[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostało jeszcze sporo z chłopca, który był potwornie roztrzę­siony z powodu względów, które mu okazywałam.– Tak, chyba masz rację.– Pug roześmiał się.– Ty zresztą też w pewnym sensie nie zmieniłaś się albo jeśli nawet, to zachowałaś przynajmniej zdolność wprowadzania mężczyzn w stan roztrzęsienia wewnętrznego, gdy można przyjąć reakcję Lauriego za miarę twego oddziaływania.Spojrzała na niego rozpromienionym wzrokiem.Na ustach rozkwitł czarujący uśmiech.Pug poczuł gdzieś głęboko w sercu delikatne ukłucie, echo młodzieńczych uczuć do dziewczyny.Teraz jednakże nie czuł niepokoju i niepewności.Wiedział, że zawsze będzie kochał Carline, chociaż nie w taki sposób, o jakim śnił, będąc chłopcem.Było to coś znacznie więcej niż nagły poryw namiętności i coś innego niż głęboko tkwiąca w sercu więź z Kalała.Wiedział, że zawsze będzie darzył Car­line prawdziwą, pozbawioną podtekstów, przyjaźnią i przy­wiązaniem.Carline nawiązała do ostatniej uwagi Puga.– Czy to ten piękny blondyn, z którym rozmawiałeś kilka minut temu? Kto to?Pug uśmiechnął się znacząco.– Wszystko wskazuje, że to twój najbardziej oddany sługa.Laurie, trubadur z Tyr-Sog i łobuz o nie ograniczonym sprycie i zniewalającym uroku osobistym.W jego piersi bije gorące ser­ce i mieszka nieustraszony duch.To prawdziwy przyjaciel.Opo­wiem ci kiedyś, jak z narażeniem własnego życia ocalił moje.Carline przechyliła śmiesznie głowę na bok.– Ten pan wydaje mi się coraz bardziej intrygujący.– Pug odetchnął z ulgą.Mimo upływu ładnych paru lat, wię­kszego opanowania i ciężkich, życiowych doświadczeń była to wciąż ta sama, dawna Carline.– Obiecałem mu kiedyś żartem, że ci go przedstawię.Je­stem pewien, że nic nie sprawiłoby mu teraz większej radości niż możliwość spełnienia tej obietnicy.– Trzeba to będzie jakoś zaaranżować.– Wstała.– Ale teraz, Pug, obawiam się, że najwyższy już czas, bym przy­gotowała się do koronacji.Za chwilę zaczną bić w dzwony i przybędą kapłani.Porozmawiamy później.Pug również podniósł się z ławy.– Czekam na to z niecierpliwością, Carline.Podał jej ramię.W tym momencie usłyszał za sobą czyjś głos.– Pug, panie Pug, czy mógłbym zamienić kilka słów.Odwrócili się oboje.O kilka kroków dalej, w głębi ogródka stał Martin Długi Łuk.Skłonił się przed Księżniczką.– Mistrz Długi Łuk! To tu się ukrywasz! Nie widziałam cię od wczoraj.– Chciałem być sam przez jakiś czas.– Martin uśmie­chnął się lekko.– W Crydee, kiedy przychodzi na mnie taki nastrój, zaszywam się po prostu w lesie.Tutaj.– wskazał ruchem ręki ogromne, tarasowate ogrody – to najlepsze, co udało mi się znaleźć.Spojrzała na niego spod oka, jakby chciała go zbesztać, lecz po chwili wzruszyła tylko lekko ramionami i uśmiechnę­ła się.– No cóż, mam nadzieję, że uda ci się znaleźć czas, by wziąć udział w uroczystościach koronacyjnych.A teraz, jeśli panowie pozwolą, muszę uciekać.Późno już.– Przyjęła z wdzię­kiem ich grzeczne pożegnanie i zostawiła samych.– Cieszę się, że znowu cię widzę, Pug.– I ja również, Martin.Ze wszystkich moich starych przy­jaciół ty ostatni mnie witasz.Poza tymi, którzy są w Crydee i których zobaczę później, ty zamykasz listę.Wróciłem do domu.– Pug spostrzegł, że Martina coś gryzie.– Martin, czy coś się stało?Łowczy spojrzał w dal ponad ogrodami i miastem na daleki, morski horyzont.– Lyam powiedział mi, Pug.Powiedział także, że i ty wiesz.Pug natychmiast zrozumiał.– Byłem przy śmierci twego ojca, Martin – powiedział cichym, spokojnym głosem.Martin zaczął powoli iść przed siebie, aż dotarł do niskiego, kamiennego murku okalającego ogród.Wsparł się mocno o wy­stające głazy.– Mojego ojca.– powiedział z goryczą w głosie.– Tyle lat czekałem, by powiedział do mnie: „Martin, jestem twoim ojcem”.– Przełknął z trudem ślinę.– Nigdy nie ob­chodził mnie spadek, dziedzictwo i tak dalej.Byłem szczęśliwy jako wielki łowczy Crydee, to mi wystarczało.gdyby tylko sam mi to powiedział.Pug zastanawiał się przez chwilę, co powiedzieć.– Martin, wielu ludzi robi rzeczy, których potem gorzko żałują.Jedynie nielicznym dana jest szansa i możliwość na­prawiania swoich starych błędów.Gdyby strzała Tsuranich uśmierciła go natychmiast lub gdyby zdarzyło się sto innych okoliczności, może nie zdążyłby zrobić nawet i tego, co uczynił w ostatnich chwilach życia.– Wiem, Pug, wiem.Ale to niewielka pociecha.– Czy Lyam powtórzył ci jego ostatnie słowa? Powie­dział: „Martin jest twoim bratem.Wyrządziłem mu krzywdę, Lyam.Jest dobrym człowiekiem i bardzo go kocham”.Kostki zaciśniętych na kamieniach dłoni aż pobielały.– Nie, nie powtórzył – powiedział cicho.– Książę Borric nie był prostym człowiekiem.Chociaż poznałem go, kiedy byłem jeszcze chłopcem, wiem jedno, że cokolwiek by o nim powiedzieć, jednego nie można mu za­rzucić: w jego sercu nigdy nie zagościła nieprawość i zło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl