[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielka, słomiana mata rozpościerała się na kształt markizy po drugiej stronie budynku, tworząc ładną werandę z pięknym widokiem na morze i na zatokę.I gdy ktoś przypadkiem wstępował do urzędu o czwartej, aby kupić znaczek, przeważnie zastawał tam króla i innych dostojników z Fantippo popijających właśnie herbatkę.Jeszcze jedną szczególną właściwość urzędu doktora Dolittle stanowiły pióra do pisania.Doktor Dolittle stwierdził, że w wielu urzędach pocztowych pióra są niemożliwe do użytku; skrzypią i robią kleksy.Istotnie, nawet po dziś dzień dużo urzędów pocztowych słynie z niedobrych piór.Ale doktor Dolittle postarał się o to, aby jego pióra były w doskonałym gatunku.Rozumie się, że w owych czasach nie posługiwano się jeszcze stalówkami, lecz gęsimi piórami.Doktor polecił albatrosom i mewom, aby zachowywały dla niego pióra, które im wypadają z ogonów w okresie zmiany upierzenia.Przy takich więc możliwościach nietrudno było mieć urząd zaopatrzony w najlepsze pióra.Jeszcze pod jednym względem różnił się urząd pocztowy doktora Dolittle od innych urzędów - mianowicie klejem używanym do gumowania znaczków.Klej używany dotychczas w Fantippo wyczerpał się i doktor musiał sporządzić inny.Po wielu próbach wynalazł klej robiony z soku lukrecji; klej ten wysychał szybko i był bardzo smaczny.Jak już wspominałem, mieszkańcy Fantippo ogromnie lubili słodycze i gdy tylko nowy klej wszedł w użycie, zaczęły się gromadzić tłumy w zagranicznym urzędzie pocztowym, aby setkami zakupywać znaczki.Z początku przyczyny tego tłoku wydały się doktorowi niezrozumiałe, a Tu-Tu, kasjerka, była zmuszona pracować w godzinach nadliczbowych, aby nadążyć ze zliczaniem wpływów kasowych.Kasa urzędu pocztowego nie mogła pomieścić wszystkich pieniędzy i nadwyżkę trzeba było przechowywać w garnku na kominie.Ale nagle doktor zauważył, że klienci zlizują klej ze znaczków pocztowych, a potem przynoszą je z powrotem, żądając zwrotu pieniędzy.We wszystkich urzędach pocztowych obowiązuje przepis, że znaczki można wymieniać na zapłacone za nie pieniądze.O ile znaczki nie były podarte albo zabrudzone, nic nie szkodziło, że zlizano klej.Doktor doszedł jednak do przekonania, że musi wynaleźć inny klej, jeśli chce sprzedawać znaczki do właściwego użytku.Pewnego dnia zjawił się w urzędzie brat króla, strasznie kaszlący, i prosił jednym tchem (raczej kaszlem) o pięć znaczków po pensie i o środek na kaszel.To naprowadziło doktora Dolittle na świetny pomysł i nowy klej do znaczków - który sporządził ze specjalnego gatunku słodkawego syropu na kaszel - nazwał klejem antykokluszowym.Wynalazł także klej przeciw bronchitowi, klej przeciw anginie i rozmaite inne.Od tej pory, gdy w mieście panowała jakaś zaraźliwa choroba, starał się zawsze, żeby do gumowania znaczków używać jakiegoś odpowiedniego, leczniczego środka.Zaoszczędził sobie w ten sposób mnóstwo trudu, gdyż dotychczas ludzie zamęczali go po prostu o porady na zaziębienie, ból gardła i inne choroby.Był więc pierwszym generalnym poczmistrzem, który jednocześnie obsługiwał pacjentów dostarczając smacznych lekarstw na odwrocie znaczków pocztowych.Nazywał to: „zaklejaniem choroby”.Pewnego wieczoru Jip, jak zwykle, zamknął o szóstej godzinie drzwi urzędu pocztowego i wywiesił tablicę z napisem: „Zamknięte”.Doktor Dolittle, słysząc zasuwanie zamka u drzwi, przerwał liczenie kart pocztowych i zapalił fajkę.Pierwsza ciężka praca - uruchomienie poczty - była już wykonana.Gdy więc doktor tego wieczoru usłyszał zamykanie drzwi, przyszło mu na myśl, że odtąd może pozwolić sobie na określone godziny pracy i nie musi pracować przez cały dzień.I kiedy Jip wszedł do oddziału listów poleconych, zastał tam doktora wyciągniętego na krześle, z nogami opartymi o biurko i rozglądającego się naokoło z zadowoloną miną.- Jip - powiedział z westchnieniem ulgi - teraz mamy prawdziwą pocztę, urzędującą jak trzeba.- Tak - odrzekł Jip i postawił na ziemi latarkę, z którą obchodził lokal - i jaką pocztę.Podobnej nie ma na całym świecie!- Pomyśl - powiedział doktor - że chociaż otworzyliśmy ją przeszło tydzień temu, ja sam nie napisałem jeszcze ani jednego listu.Wyobraź sobie tylko, mieszkać przez tydzień w urzędzie pocztowym i nie pisać listów! Spójrz na tamtą szufladę.Kiedy indziej sam widok tylu znaczków zachęciłby mnie do napisania tuzina listów.Przez całe swoje życie, kiedy chciałem napisać list, nie miałem nigdy znaczka pod ręką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]