[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego tak właśnie musi wyglądać kobieta, w sprawie której dzwo-nił pan Spotts? Dlaczego nie może to być ktoś nieco mniej niezdarny ilepiej się prezentujący?Ale życiorys Annalisy Barabino, chociaż był w takim stanie, przed-stawiał się imponująco.Musiało tak być, skoro polecał ją pan Spotts.Na tym etapie już nic nie mogło zaskoczyć Kenzie.Po prostu założyła,że Annalisa zaliczy każdy test z honorami - i tak się też stało.Miała zna-komite oko i encyklopedyczną wiedzę.Gdyby tylko nie wyglądała jakżebraczka!- Hmmm! - zamruczała Kenzie, postukując paznokciami po blaciebiurka.- Proszę? Czy coś jest zle?Tak.Wszystko!- No cóż, chodzi o.o pani image - powiedziała taktownie.- O mój.- Mam pomysł - przerwała jej Kenzie, chwyciła słuchawkę i nacisnęłatrzy cyfry.- Arnold? SOS.- Co się stało?Zerknęła na Annalisę i uśmiechnęła się, żeby ją ośmielić.- Elizie Doolittle koniecznie potrzebny jest profesor Higgins.- Ho, ho, to brzmi groznie!- Masz ambitne zadanie.Powiem ci coś, jest już za pózno na lunch,ale nie minie cię kolacja, ja stawiam.Le Colonial, Daniel, Petrossian,wybieraj.- Kolacja! Petrossian! Kenz, czemu mi to zalatuje wężową chytro-ścią?- Wcale nie zalatuje, ale twój nieskazitelny gust jest mi rozpaczliwiepotrzebny.I pospiesz się, dobrze? Czy może nie chcesz zrobić Bambi wkonia?- Co! Czemu od razu tak nie mówiłaś.Już lecę! - zaśpiewał.* * *Kiedy w trzy godziny pózniej Arnold i Annalisa wrócili, Kenzie niemogła uwierzyć własnym oczom.Zniknął bez śladu nieatrakcyjny rozczochraniec.Stała przed nią elegancka, młoda kobieta w grantowej spódnicy, ble-zerze, białej bluzce, z wzorzystym szalem zawiązanym luzno na szyi.Włosy miała rozjaśnione i modnie przycięte na ukos, a na twarzy całąpaletę barw.Nawet jej okulary zniknęły.- Niech mnie wszyscy diabli! - wykrzyknęła cicho Kenzie.Annalisa zrobiła przerażoną minę.- Czy coś jest nie w porządku? - ośmieliła się niespokojnie zapytać.- Nie, właśnie w porządku.Arnoldzie, jak ci się to udało?Chińczyk uśmiechnął się bardzo szeroko.- Najpierw zajęliśmy się sprawami podstawowymi.- Pokazał jej tor-bę od Daffy'ego.- Jak może zauważyłaś, szukaliśmy okazji.Trzy kostiu-my, trzy bluzki, cztery apaszki, torebka i buty.Za.uwierzysz? Za trzystapięćdziesiąt zielonych! Wliczając podatek.- Przypomnij mi, żebym zabrała cię ze sobą na zakupy następnymrazem, jak będę czegoś potrzebowała - powiedziała Kenzie.- Następnie wstąpiliśmy do fryzjera - ciągnął dalej Arnold.- Mojastara sympatia spłaca dług wdzięczności, tak więc było to za friko.Podobnie z makijażem - dzięki temu, żeśmy przespacerowali się przezpierwsze piętro u Bloomiego.Perfumy są z tych maleńkich flakoników zpróbkami.Do tego komplet przyklejanych paznokci i.voil�! - Wskazałpańskim gestem na Annalisę.- A te babcine okulary?- Okazuje się, że potrzebne są jej tylko do czytania.Uparłem się jed-nak i załatwiliśmy jedną parę prawie szylkretowych.A co myślisz o tychczarnych, niskich obcasach? Zdecydowanie wygląda w nich na dziew-czynę od Burghleya, prawda?W tym momencie do pokoju wpłynęła Bambi.- Hej, co słychać?- To jest Annalisa Barabino - powiedziała Kenzie.- Na miejsce Zan-dry.Panna Parker obrzuciła nowo przybyłą bacznym spojrzeniem i kiwnę-ła energicznie głową.- Ujdzie - powiedziała łaskawie i zwróciła się do Kenzie: - Dzięki Bo-gu.Nie byłabym się zdziwiła, gdybyś zaangażowała tamto czupiradło.* * *W głosie telefonującej kobiety pobrzmiewały echa niezliczonych póz-nych i bardzo różnych przedstawień.- Pani Tarna?Kenzie poczuła, że robi jej się gęsia skórka.Nie można się było pomy-lić co do tego przydymionego, wschodnioeuropejskiego akcentu.Przezmoment nie była się w stanie odezwać.- Pani Tarna? - Głos kobiety zabrzmiał wyrazniej.- Czy mnie panisłyszy?- T.tak - odpowiedziała słabiutko Kenzie.Zasłoniła słuchawkę dło-nią i pospiesznie odchrząknęła.- Tak - potwierdziła bardziej już autory-tatywnie.- Dobrze.Pani wie, kto dzwoni?- Tak.tak mi się zdaje.Pani musi być panną Po.- Aha! - przerwał jej głos.- Proszę, nigdy, przenigdy do mnie po na-zwisku nie mówić.Panna P, to całkiem wystarczy.A także proszę nigdynie wspominać o mojej dawnej karierze.- Nastąpiła chwila władczegomilczenia.- Czy to jasne?Kenzie przełknęła ślinę.- Tak, proszę pani.Całkowicie jasne.- Dobrze.Mam trochę starych mistrzów, które chciałabym, żeby wy-cenić.- A jaki termin by pani odpowiadał?- Jutro po południu.Punktualnie o trzeciej.Kenzie sięgnęła po notes, ale potem pomyślała: Tam do diabła, LilaPons jest największą z legend srebrnego ekranu.Przecież nie dzwonicodziennie.- Tak, trzecia godzina jutro bardzo mi odpowiada - powiedziała.- Dobrze! Będę się pani spodziewać.- Z przyjemnością.Ale Lila Pons już się rozłączyła.-.się z panią jutro zobaczę - dokończyła cicho Kenzie, odkładającsłuchawkę.47.Wyspa Marzeń ma swoją nazwę, a mianowicie Mustique.Leży onajak szmaragd na turkusowym morzu na północ od Grenadines, tego na-szyjnika wysp oddalonych o sto dwadzieścia dwie mile na zachód odBarbados, a mając zaledwie 1350 akrów powierzchni, jest jednym z naj-mniejszych w nim klejnotów.I najcenniejszym.Ponieważ na całej tej wysepce znajdują się tylko dwa hoteliki, jedenbar i ze sześćdziesiąt prywatnych domów, turystom odradza się jej od-wiedzanie; trudno jest otrzymać pozwolenie na przycumowanie.To prywatny placyk zabaw i sławy takie jak księżniczka Małgorzata,Mick Jagger, lord Glenconnor, rozmaici Guinessowie, hrabia Lichfieldczy David Bowie zdecydowane są ów stan rzeczy utrzymać - ponieważprywatność to ostatnia granica i ostateczny luksus w naszym nieustan-nie kurczącym się świecie.A nigdzie nie spotka się tylu przykładów luksusu, co w tych budow-lach z marzeń poukrywanych pomiędzy falistymi pagórkami i białymicedrami, wśród czerwonych bugenwilli i krzewów jaśminu.Trudno byłoby sobie wyobrazić bardziej egzotyczne nagromadzeniebudynków: angielski fort, któremu nie brak nawet zębatych blanków,miniaturowa wioska japońska rozłożona wokół sadzawek Koi, komplekspawilonów w stylu indonezyjskim, z wymyślnie rzezbionymi z drewnatekowego fasadami, zdemontowanymi w jakiejś jawajskiej wiosce, pałacmauretański, piernikowa chatka, a nawet Taj Mahal.Nazwy nadawane tym architektonicznym dziwactwom i kaprysompasują do tajemniczej atmosfery Mustique: Oceanus, Serendipity, FortShandy, Blue Waters
[ Pobierz całość w formacie PDF ]