[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczyło to zaledwie do zagwarantowania, aby ścieki te nie cofały się i nie zatruwały ujęć wody dla miasta.Budowla przypominająca zaporę nie była zbyt wysoka; skierowałem się więc w kierunku jej opadającej łagodnie betonowej ściany.Osiągnąłem ją szybko i równie szybko się na nią wdrapałem.Łapiąc z wysiłkiem powietrze, zdecydowałem się jednak na dotarcie do jej szczytu, który znajdował się jakieś siedem, osiem metrów wyżej.Zamierzałem czekać tam tak długo, jak długo nie upewnię się, czy jeszcze komuś nie udało się przedostać przez tę ostatnią przeszkodę, chociaż wiedziałem, że SM pojawi się natychmiast po tym, jak dowódca tamtego patrolu domyśli się, co zrobiliśmy, i zawiadomi przez radio kwaterę główną.Znajdowałem się w połowie drogi na szczyt ściany, kiedy uświadomiłem sobie, że mój sposób pływania przed chwilą nie był całkiem konwencjonalny, a i teraz wdrapywałem się na tę pochyłość także w zupełnie niezwyczajny sposób.Moje ramiona, które przybrały ciemnobrązowy kolor, przypominały niemal płetwy! Uświadomiłem sobie, że uległem jakiejś przemianie.i to przemianie błyskawicznej.Na dokładniejsze oględziny przyjdzie czas później, zdecydowałem; teraz muszę wdrapać się na szczyt tej ściany, inaczej wszystko pójdzie na marne.Czekałem tam potem pełen niepokoju; na szczęście niezbyt długo.Moje oczy szybko przystosowały się do półmroku, tak więc byłem w stanie dostrzec dwie postaci, które wyskoczywszy ponad powierzchnię jak korki, zmierzały w moim kierunku.Po chwili pojawiła się też i trzecia.Kiedy pierwsza dotarła do brzegu zbiornika i wynurzyła się na powierzchnię, przeżyłem wstrząs.Ujrzałem bowiem niesamowite, nieludzkie monstrum, czarne i błyszczące, z kanciastą głową, z przypominającymi płetwy ramionami i parą wyposażonych w błony tylnych odnóży.Stworzenie to zaczęło wężowatym ruchem pełznąć w mym kierunku.Byłbym już uciekł na ten widok, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie zauważyłem, iż moje własne ramiona przypominają ramiona tamtego.Druga istota dopłynęła do ściany w momencie, kiedy pierwsza znalazła się tuż przy mnie i krzyknęła ze strachu na mój widok.- Nie przejmuj się! - zawołałem.- To tylko ja! “Wardenki" dokonały tej przemiany, by umożliwić nam życie w tych ściekach! Chodźcie tu wszystkie do mnie! Na pewno wrócimy do starej postaci, kiedy tylko się stąd oddalimy!Pozostałe reagowały podobnie, ale dały się szybko przekonać.Przyglądałem się im i zauważyłem, że skóra ich zaczyna tracić swój połysk i zaczyna.no cóż, spływać, jak gdyby nasze ciała zbudowane były z jakiejś półpłynnej substancji i na dodatek posiadały możliwość samodzielnego podejmowania decyzji.Choć może wydać się to dziwne, byłem z tego zadowolony.Mieliśmy tutaj dowód na istnienie owego tak poszukiwanego bodźca! Jeśli znajdziesz się w nieprzyjaznym środowisku, ulegniesz przemianie.Zmienisz się w coś, co będzie miało szansę przeżycia.To bez wątpienia wyjaśniało zarówno ową zdolność dzikich, która pozwalała im uciec przed SM, jak i tłumaczyło pochodzenie legend na temat przemiany kształtów ludzi i zwierząt.Dzicy wykorzystywali tę zdolność, by się ukrywać i przetrwać.Gdybym mógł teraz dopaść psychomaszynę i przekonać kogoś, że znajduje się w jakimś odmiennym środowisku, na pewno uzyskałbym znaczące rezultaty.Choć tak naprawdę - bez rzeczywistej kontroli nad tym zjawiskiem.Mógłbym otrzymać jakieś zaimprowizowane monstrum, takie stworzenie, które “wardenki" uznałyby za zdolne do przeżycia.Skąd jednak organizmy Wardena wiedziały, co ci jest potrzebne, i to w tym samym momencie, w którym było ci to potrzebne? I skąd czerpały one tę wyrafinowaną znajomość biologii, która pozwalała im na dokonanie tej przemiany w jednej praktycznie chwili?Czekaliśmy jeszcze pięć minut, po czym sprawdziłem obecność.Ching się udało, chociaż była okropnie zdezorientowana i przerażona swym wyglądem.Morphy również się pojawiła, a także ta trzecia, której imienia wcześniej nie znałem.Nie było tylko naszej przewodniczki po kanałach.Stawaliśmy się na powrót “ludzcy", ponieważ nasze “wardenki" wyczuły zmianę środowiska.Wracaliśmy do naszej dawnej postaci, co oznaczało, że albo zawsze powraca się do układu pierwotnego w sytuacji, kiedy “wardenki" odpoczywają, albo ten pierwotny układ przywracany jest jakimś wewnętrznym zmysłem samotożsamości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]