[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczywiście - ciągnął w zadumie Viken - jego poprzedników nie dotknęło to szczególnie.Ani początkowo Eda, gdy jeszcze zajmował się pseudojowiszanami niższych gatunków.Zaczął się tak zmieniać dopiero wtedy, gdy na powierzchnię zszedł Joe.- Tak, tak - rzucił Cornelius.- Tyle wiem i ja.Ale dość już o sprawach zawodowych.- Nie.Proszę chwilkę zaczekać - powiedział Viken niskim, natarczywym głosem, patrząc ponad Corneliusem.- Pierwszy raz zaczynam jasno zdawać sobie z tego sprawę.Nigdy naprawdę nie przestałem o tym myśleć, po prostu zaakceptowałem złą sytuację.Jest coś osobliwego w naszym Joem.To na pewno nie może dotyczyć jego budowy fizycznej ani tamtejszego środowiska, bo niższe formy nie sprawiały takich trudności.A może coś się kryje w fakcie, że Joe jest na całym świecie pierwszą marionetka o potencjalnie ludzkiej inteligencji?- To są czyste spekulacje - powiedział Cornelius.- Prawdopodobnie jutro będę mógł panu odpowiedzieć.Teraz nie wiem nic.Viken wyprostował się na krześle.Utkwił zamglone oczy w drugim mężczyźnie, nie mrugając powiekami.- Jedną chwileczkę - powiedział.- Tak? - Cornelius uniósł się, żeby wstać.- Tylko szybko, proszę.Powinienem już być w łóżku.- Pan wie dużo więcej, niż mówi - powiedział Viken.- Mam rację?- Z czego pan to wnosi?- Nie należy pan do grona najbardziej uzdolnionych kłamców na świecie.A poza tym popierał pan bardzo stanowczo projekt Angleseya, wysłania na dół pozostałych marionetek.Bardziej, niż można było tego oczekiwać po przybyszu z zewnątrz.- Mówiłem panu, chciałem, żeby jego uwaga skupiła się na czymś w czasie, kiedy.- Aż tak panu na tym zależy? - zapytał ochryple Viken.Cornelius milczał przez chwilę.Potem westchnął i odchylił się do tyłu.- W porządku - powiedział.- Będę musiał polegać na pańskiej dyskrecji.Widzi pan, nie byłem pewien, jak zareagowałby stary personel Stacji.W związku z tym nie chciałem się ujawniać ze swoimi podejrzeniami, które mogą być fałszywe.Niezbite dowody, zgoda - powiem im; ale nie chciałem atakować ludzkiej religii na podstawie byle hipotezy.Viken zmarszczył brwi.- O czym, u licha, pan mówi?Cornelius mocno ssał cygaro; jego koniuszek bladł i rozjaśniał się niczym czerwona diaboliczna gwiazda w miniaturze.- Piąty jest czymś więcej niż stacją naukową - powiedział spokojnie.- To styl życia, prawda? Nikt nie przyleci tu nawet na jeden zaciąg, jeżeli praca nie będzie dla niego rzeczą ważną.Ci, co zostają dłużej, muszą odnajdować w pracy coś, czego Ziemia ze wszystkimi swoimi bogactwami nie jest w stanie im zaoferować.Czyż nie?- Tak - odparł Viken.To był niemal szept.- Nie przypuszczałem, że zrozumie pan to aż tak dobrze.Ale co z tego?- No cóż, wolałbym nie mówić, chyba że będę potrafił to udowodnić: że może wszystko poszło na marne, że zmarnowaliście życie i mnóstwo pieniędzy, a teraz będziecie musieli pakować się i wracać do domu.W pociągłej twarzy Vikena nie drgnął ani jeden mięsień; sprawiała wrażenie zakrzepłej.Zapytał jednak z całkowitym spokojem:- Dlaczego?- Proszę rozważyć Joego - powiedział Cornelius.- Jego mózg jest równie pojemny, jak przeciętny mózg dorosłego człowieka.Rejestruje wszystkie dane czuciowe, które docierają do niego od chwili „urodzenia” - tworząc w sobie ich zbiór, w swoich własnych komórkach, a nie wyłącznie w technicznym banku pamięci Angleseya tutaj na orbicie.Wie pan również, że myśl także stanowi daną czuciową.A myśli nie poruszają się po odrębnych, konkretnych torach, one tworzą ciągłe pole.Zawsze kiedy Anglesey jest w kontakcie z Joem i myśli, to owa myśl przechodzi zarówno przez synapsy Joego, jak i przez jego własne - i każda myśl niesie łańcuchy skojarzeń, i wszystkie kojarzone wspomnienia są rejestrowane.Na przykład kiedy Joe buduje chatę, kształty belek mogą przypominać Angleseyowi jakąś figurę geometryczną, która z kolei może mu się kojarzyć z twierdzeniem Pitagorasa.- Rozumiem, o co chodzi - powiedział oględnie Viken.- Przy odpowiednim nakładzie czasu mózg Joego przejmie wszystko, co kiedykolwiek było w mózgu Eda.- Słusznie.A więc funkcjonujący system nerwowy z utrwalonym zapisem wzoru doświadczeń, w tym wypadku nieludzki system nerwowy - czyż to nie całkiem dobra definicja osobowości?- Przypuszczam, że tak.Dobry Boże! - Viken aż podskoczył.- Czy to znaczy, że Joe.przejmuje?- W pewnym sensie.Subtelnie, mimowolnie, nieświadomie.- Cornelius wziął głęboki oddech i skoczył na głęboką wodę: - Pseudojowiszanin to niemal doskonała forma życia: wasi biologowie wmontowali w nią całe doświadczenie zdobyte na błędach popełnionych przez naturę w procesie tworzenia nas.Początkowo Joe był tylko zdalnie sterowaną maszyną biologiczną.Potem Anglesey i Joe stali się dwoma przejawami tej samej osobowości.Następnie - och, bardzo powoli - silniejsze i zdrowsze ciało.większy zakres możliwości dla jej myślenia.rozumie pan? Joe zaczyna dominować.Weźmy tę sprawę wysłania na dół innych pseudo.- Angleseyowi tylko wydaje się, że ma logiczne powody, dla których tego chce.Faktycznie jego powody to tylko rozumowe argumenty dla instynktownych pragnień drugiego przejawu osobowości - dla pragnień Joego.Podświadomość Angleseya musi odnieść się do nowej sytuacji z niechęcią, w sposób reaktywny; musi odczuwać, że świadoma część jego osobowości zostaje stopniowo przygniatana przez ogromną siłę instynktów Joego i pragnień Joego.Stara się obronić swoją tożsamość i zostaje przytrzaśnięta przez przeważającą siłę własnej rodzącej się podświadomości Joego.Przedstawiłem to skrótowo - zakończył tonem ubolewania - lecz właśnie to jest odpowiedzialne za oscylację w lampach K.Viken kiwał głową powoli, jak starzec.- Tak, rozumiem - odparł.- Obce środowisko tam na dole.inna struktura mózgu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]