[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sid - powiedział.- Mógłbym cię przeprosić na minutę? Chciałbym przez chwilę porozmawiać z tym młodzieńcem, za­nim popełni wielki błąd.- Jasne, proszę bardzo - zgodził się Sid.Joe podniósł się i ryknął w kierunku Harry'ego:- Będzie O.K.jeśli zabiorę barmana na parę minut?Harry odkrzyknął, że będzie O.K.Nie miałem pojęcia, co to wszystko znaczy, ale dałem się zabrać i wyszliśmy pogadać w samochodzie Joego.To był prawdziwy samochód, stary ford, bagażówka.Robio­ny na zamówienie: aksamity, uchylone okienka i inne bajery, a z tyłu mnóstwo rupieci, sprzęt campingowy, ubrania i inne rzeczy, ale ani śladu jakiejś maszynerii czy czegoś takiego.Wiecie, ciągle nie byłem pewien, bo ci faceci potrafią naprawdę świetnie zamaskować swoje pojazdy, ale ten z pewnością wyglądał jak zwykła bagażówka i według właściciela nią był.Joe usiadł na miejscu kierowcy, ja obok i zwróciliśmy się do siebie twarzami.- No, więc - zaczął - może wiesz, kim są ci wszyscy ludzie? To znaczy tacy jak Sid?- Pewnie, że wiem - ja na to.- Są z innych wymiarów, światów równoległych czy jak je tam zwać.Odchylił się, spojrzał na mnie surowo i rzekł:- To już wiesz.A czy wiesz, że żaden z nich nie ma szansy na powrót do domu?- I to wiem - odparłem butnie.- I ciągle masz ochotę wybrać się z Sidem w podróż do innych wszechświatów? Wiedząc, że nigdy już nie wrócisz do tego wszechświata?- Tak jest, proszę pana.Tego świata mam już powyżej uszu.Nic mnie tu nie trzyma prócz kiepskiej roboty w barze.Chcę zobaczyć coś z tego, o czym ci ludzie mówią, zamiast tylko słuchać o tym.- Zobaczyć cuda i dziwy, hę?-Tak!- Zobaczyć budowle wysokie na sto pięter? Miasta przedziw­nych świątyń? Ciągnące się tysiącami mil oceany? Niebotyczne góry? Prerie i miasta, i dziwne zwierzęta, i jeszcze dziwniej­szych ludzi?To było dokładnie to, czego chciałem i lepiej nie mógłbym tego wyrazić.- Tak - potwierdziłem.- O to właśnie chodzi, proszę pana.- Całe życie tu żyłeś?- W tym świecie? Oczywiście, że tak.- Nie, mam na myśli Sutton.Całe życie tu żyłeś?- Nno, tak - przyznałem.- Mniej więcej.Przesunął się do przodu, złożył razem ręce, a głos jego przy­brał na sile, jakby chciał wywrzeć na mnie wrażenie swoją powagą.- Chłopcze - powiedział.- Nie potępiam cię za to, że chcesz odmiany.Za Boga nie chciałbym spędzić całego życia w tych górach.Ale posuwasz się niewłaściwą drogą.Wcale nie chcesz zabrać się z Sidem.- Taa? A czemuż by nie? Czy powinienem zbudować własny pojazd? Aleja nie umiem nawet matce naprawić gaźnika.- Nie o tym myślę.Chopcze, takie trzystumetrowe budowle możesz zobaczyć w Nowym Jorku czy Chicago.Macie w swoim świecie oceany równie dobre jak gdzie indziej.Macie góry i morza, i prerie, i całą resztę.Jestem tu już osiem lat sprawdzając u Harry'ego, czy ktoś już wie jak sterować w pozaprzestrzeni i zabrać mnie do domu, i stwierdzam, że jest to cholernie intere­sujący świat.- A statki kosmiczne i.Przerwał mi mówiąc:- Zachciewa ci się statków kosmicznych? To jedź na Flo­rydę i przyjrzyj się jak startuje wahadłowiec.Człowieku, to dopiero statek kosmiczny! Może nie leci do innych światów, ale to prawdziwy statek kosmiczny.Chcesz dziwnych zwie­rząt? Wybierz się do Australii albo Brazylii.Chcesz dziw­nych ludzi? Jedź do Nowego Jorku albo Los Angeles, albo gdziekolwiek.Chcesz miasta wykutego w szczycie góry? Na­zywa się Machu Picchu, chyba w Peru.Chcesz starożytnych, tajemniczych ruin? Pełno ich w Grecji, we Włoszech, w Pół­nocnej Afryce.Niezwykłych świątyń? Odwiedź Indie.W sa­mym Benares powinno być ponad tysiąc świątyń.Zobacz Angkor Wat lub piramidy, nie tylko egipskie, także te Majów.Najwspanialsze, przy tym wszystkim, jest to, że jeśli tylko chcesz, możesz wrócić do domu.Nie musisz, ale możesz.Kto wie? Pewnego dnia może zatęsknisz za rodzinnymi stronami? Większości ludzi to się zdarza.Mnie także.Że też, cholera, nie zobaczyłem czegoś więcej w swoim świecie przed wyruszeniem do innych.Gapiłem się na niego przez chwilę, aż w końcu wykrztusiłem:- No, nie wiem.Wydawało mi się, że to tak łatwo po prostu wskoczyć do pojazdu Sida i zniknąć na zawsze, a do Nowego Jorku było pięćset mil.I nagle zdałem sobie sprawę, jaki jestem głupi.- I nie zapominaj - ciągnął Joe - że jeśli stwierdzisz, że nie miałem racji, zawsze możesz wrócić do Harry'ego i ruszyć z kimś w drogę.Oczywiście nie z Sidem, on już nigdy nie wróci, ale na pewno kogoś znajdziesz.Większość skoczków między-światowych jest samotna.Opuścili wszystkich swoich znajo­mych.Nie będziesz miał kłopotu ze znalezieniem towarzysza podróży.No i to ostatecznie zadecydowało.Doszedłem do wniosku, że Joe ma rację i powiedziałem mu to.- No, dobra - on na to.- A teraz idź i spakuj swoje manatki, przeproś Harry'ego i tak dalej, a potem podrzucę cię do Pittsburgha.Masz pieniądze na dalszą podróż, tak? Ci idioci ciągle jeszcze nie wymyślili jak sterować, więc wracam do domu.Nie do mojego prawdziwego domu, ale tam gdzie mieszkam w wa­szym świecie.I nie mam nic przeciwko pasażerowi.Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałem uśmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl