[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzni sypiali w koszulach, aby je wygnieść, sÅ‚użącym dawanodo noszenia nowe ubrania, żeby je odpowiednio zszargali".mnie w poÅ›ladek.ZagrzebaÅ‚am siÄ™ gÅ‚Ä™biej pod koÅ‚drÄ….Na Lucjana nieoÅ›mieliÅ‚am siÄ™ nawet zerknąć, bojÄ…c siÄ™, że na widok jego minywybuchnÄ™ gÅ‚oÅ›nym Å›miechem.W tym momencie drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ i do sypialni wkroczyÅ‚ciemnoskóry chÅ‚opak, którego poprzedniej nocy spotkaÅ‚am napodeÅ›cie schodów.W obu rÄ™kach niósÅ‚ zastawionÄ… tacÄ™.OwiniÄ™ty wewschodnie jedwabie, z wysadzanym drogimi kamieniami izawieszonym na grubym plecionym sznurze buÅ‚atem u pasa, wyglÄ…daÅ‚niczym postać z arabskiej baÅ›ni.- Rustam! - zwróciÅ‚ siÄ™ do niego Bonaparte, otulajÄ…c siÄ™ grubymzimowym szlafrokiem.Ciemnoskóry mÅ‚odzieniec z ukÅ‚onem odstawiÅ‚tacÄ™ na boczny stolik.- Rustam, to jest moja żona - Bonaparte wolno iwyraznie wypowiadaÅ‚ każde sÅ‚owo, jednoczeÅ›nie wskazujÄ…c palcem namnie.- Rustam jest mamelukiem, ale to dobry chÅ‚opak - dorzuciÅ‚tonem wyjaÅ›nienia.- Ma wielkie powodzenie u dam, wiÄ™c bÄ™dÄ™ musiaÅ‚mieć go na oku.- DzieÅ„ dobry, Rustam - powiedziaÅ‚am, siÄ™gajÄ…c po kubek z parujÄ…cÄ…czekoladÄ…. A to jest mój brat Lucjan - dokoÅ„czyÅ‚ prezentacji Bonaparte,pociÄ…gajÄ…c brata za ucho.- Teraz jest wÅ›ciekÅ‚y.Czarnoskóry chÅ‚opak skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ ponownie i zniknÄ…Å‚ za drzwiami,szurajÄ…c stopami obutymi w pantofle ze szkarÅ‚atnego jedwabiu.-Ależ zimno jest w tym kraju - poskarżyÅ‚ siÄ™ Bonaparte, zarzucajÄ…c naramiona jeden z moich kaszmirowych szali i przytupujÄ…c nogami.SiÄ™gnÄ…Å‚ po kawÄ™ podanÄ… przez Rustama w maleÅ„kiej filiżance iwychyliÅ‚ jÄ… jednym Å‚ykiem.W kilku kÄ™sach pochÅ‚onÄ…Å‚ rogalik, niezważajÄ…c na spadajÄ…ce okruchy, po czym ujÄ…Å‚ pogrzebacz i zaczÄ…Å‚poprawiać ogieÅ„.DorzuciÅ‚ jedno czy dwa polana, przez chwilÄ™ staÅ‚ zrÄ™kami zaÅ‚ożonymi do tyÅ‚u, spoglÄ…dajÄ…c w pÅ‚omienie, wreszcieprzysunÄ…Å‚ sobie jeden z przypominajÄ…cych bÄ™ben taboretów i usiadÅ‚.- Gotowe. GeneraÅ‚ wyobraża sobie, że jest w żoÅ‚nierskim obozie - po-wiedziaÅ‚am do nadÄ…sanego Lucjana, próbujÄ…c go rozchmurzyć.Lucjan skrzyżowaÅ‚ ramiona. Noi dobbiamo parlare, Napoleone.- Musimy porozmawiać.-WiÄ™c mów.- Prwatamente.- Moja żona bÄ™dzie uczestniczyÅ‚a we wszystkich rozmowachdotyczÄ…cych spraw rodzinnych.- GÅ‚upiec z ciebie - rzuciÅ‚ Lucjan z wyższoÅ›ciÄ….- Twoja żonaoszukuje ciÄ™ na każdym kroku.Okrywa niesÅ‚awÄ… nasze nazwisko.Bonaparte wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.PrzyznajÄ™, że w tym momencieodetchnęłam z ulgÄ….- Okrywa niesÅ‚awÄ… nasze nazwisko, powiadasz? Moja żona? A nienasza czarujÄ…ca siostrzyczka Paulina, przechwalajÄ…ca siÄ™ trzemakochankami naraz? Albo Eliza, rzucajÄ…ca siÄ™ do stóp poetom w niecaÅ‚ymiesiÄ…c po Å›mierci dziecka? Albo Józef, po raz kolejny kurujÄ…cy siÄ™rtÄ™ciÄ…? Czy wreszcie ty sam, robiÄ…cy z siebie gÅ‚upca z powodu paniRecamier, podczas gdy twoja żona nie podniosÅ‚a siÄ™ jeszcze z poÅ‚ogu?SÅ‚uchaÅ‚am w osÅ‚upieniu.Bonaparte ledwo co wróciÅ‚ do Paryża i jużzdążyÅ‚ wszystkiego siÄ™ dowiedzieć.- Nie przyszedÅ‚em tu z zamiarem roztrzÄ…sania spraw naszej rodziny -powiedziaÅ‚ Lucjan, przymykajÄ…c oczy.- Zgadza siÄ™.PrzyszedÅ‚eÅ›, ponieważ ciÄ™ wezwaÅ‚em.- Może zostawiÄ™ was samych - wtrÄ…ciÅ‚am, odstawiajÄ…c filiżankÄ™ nastolik.Mój mąż zgromiÅ‚ mnie wzrokiem.- Nigdzie nie pójdziesz.A ty siadaj, na miÅ‚ość boskÄ… - warknÄ…Å‚ nabrata.Lucjan posÅ‚usznie przysiadÅ‚ na niskim stoÅ‚ku, wystawiajÄ…c koÅ›cisteÅ‚okcie i kolana.W drzwiach stanÄ…Å‚ Fauvelet z plikiem dzienników pod pachÄ….- Generale, nadeszÅ‚y dzisiejsze gazety.JeÅ›li jednak jest pan zajÄ™ty,przyjdÄ™ pózniej.- Nie, Fauvelet.- Bonaparte wskazaÅ‚ sekretarzowi ostatni wolnystoÅ‚ek.Zrezygnowana oparÅ‚am siÄ™ o poduszki.Nie byÅ‚o ucieczki.Fauvelet zaczÄ…Å‚ rozkÅ‚adać gazety.- O, tu jest coÅ› ciekawego.Dyrektor Moulins oskarża pana, że przedwylÄ…dowaniem nie odbyÅ‚ pan nakazanej kwarantanny,przez co zawlókÅ‚ pan zarazÄ™ do Republiki - relacjonowaÅ‚ wysokim,piskliwym gÅ‚osem, wyraznie zdenerwowany.- Na litość boskÄ…, przecież czterdzieÅ›ci siedem dni byliÅ›my na morzu inikt nie zachorowaÅ‚.To mu nie wystarcza? - (Powiem szczerze, żepoczuÅ‚am ulgÄ™, sÅ‚yszÄ…c to wyjaÅ›nienie).- Co jeszcze?- Kolejny zarzut stawia panu obywatel Bernadotte.- Ach tak, mój czarujÄ…cy nowy krewny*.- WystÄ…piÅ‚ do dyrektorów z żądaniem oddania pana pod sÄ…d wojenny.- Tego wÅ‚aÅ›nie mógÅ‚bym siÄ™ spodziewać po czÅ‚onku rodziny- uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Bonaparte.Nie byÅ‚am jednak pewna, czy faktyczniego to rozbawiÅ‚o.- I po tchórzu.- Rozpowiada wszem wobec, że zdezerterowaÅ‚eÅ› wtrÄ…ciÅ‚ Lucjan zwyraznÄ… satysfakcjÄ….- Ze porzuciÅ‚eÅ› oddanÄ… ci pod komendÄ™ armiÄ™.- Basta! Kiedy wyjeżdżaÅ‚em, w kraju panowaÅ‚ pokój, a po powrociezastaÅ‚em go w stanie wojny.ZostawiaÅ‚em RepublikÄ™ ukoronowanÄ…zwyciÄ™stwami, by po przyjezdzie ujrzeć jÄ… pokonanÄ… i zbiedniaÅ‚Ä….Kogo za to winić? Z tym pytaniem zamierzam siÄ™ zwrócić do naszegodobrego Bernadotte'a, z takim poÅ›piechem szykujÄ…cego siÄ™ dowskoczenia na stoÅ‚ek ministra wojny.Tak, z pewnoÅ›ciÄ… nie omieszkamgo o to zapytać.- Bonaparte walnÄ…Å‚ pięściÄ… w porÄ™cz fotela.- JeszczecoÅ›?Fauvelet i ja wymieniliÅ›my siÄ™ spojrzeniami.Bonaparte wróciÅ‚.22 PAyDZIERNIKA, PÓyNYM WIECZOREMKażdego dnia do kraju wracajÄ… kolejni żoÅ‚nierze, spaleni sÅ‚oÅ„cem,obÅ‚adowani prezentami.W Paryżu trwa bezustanne Å›wiÄ™to.Zony icórki paradujÄ… w szalach z barwnych jedwabi, ojcowie i synowie zdumÄ… obnoszÄ… u boków wysadzane klejnotami tureckie szable.Naszepotrawy nabraÅ‚y pikantnego smaku od egzotycznych przypraw.Wschód atakuje nas ze wszystkich stron- atakuje i uwodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]