[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. U nas w domu z powodu zamieci wyłączyliogrzewanie. No to ją przyprowadz.Staubach przywołał rodzinę, po czym zapytał: Jak się czuje Margot? Dziękuję, dobrze.Jest z dziećmi na nartach w Vail.Ja musiałem wrócić.Mamy poważnekłopoty. Opowiedział Staubachom wszystko o Paulu i Billu.Wracał do biura w lepszym nastroju.Jest jeszcze na świecie nieco porządnych ludzi.Znowu przypomniał mu się pułkownik Simons.Ze wszystkich planów uwolnienia Paulai Billa, które przygotował, zorganizowanie ucieczki z więzienia było najbardziej czasochłonne:Simons będzie potrzebował ludzi, sprzętu, treningu.A jednak Perot nie zaczął przygotowań.Ta możliwość wydawała mu się tak odległa, że odsunął ją od siebie: skoro rokowania zapowia-dały się pomyślnie, nie musiał brać pod uwagę rozwiązania skrajnego.Perot nie był jeszczegotów, żeby zadzwonić do Simonsa, wolał zaczekać na rezultat kolejnej rozmowy Kissingeraz Zahedim.Ale mógł chyba przygotować dla Simonsa to i owo.W biurze natknął się na Pata Sculleya.Sculley, absolwent West Point, był chudym, nerwo-wym mężczyzną o chłopięcym wyglądzie.Miał trzydzieści jeden lat.Był kierownikiem robótw Teheranie i został ewakuowany ósmego grudnia.Wrócił po święcie Ashura, a potem znowuwyjechał, kiedy Paul i Bill zostali aresztowani.Obecnie miał za zadanie pilnować, żeby Ame-121rykanie pozostający w Teheranie Lloyd Briggs, Rich Gallagher z żoną, Paul i Bill mielicodziennie zarezerwowane miejsca w samolocie na wypadek, gdyby Paula i Billa zwolniono.Sculleyowi towarzyszył Jay Coburn, który kierował ewakuacją, a potem, 22 grudnia, przyje-chał do domu, żeby spędzić z rodziną Boże Narodzenie, Coburn miał już wracać do Teheranu,kiedy otrzymał wiadomość o aresztowaniu Paula i Billa, został więc w Dallas i organizowałdrugą ewakuację.Ten krępy, opanowany mężczyzna miał trzydzieści dwa lata, a wyglądał naczterdziestkę.Pewnie dlatego, myślał Perot, że Coburn przez osiem lat był pilotem bojowymhelikopterów w Wietnamie.A jednak Coburn często się uśmiechał powolnym, niespiesznymuśmiechem, który zaczynał się od błysku humoru w oczach, a najczęściej kończył donośnymrechotem.Perot lubił obu tych mężczyzn i ufał im.Takich jak oni nazywał swoimi orłami.Ambitni,z inicjatywą, wykonywali każde zadanie i nie wykręcali się od roboty.Motto EDS brzmiało: Orły nie żyją w stadach każdego trzeba było długo szukać.Jedną z tajemnic powodzeniaPerota była jego zasada, że należy wyszukiwać takich ludzi, a nie siedzieć i czekać, aż sami sięzgłoszą.Perot zwrócił się do Sculleya: Myślisz, że zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić dla Paula i Billa?Sculley odpowiedział bez wahania: Nie.Perot przytaknął.Ci młodzi ludzie nigdy nie obawiali się otwarcie rozmawiać z szefem.Dlatego, między innymi, byli orłami.122 Jak myślicie, co powinniśmy zrobić? Powinniśmy uwolnić ich siłą odparł Sculley. Wiem, że to dziwnie brzmi, alepoważnie obawiam się, że jeśli tego nie zrobimy, mogą zostać zabici.Perot wcale nie uważał, że to dziwnie brzmiało.Podobne obawy przeżywał w duchu odtrzech dni. Jestem tego samego zdania oświadczył.Zobaczył zdziwienie na twarzy Sculleya. Chcę, żebyście obaj ułożyli spis pracowników EDS, którzy mogą w tym pomóc kon-tynuował. Będziemy potrzebowali ludzi, którzy znają Teheran, mają pewne doświadczeniewojskowe zwłaszcza w akcjach specjalnych oraz są stuprocentowo lojalni i godni zaufania. Zaraz się do tego zabierzemy zapewnił z entuzjazmem Sculley.Zadzwonił telefoni Coburn podniósł słuchawkę. Cześć, Keane! Gdzie jesteś?.Zaczekaj chwilę. Zakrył rękę słuchawką i spojrzał naPerota. Keane Taylor jest we Frankfurcie.Jeżeli chcemy przeprowadzić taką akcję, powinniśmygo włączyć.Ross przytaknął.Taylor, były sierżant piechoty morskiej, był następnym z jego orłów.Wy-tworny, elegancko ubrany, mierzący sześć stóp i dwa cale wzrostu Taylor był cokolwiek drażli-wy, dlatego też stanowił idealny obiekt dowcipów. Powiedz mu, żeby wracał do Teheranu polecił Perot. Ale nie mów dlaczego.Pozbawiona wieku twarz Coburna powoli rozjaśniła się uśmiechem. Nie będzie tym zachwycony.123Sculley sięgnął przez biurko i włączył głośnik, żeby wszyscy mogli usłyszeć, jak Taylor sięwścieka.Coburn powiedział do słuchawki: Keane, Ross chce, żebyś wrócił do Iranu. Po jaką cholerę?! wrzasnął Taylor.Coburn zerknął na Perota.Perot potrząsnął głową. No, jest kupa roboty, trzeba uporządkować różne sprawy administracyjne. Powiedz Perotowi, że nie zamierzam tam wracać z powodu jakichś administracyjnychbzdur!Sculley zaczął się śmiać. Keane powiedział Coburn jest tu ktoś, kto chce z tobą porozmawiać. Keane, mówi Ross odezwał się Perot. Och.Hmm.Cześć, Ross. Wysyłam cię tam, żebyś zrobił coś bardzo ważne go. Aha. Rozumiesz, co mówię?Nastąpiła długa przerwa, a potem Keane powiedział: Tak jest. Dobrze. Zaraz wyjeżdżam. Która tam jest godzina? zapytał Perot. Siódma rano.Perot spojrzał na swój zegarek.Była północ.Rozpoczynał się rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty dziewiąty.124Taylor siedział na brzegu łóżka w hotelowym pokoju we Frankfurcie i rozmyślał o swojejżonie.Mary przebywała w Pittsburgu z dziećmi, Mike em i Dawn.Mieszkała u brata Taylora.Taylor zadzwonił do niej z Teheranu przed wyjazdem i powiedział, że wraca do domu.Bardzosię ucieszyła.Zrobili plany na przyszłość: powrócą do Dallas, wyślą dzieci do szkoły.Teraz musiał zadzwonić i powiedzieć jej, że jednak nie wraca do domu.Mary przestraszy się.Do diabła, on sam był przestraszony.Pomyślał o Teheranie.Nie pracował przy przedsięwzięciu dla Ministerstwa Zdrowia, alekierował mniejszym zamówieniem skomputeryzowaniem staroświeckiego, ręcznego syste-mu księgowości w Banku Omran.Pewnego dnia, jakieś trzy tygodnie temu, przed budynkiemzebrał się tłum Bank Omran należał do szacha.Taylor odesłał swoich ludzi do domu.Oni Glenn Jackson mieli wyjść ostatni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]