[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spur bardzo chciał się dowiedzieć, co z tego wszystkiego wyniknie, kiedy więc głosyzaczęły się oddalać, ogarnął go wściekły żal.Twarz, którą ujrzał za drugim razem, była wielka, ohydna i z całą pewnością należałado Irlandczyka.- Bambusowi nic nie będzie - odezwała się.- Temu drugiemu też - odrzekł inny głos.- Choć wygląda mi na to, że ucierpiało jegopoczucie godności.Kiedy Spur usiadł, najpierw zwymiotował, pózniej zobaczył, że w mieszkaniu jestdwóch policjantów.- Nic ci nie jest, Adamie? - spytał słabo, czując potworny ból głowy.- Nic.A tobie, Spur?- Będę żył.Speeda i jego kumpli już zabrano.- Ale kto was wezwał? - spytał Adam.- Ten wasz kierowca.Prosił, żeby wam przekazać, że kluczyki są pod siedzeniem.Policjanci odwiezli ich do szpitala.W holu Spurgeon odwrócił się, żeby impodziękować, kiedy wszakże usłyszał własny głos, był nie mniej zdumiony niż oni.- I nigdy więcej nie waż się nazywać mnie bambusem, ty tłusta świnio - powiedział.Obudził się pózno, sztywny i obolały, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że o czymśzapomniał.O rozruchach.Z radia dowiedział się jednak, że zamieszek z prawdziwego zdarzenia nie było.%7ładnego Newark, Detroit, żadnej strzelaniny.Podpalono kilka sklepów, parę innychzdemolowano i na tym się skończyło.Korzystając z tego, że w mieście jest akurat JimmyBrown, burmistrz poprosił go o poprowadzenie całodziennej relacji w telewizji.W ten sposóbludzie, którzy zamierzali wyjść na ulicę, palić i demolować, siedzieli w domu i oglądaliJimmy ego.Pozostali dyskutowali, jak ochłodzić nastroje.Siedział pod prysznicem przez prawie godzinę i właśnie ostrożnie się wycierał, kiedyzadzwonił telefon.Policja zatrzymała Meyersona.Wyznaczono kaucję.Dwieście dolarów.Potrzebowałdziesięciu procent sumy.- Niedługo przyjadę - obiecał Spurgeon.Na posterunku policji przy Berkeley Street wpłacił pieniądze i odebrał pokwitowanie.- Wyglądasz na zmęczonego - powitał Maisha.- Parszywe materace.Był ciepły słoneczny poranek, w powietrzu czuć było pierwszy powiew wiosny.Wkrępującym milczeniu doszli do placu Park Square.- Dzięki, że wezwałeś gliny - odezwał się Spurgeon.- Facet, przecież nie zrobiłem tego ze względu na was.Gdyby was zakatrupili,poszedłbym siedzieć za współudział.Na to Spurgeon wcześniej nie wpadł.- Dostaniesz swoje dwadzieścia dolców z powrotem - rzekł Maish po dłuższej chwili.- Nie śpieszy się.- Miałem w pokoju trochę zaoszczędzonej gotówki na czarną godzinę.Kiedywieczorem zakradłem się po nią, już na mnie czekali.Ale odeślę ci z nawiązką.- Planujesz uciec, prawda?- Jest jeszcze coś, co zdarzyło się wiele lat temu.Tym razem poszedłbym siedzieć.Spurgeon pokiwał głową.- Co za filozof - powiedział ze smutkiem.- Mówiłem ci, że jestem wyrzutkiem.A tobie, gdybyś był prawdziwym czarnuchem,coś takiego nie przeszłoby przez gardło.Dotąd szli Boylston Street w stronę Tremont, teraz stanęli i wpatrywali się w siebie.Jakiś brodaty bosy prorok zbliżył się do nich i oświadczył, że jeśli nie dadzą mu dolara, niezje śniadania.- Głoduj, ćwoku - warknął Meyerson i chłopak natychmiast odszedł.- Ty nie masz pojęcia, co to znaczy chcieć czegoś tak bardzo, że człowiek gotów jestna wszystko, byleby tylko to zdobyć - stwierdził Maish.- Ty jesteś biały shvartzeh i dlategonie potrafisz rozumieć czarnych.A przez to jesteś równie zły jak my, biali, których towszystko nic nie obchodzi, bo myślimy tylko o własnych tyłkach.Może nawet jesteś od nasgorszy.Nie jestem, pomyślał Spurgeon.Ani ja, ani nikt inny.- Nie wszyscy są tacy jak ty, Meyerson! - krzyknął.- Nie wszyscy!Ale Maish był już daleko.Jakaś staruszka o niebieskosiwych włosach posłała mu anglosaksońskie spojrzenie,twarde jak skała.- Hipisi - mruknęła kręcąc głową.Wbrew własnej woli skierował się do getta.Wiało z południa i zanim jeszcze przekroczył granicę, przez okna samochodu poczułlekki gorzkawy zapach spalenizny.A więc nie wszyscy zostali w domu, nie wszyscy mieliochotę oglądać Jimmy ego Browna.Jechał bardzo wolno.W świetle dziennym deski, którymi pozabijano okna, wyglądały żałośnie rachitycznie.Niektóre zostały pozrywane.Metalową furtę w sklepie monopolowym zdjęto z zawiasów,okno wystawowe rozbito, wewnątrz widać było ogołocone półki i pobojowisko na podłodze.Napis na drzwiach - BRAT- został przekreślony wielkim iksem i zastąpiony innym: PRZEKLTY KAAMCA.Pierwszy pożar Spur zauważył niedaleko Aces High.Kamienica czynszowa,podpalona zapewne przez kogoś, kto miał już dosyć szczurów i karaluchów.Na drugi natknął się niecałą milę dalej i właściwie nie był to już pożar, a pogorzelisko.Kilku strażaków bawiło się dwiema sikawkami, polewając pole przegranej bitwy.Po budynkuzostały jedynie poczerniałe ceglane fundamenty i parę zwęglonych krokwi.Zaparkował auto i podszedł do ruin.- Co to było? - spytał jednego ze strażaków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]