustro.Włosy nadal miałam wciśnięte pod włóczkową narciarkę.Nie-specjalnie seksownie, ale do tej pory Morellemu takie rzeczy nie przeszkadzały.Zdję-łam czapkę i moje włosy ukazały się w całej krasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]