[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Och, tego bym nie powiedziaÅ‚ - odparÅ‚em.I w zasadzie mówiÅ‚em prawdÄ™, niepowiedziaÅ‚bym tego.To znaczy, pomysÅ‚ oczywiÅ›cie gÅ‚upi, ale mówiÄ…c to na gÅ‚os, prosiÅ‚bym siÄ™ opotężnego kuksaÅ„ca w ramiÄ™ od Debory.- Przynajmniej wyeliminowaliÅ›my parÄ™ możliwoÅ›ci.- Pewnie - przytaknęła z goryczÄ….- Wiemy, że raczej nie zrobiÅ‚a tego grupa goÅ‚ych Å›wirów.No chyba że dwa tysiÄ…ce lat temu.PoniekÄ…d miaÅ‚a racjÄ™, ale uważam, że mojÄ… życiowÄ… misjÄ… jest podtrzymywać w bliznichpozytywne nastawienie.- Zawsze to krok naprzód - zauważyÅ‚em.- Zajrzymy na ÓsmÄ…? BÄ™dÄ™ tÅ‚umaczyÅ‚.- Deb, choćrodowita mieszkanka Miami, dla kaprysu uparÅ‚a siÄ™, by w szkole uczyć siÄ™ francuskiego i pohiszpaÅ„sku ledwo radziÅ‚a sobie z zamówieniem lunchu.PokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….- Strata czasu.Każę Angelowi popytać ludzi, ale nic z tego nie bÄ™dzie.I miaÅ‚a racjÄ™.Angel wróciÅ‚ póznym popoÅ‚udniem z bardzo Å‚adnÄ… Å›wieczkÄ…, na którejwidniaÅ‚a modlitwa do Å›wiÄ™tego Judy po hiszpaÅ„sku, ale poza tym jego wyprawa na ÓsmÄ…, zgodniez przewidywaniami Debory, okazaÅ‚a siÄ™ stratÄ… czasu.Nie zostaÅ‚o nam nic oprócz dwóch bezgÅ‚owych ciaÅ‚ i okropnie zÅ‚ego przeczucia.Wkrótce miaÅ‚o siÄ™ to zmienić.10NastÄ™pnego dnia nie wydarzyÅ‚o siÄ™ nic, na horyzoncie nie zamajaczyÅ‚ nawet cieÅ„ pomysÅ‚u wsprawie podwójnego zabójstwa na uczelni.A że życie pokracznÄ… groteskÄ… jest, winÄ… za brakpostÄ™pów Debora obarczyÅ‚a mnie.WmówiÅ‚a sobie, że posiadam specjalne magiczne moce, któresprawiÅ‚y, że zgÅ‚Ä™biÅ‚em mrocznÄ… tajemnicÄ™ obu morderstw, i że z maÅ‚ostkowych osobistychpowodów ukrywam kluczowe informacje.Bardzo mi to schlebiaÅ‚o, ale byÅ‚o zupeÅ‚nie niezgodne z prawdÄ….WiedziaÅ‚em tylko tyle, że tasprawa z jakiegoÅ› powodu wystraszyÅ‚a Mrocznego Pasażera, i że nie chcÄ™, by to siÄ™ powtórzyÅ‚o.PostanowiÅ‚em trzymać siÄ™ z dala od Å›ledztwa, a ponieważ praktycznie nie wymagaÅ‚o badaÅ„ krwi, wlogicznym i uporzÄ…dkowanym wszechÅ›wiecie nie powinienem mieć z tym kÅ‚opotów.Niestety rzeczywistość wyglÄ…da inaczej.Naszym wszechÅ›wiatem rzÄ…dzi Å›lepy los, a jegomieszkaÅ„cy drwiÄ… z logiki.Dowód rzeczowy numer jeden: moja siostra.Póznym przedpoÅ‚udniemdopadÅ‚a mnie w moim maÅ‚ym boksie i zaciÄ…gnęła na lunch z jej chÅ‚opakiem, Kyle'em Chutskym.W zasadzie nie miaÅ‚em nic przeciwko Chutsky'emu, poza tym, że zawsze zachowywaÅ‚ siÄ™ tak,jakby znaÅ‚ najprawdziwszÄ… prawdÄ™ o wszystkim.PomijajÄ…c to, byÅ‚ tak miÅ‚y i uprzejmy, jak miÅ‚y iuprzejmy potrafi być bezwzglÄ™dny zabójca, i okazaÅ‚bym siÄ™ hipokrytÄ…, gdybym miaÅ‚ o to do niegopretensje.A ponieważ moja siostra najwyrazniej dobrze siÄ™ z nim czuÅ‚a, nie miaÅ‚em pretensji ani oto, ani o nic innego.PoszedÅ‚em wiÄ™c na lunch, bo raz, byÅ‚a mojÄ… siostrÄ…, i dwa, potężnej maszynie, jakÄ… jest mójorganizm, trzeba niemal na okrÄ…gÅ‚o dostarczać paliwa.Paliwem, jakiego pragnie najczęściej, jest kanapka medianoche, zwykle ze smażonymiplatanos i koktajlem mlecznym marne.Nie wiem dlaczego ten prosty, a przy tym pożywny posiÅ‚ekwygrywa tak transcendentnÄ… melodiÄ™ na strunach mojego jestestwa, ale nic nie może siÄ™ z nimrównać.Odpowiednio przyrzÄ…dzony, wprowadza mnie w stan na tyle bliski ekstazy, na ile to umnie możliwe.A nigdzie nie przyrzÄ…dzajÄ… go bardziej odpowiednio niż w Cafe Relampago,knajpce nieopodal komendy głównej, gdzie Morganowie jadali od niepamiÄ™tnych czasów.ByÅ‚ takpyszny, że wrażenia nie psuÅ‚o nawet niemilknÄ…ce zrzÄ™dzenie Debory.- Szlag by to! - powiedziaÅ‚a do mnie z ustami wypchanymi kÄ™sem kanapki.OczywiÅ›cie jakna niÄ… to nic oryginalnego, ale bluznęła z takÄ… zaciekÅ‚oÅ›ciÄ…, że aż sypnęło siÄ™ na mnie trochÄ™okruszków chleba.WziÄ…Å‚em Å‚yk przepysznego batido de marne i czekaÅ‚em, aż rozwinie swojÄ…myÅ›l, ona jednak tylko powtórzyÅ‚a: - Szlag by to!- Znów ukrywasz uczucia, Deb.Ale jestem twoim bratem, widzÄ™, że coÅ› ciÄ™ gnÄ™bi.Chutsky prychnÄ…Å‚ i mozolnie piÅ‚owaÅ‚ kubaÅ„ski stek.- No co ty - zaczÄ…Å‚.MiaÅ‚ coÅ› dodać, ale widelec, który Å›ciskaÅ‚ w protezie lewej dÅ‚oni,wyÅ›liznÄ…Å‚ mu siÄ™ i obróciÅ‚ bokiem.- Szlag by to - zaklÄ…Å‚ i dotarÅ‚o do mnie, że on i moja siostra majÄ…ze sobÄ… dużo wiÄ™cej wspólnego, niż mi siÄ™ wydawaÅ‚o.Debora nachyliÅ‚a siÄ™ i pomogÅ‚a muwyprostować widelec.- DziÄ™ki - mruknÄ…Å‚ i wpakowaÅ‚ do ust duży kÄ™s kotleta.- A widzisz? - zagadnÄ…Å‚em pogodnie.- PotrzebowaÅ‚aÅ› tylko czegoÅ›, co pozwoliÅ‚oby cizapomnieć o wÅ‚asnych kÅ‚opotach.SiedzieliÅ›my wokół stolika, przy którym jedliÅ›my już pewnie ze sto razy.Debora jednakrzadko zważaÅ‚a na sentymenty; wyprostowaÅ‚a siÄ™ i rÄ…bnęła w poobijany blat z Formiki tak mocno,że podskoczyÅ‚a cukierniczka.- ChcÄ™ wiedzieć, kto gadaÅ‚ z tym fiutem Rickiem Sangrem! - wy - buchnęła.Sangre byÅ‚reporterem lokalnej telewizji, wyznajÄ…cym zasadÄ™, że im wiÄ™cej krwi siÄ™ leje, tym ważniejsze, byludzie mieli wolne media, z których poznajÄ… możliwie najwiÄ™cej drastycznych szczegółów.SÄ…dzÄ…cz tonu jej gÅ‚osu, Debora najwyrazniej sÄ…dziÅ‚a, że Rick zostaÅ‚ moim nowym najlepszymprzyjacielem.- Zapewniam, że nie ja.I raczej nie Doakes.- Uch - mruknÄ…Å‚ Chutsky.- I - powiedziaÅ‚a - chcÄ™ znalezć te zasrane gÅ‚owy!- Ich też nie mam - odparÅ‚em.- PytaÅ‚aÅ› w biurze rzeczy znalezionych?- Dexter, ty coÅ› wiesz - stwierdziÅ‚a.- Wyrzuć to z siebie, proszÄ™.Chutsky podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i przeÅ‚knÄ…Å‚.- Czemu miaÅ‚by wiedzieć coÅ›, czego ty nie wiesz? - spytaÅ‚.- ByÅ‚o dużo rozbryzgów?- Ani jednego - powiedziaÅ‚em.- ZnalezliÅ›my ciaÅ‚a upieczone i suchutkie.Chutsky skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i nabraÅ‚ na widelec trochÄ™ ryżu i fasoli.- Chory sukinsyn z ciebie, wiesz?- Gorzej niż chory - wtrÄ…ciÅ‚a Debora.- CoÅ› ukrywa.- Aha - mruknÄ…Å‚ Chutsky z peÅ‚nymi ustami - co, znowu robi za profilera - amatora? - Totakie drobne kÅ‚amstewko; powiedzieliÅ›my mu, że moje hobby to sama teoria, bez praktyki.- Tak - odparÅ‚a Debora.- I nie chce mi powiedzieć, co wymyÅ›liÅ‚.- Może trudno ci w to uwierzyć, siostrzyczko, ale nie wiem nic.Tylko.- WzruszyÅ‚emramionami, ale już na mnie naskoczyÅ‚a.- Co! No mów, proszÄ™ ciÄ™.Znów siÄ™ zawahaÅ‚em.Nie bardzo wiedziaÅ‚em, jak mógÅ‚bym jej wytÅ‚umaczyć, że tezabójstwa wywoÅ‚aÅ‚y zupeÅ‚nie nowÄ…, wielce niepokojÄ…cÄ… reakcjÄ™ Mrocznego Pasażera.- To tylko przeczucie - powiedziaÅ‚em.- CoÅ› tu jest nie halo.Prychnęła.- Dwa spalone ciaÅ‚a bez głów, a ten mówi, że coÅ› jest nie halo.Zdaje siÄ™, że kiedyÅ› byÅ‚eÅ›bystry?UgryzÅ‚em kÄ™s kanapki, a Debora, zamiast jeść, traciÅ‚a cenny czas na marszczenie brwi.- ZidentyfikowaliÅ›cie ciaÅ‚a? - spytaÅ‚em.- A gdzie tam.Nie ma głów, wiÄ™c nie ma dokumentacji dentystycznej.CiaÅ‚a spalone, czylinie da siÄ™ pobrać linii papilarnych.Kurde, nie wiemy nawet, jakiego koloru miaÅ‚y wÅ‚osy.CowedÅ‚ug ciebie mam zrobić?- Wiesz, może mógÅ‚bym pomóc.- Chutsky nabiÅ‚ na widelec kawaÅ‚ smażonego maduras iwrzuciÅ‚ do ust.- Mam pewne możliwoÅ›ci.- Nie potrzebujÄ™ twojej pomocy - odparÅ‚a, a on wzruszyÅ‚ ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]