[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lysimachus, dowiedziawszy się o tympostanowieniu rodziców Kassandry, niszczącym wszystkie jego nadzieje, niepomiernie sięstrapił; dotychczas bowiem spodziewał się ciągle, że jeśli Ormisdzie odmówią, to on Kassan-drę dostanie.Jednakoż, jako człek wielce roztropny, z gniewem swym się nie zdradził, ale jąłrozmyślać nad tym, jakby wykonaniu tych zamysłów przeszkodzić, wreszcie postanowił, żejest tylko jeden środek: porwanie Kassandry.Sprawa ta wydała mu się łatwa ze względu nagodność, jaką piastował, ale bardziej z tego powodu występna.Po długiej walce dusznej cześć ustąpiła wreszcie miejsca miłości i Lysimachus postanowiłuprowadzić Kassandrę, choćby go to i życie kosztować miało.Głowiąc się nad tym, czyjąpomoc mógłby tu sobie zapewnić i jak do rzeczy przystąpić, wspomniał o Cymonie, który pospołu z towarzyszami w lochu siedział.Lepszych i wierniejszych pomocników w tym wypad-ku znalezć by nie mógł.Najbliższej nocy rozkazał tedy tajnie ich do siebie przywieść i rzekłdo nich w te słowa: Cymonie! Bogowie, rozdzielający łaskawie i hojnie dary swoje między śmiertelników,lubią także często cnotę ich na twarde próby wystawiać.Tych, których w losu niestatkachstałymi i nieugiętymi znajdują, obdarzają nagrodą najwyższą, bowiem uważają ich za zasłu-gujących ze wszech miar na nią.Dlatego też i ciebie postanowili doświadczyć w większejmierze, niżby to było możliwe, gdybyś przebywał w domu ojca swego, który, jak słyszę, jestpono wielce bogatym człowiekiem.Naprzód tedy jak powiadają, serce twoje zapaliło się pra-gnieniem miłości, która z grubego zwierzęcia w człowieka cię przemieniła; potem nieszczę-snych przygód i więzienia zaznać musiałeś.Bogowie drogą tych doświadczeń uznać pragną,czy duch twój silnym pozostał, takim, jakim był wówczas, gdyś się radował, zdobycząowładnąwszy.Jeśli jest tak w samej rzeczy, to bogowie gotowi są obdarzyć cię najwyższymszczęściem, o czym chcę cię uwiadomić, abyś już teraz dawne siły ducha w sobie skrzepił.Otóż Pasimunda raduje się z zwycięstwa swego nad tobą i chciał, byś śmierć poniósł, a terazprzyśpieszyć się stara związek swój z Ifigenią, którą los już raz tobie oddał po to, aby ją cinagle odebrać.Jak nad tym boleć musiałeś, wiem najlepiej ja, bowiem podobne cierpieniaznoszę.W tym samym dniu, co ciebie, i mnie okrutny los ma spotkać: obaczę Kassandrę żonąOrmisdy, który jest bratem wroga twego.Jeden tylko widzę środek, aby móc do podobnejniesprawiedliwości fortuny nie dopuścić: z orężem w ręku porwać musimy umiłowane przeznas białogłowy.Powrócona ci wolność bez Ifigenii wielkiej wartości, jak tuszę, dla ciebiemieć nie może; aliści odzyskanie niewiasty tej kładą ci w ręce bogowie, jeżeli chcesz wziąćudział w tym, co zamierzyłem.Słowa te powróciły Cymonowi straconą otuchę.Nie namyślając się długo, odparł w tesłowa: Lysimachu! Nie znajdziesz wierniejszego i mężniejszego pomocnika nizli ja.Rzeknij mitylko, co mam uczynić, a obaczysz, że dokonam wszystkiego z nadprzyrodzoną prawie siłą. Za trzy dni rzekł Lysimachus młode oblubienice mają wstąpić do domu swoich mę-żów.Wieczorem tedy, ty ze swymi towarzyszami, a ja z oddziałem zbrojnych, którym ufamnajbardziej, wtargniemy do wnętrza domu o zmierzchu, porwiemy nasze umiłowane od bie-218siadnego stołu i uprowadzimy je na okręt, który już tajemnie przygotować kazałem.Kto namna wstręcie stanąć się odważy, zginie nędznie!Zamysł ten wielce się Cymonowi podobał.Powrócił spokojnie do więzienia i jął czekać nadzień oznaczony.Nadszedł wreszcie dzień zaślubin.Zaczęła się wspaniała uczta i cały domobu braci wesołością rozbrzmiewał.Tymczasem Lysimachus wszystko już przygotował.Cy-mon, jego towarzysze i przyjaciele Lysimacha otrzymali broń, którą pod szatami ukryli.Ly-simachus gorącymi słowy do walki ich zagrzał, a potem na trzy hufce podzielił.Pierwszyostawił w przystani, aby nikt w stosownej chwili na okręt wejść im nie przeszkodził, a zdwoma drugimi do domu Pasimunda wyruszył.Tutaj jeden oddział stanął przed drzwiami naprzypadek, gdyby ktoś od wnętrza te drzwi zamknąć się starał, odwrót im odcinając.Naresz-cie na czele ostatniego oddziału Cymon i Lysimachus weszli na górę, do sali weselnej, gdzieobie oblubienice, otoczone damami, za stołem siedziały pożywając.Napastnicy obalili stoły,pochwycili swoje umiłowane i natychmiast powierzyli je towarzyszom z rozkazem, aby je naokręt uprowadzili.Białogłowy poczęły płakać i lamentować, goście i służba także krzyk pod-nieśli, tak iż cały dom wrzawą i jękiem się napełnił.Cymon i Lysimachus dobywszy mieczówprzebili się z towarzyszami przez tłum gości ku wyjściu, nie napotykając oporu.Na schodachrzucił się na nich Pasimunda, który na gwałt podniesiony nadbiegł z ogromną pałką w ręku.Cymon ciął go mieczem tak potężnie przez głowę, że go trupem u nóg swoich położył.Oddrugiego ciosu poległ nieszczęsny Ormisda, śpieszący na pomoc bratu swemu.Kilku innych,chcących podejść bliżej, odparli towarzysze Lysimacha i Cymona i rannych porzucili na pla-cu.Ostawiwszy dom, pełen krwi, jęków, skarg i żałoby, nie mieszkając, wraz z łupem bezprzeszkód do okrętu dotarli.Wprowadziwszy białogłowy na pokład i wszyscy znalazłszy sięna statku, odbili od brzegu, bowiem już im zagrażał tłum zbrojnych, którzy śpieszyli na od-siecz białogłowom.Po przybyciu na Kretę Cymon i Lysimachus, serdecznie przez licznych krewniaków iprzyjaciół witani, zaślubili damy swoje wśród nieskończonych i świetnych uroczystości, cie-sząc się wywalczoną zdobyczą.Na Cyprze i Rodosie, długo jeszcze chodziły słuchy o ichzuchwałym czynie, który powszechne wzburzenie wywołał.Aliści tu i tam, dzięki poplecz-nictwu przyjaciół i krewnych, wreszcie winowajcom przebaczono, tak iż Cymon z Ifigenią naCypr, a Lysimachus z Kassandrą na Rodos zadowoleni powrócili.Tam po społu z żonamiswymi długo jeszcze w szczęściu i w miłości żyli.219O p o w i e ś ć d r u g aS T R Z A A Y M A R T U C C I AKonstancja miłuje Martuccia Gomito
[ Pobierz całość w formacie PDF ]