[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sama śmietanka, pomyślałem kwaśno.Tuzin mężczyzn i kobiet - mężczyzn chyba więcej - nagich i sponiewieranych.Trzeba nas przetransportować i pozostawić własnemu losowi.Zastanawiałem się, dlaczego akurat ich zdecydowano się zesłać, zamiast po prostu poddać praniu mózgów.Cóż takiego komputery i kolesie psycholodzy znaleźli w tych przygnębiających okazach, co zadecydowało, iż pozwolono im żyć? Oni tego nie wiedzieli, to pewne.Ciekaw byłem, kto wiedział.Drzwi się zamknęły.Czekałem w - napięciu.Może na krzyk kogoś, kto nie ruszał się dość szybko i zaskoczyło go nagłe wypompowywanie powietrza? Nic nie wskazywało, że będę świadkiem czegoś dramatycznego.Jeśli nawet ktoś wybrał takie rozwiązanie, nie było to w żaden sposób widoczne.- Na mój rozkaz - szczeknął głos z głośników pod sufitem - wykonacie zwrot w prawo i pójdziecie powoli gęsiego tak daleko, jak się da.Dojdziecie w ten sposób do specjalnego promu, który przewiezie was na powierzchnię.Zajmiecie miejsca poczynając od przodu statku, nie zastawiając wolnych.Pasy macie zapiąć natychmiast po zajęciu miejsc.Usłyszałem jakieś pomruki ze strony współtowarzyszy niedoli, po których natychmiast.rozległ się syk i krótki, ale ostry promień światła wystrzelił ze ściany.Nie mierzył w ludzi, ale w podłogę obok ich stóp.Podskoczyli w miejscu, reagując w ten sposób na tę demonstrację siły.Pomruki i szepty nie powtórzyły się więcej.Głos, który przerwał na chwilę, ponownie podjął przekazywanie poleceń, nie wspominając ani słowem o incydencie.Zresztą po co?- Wprawo zwrot.r u s z a j! - rozkazał, a my wypełniliśmy ten rozkaz.- Maszerować powoli do promu, zgodnie z moją instrukcją.Szliśmy w milczeniu, ale bez pośpiechu.Metalowa podłoga była cholernie zimna; rzeczywistości całe to otoczenie było niezbyt przyjemne; w każdym razie U porównaniu z promem.Okazał się on zaskakująco wygodny i nowoczesny, chociaż fotele nie były dostosowane do nagich ciał.Znalazłem miejsce jakieś trzy rzędy od końca, zapiąłem pasy i czekałem na pozostałych.Zauważyłem, że moja wstępna ocena dotycząca liczby więźniów była bliska rzeczywistości.Prom mógł pomieścić dwadzieścia cztery osoby, nas natomiast było jedenaścioro, w tym tylko trzy kobiety.Klapa wejściowa zamknęła się automatycznie, rozległ się syk świadczący o wyrównywaniu ciśnienia.Potem nastąpiło gwałtowne szarpnięcie, które oznaczało, że odcumowaliśmy ad statku i znajdujemy się w drodze na powierzchnię planety.Wahadłowiec był zbyt komfortowy i nowoczesny, by służyć jedynie jako transportowiec dla więźniów.Musiał więc być jednym z tych statków, które utrzymują regularną łączność pomiędzy planetami Rombu Wardena.Głośniki nad naszymi głowami zatrzeszczały i rozległ się przyjemny kobiecy głos.To wyraźna zmiana na lepsze.- Witamy na Charonie - oznajmił głos tonem, który brzmiał zupełnie szczerze.- Jak wam bez wątpienia wyjaśniono, Charon jest ostatecznym celem waszej podróży i waszym nowym - domem.I chociaż nie będziecie już mogli opuścić systemu Wardena, przestaniecie automatycznie być więźniami, a staniecie się obywatelami Rombu Wardena.Władza Konfederacji skończyła się w momencie waszego wejścia na prom, który jest wspólną własnością Diamentów Wardena i częścią ich floty powietrznej, złożonej z czterech wahadłowców i szesnastu transportowców.Rada Systemu jest uważana przez Konfederację za ciało niezależne i ma nawet swoje miejsce w Kongresie Konfederacji.Każdy z czterech światów posiada osobną administrację, a rząd każdej planety jest niezawisły i niezależny.Bez względu na to, kim byliście i co robiliście w przeszłości, teraz jesteście obywatelami Charona i niczym więcej.Wasze czyny należą do przeszłości, której nikt wam nie będzie pamiętał i która nigdzie nie zostanie zarejestrowana.Istotne będzie jedynie to, co będziecie robić jako obywatele Charona, w systemie Wardena.Głos przerwał, zostawiając nam trochę czasu na przetrwanie tej informacji.Kontrast pomiędzy stosunkiem do nas i tonem, jakim się obecnie do nas zwracano, a tym, czego poprzednio doświadczyliśmy, był ogromny.Jeśli jednak oczekiwano po mnie, iż uwierzę, że władze Charona nie znają naszej przeszłości, to uważano mnie za naiwnego głupca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]