[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zmanipulowałeś go. Kas im westchnął z rezygnacją.Wiedział, że Qordis nieprzepada za Bane em.Głównie dlatego, że sprowadził go tutaj lord Kopecz, jego długoletnirywal.Fechtmistrz zrozumiał, że powinien był ostrzec ucznia. W jakiś sposób wpłynąłeś na jego tok myślenia ciągnął, usiłując wywołaćjakąkolwiek reakcję. Zmusiłeś go do wejścia na ścieżkę, na której chciałeś go zobaczyć.Zcieżkę zagłady.Qordis nie odpowiedział od razu.Kas im, znudzony oglądaniem pleców lorda, podszedł,chwycił go za ramię i odwrócił przodem do siebie. Dlaczego, Qordis?W pierwszej króciutkiej chwili, zanim jeszcze obrócił go całkiem, wydawało mu się, żena szczupłej, ściągniętej twarzy mistrza Akademii dostrzegł przebłysk niepewności izmieszania.Ale już za chwilę ta sama twarz wykrzywiła się wściekłością, a ciemne oczy wgłębokich oczodołach zabłysły gniewnie.Qordis uderzeniem zrzucił z ramienia dłoń Kas ima. Bane sam to na siebie sprowadził.Był nieposłuszny! Opętała go obsesja przeszłości!Nie przyda nam się na nic, dopóki nie przyjmie nauk Akademii!Kas im był wstrząśnięty.Nie tym wybuchem, lecz wyrazem niepewności, który gopoprzedził.Nagle zaczął się zastanawiać, czy to spotkanie przebiegało dokładnie tak, jak toplanował mistrz.Może Qordis próbował zmanipulować Bane a i przegrał.To nie byłbypierwszy raz, kiedy nie docenili swojego niezwykłego ucznia.Teraz Kas im był już bardziej zaciekawiony niż wściekły. Powiedz mi, co się stało, Qordis.Gdzie Bane jest teraz?Qordis westchnął niemal z żalem. Poszedł na pustkowia.Ruszył w kierunku Doliny Mrocznych Lordów. Co? Dlaczego? Mówiłem ci, jest opętany przeszłością.Wierzy, że są tam tajemnice, które jemu tylkozostaną wyjawione.Sekrety Ciemnej Strony. Ostrzegłeś go o zagrożeniach? O rojach pelko? O tuk ata? Nie dał mi szansy.I tak by nie posłuchał.W to akurat Kas im chętnie wierzył.Nie wiedział tylko jeszcze, czy powinien wierzyćrównież w resztę historii Qordisa.Mistrz Akademii był subtelny, przebiegły.Wymanewrowanie kogoś tak, aby z własnej woli zapędził się do morderczej DolinyMrocznych Lordów, byłoby do niego bardzo podobne.Gdyby chciał wyeliminować Bane a,zachowując pozory niewinności, byłby to jeden z lepszych sposobów.Było tylko jedno małe ale. On przeżyje stwierdził Kas im. Jest silniejszy, niż ci się wydaje. Jeśli przeżyje odparł Qordis, odwracając się znowu do gobelinu pozna prawdę.Wdolinie nie ma żadnych tajemnic.Już nie.Wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, zostałozabrane.najpierw przez Sithów usiłujących ochronić nasz zakon, a potem przez Jediusiłujących go zniszczyć.W grobach nie zostało nic, tylko puste komory i kupy kurzu.Kiedysam to zobaczy, zrezygnuje z tej szaleńczej idealizacji dawnych Sithów.Dopiero wtedybędzie gotów wstąpić do Bractwa Ciemności.Rozmowa dobiegła końca przynajmniej to było jasne.Słowa Qordisa miały sens,przynajmniej jako część większej lekcji, której ostatecznym celem byłoby zmuszenie Bane ado porzucenia starych nauk i zaakceptowania nowego zakonu Sithów oraz Bractwa Kaana.Wychodząc z pokoju, Kas im nie mógł jednak pozbyć się wrażenia, że Qordis dopisywałusprawiedliwienie do zdarzeń już po fakcie.Qordis chciał, aby wszyscy wierzyli w to, żeprzez cały czas zachowuje kontrolę, ale to zaszczute spojrzenie, jakie przez chwilę pochwyciłfechtmistrz, było ostatecznym dowodem prawdy lord przeraził się czymś, co Bane zrobiłlub powiedział.Myśl ta wywołała uśmiech na wargach Twi leka.Miał absolutną pewność, że Baneprzeżyje podróż do Doliny Mrocznych Lordów.I bardzo był ciekaw, co się stanie, kiedymłody człowiek powróci.Sirak ruszał się niemrawo.Ostatnich trzydzieści sześć godzin spędził w zbiorniku bacty ichoć jego obrażenia zagoiły się całkowicie, ciało wciąż instynktownie reagowało nawspomnienie ran zadanych przez miecz Bane a.Powoli zebrał wszystkie rzeczy osobiste,marząc tylko o powrocie do znajomego otoczenia własnego pokoju i opuszczeniu samotnościcentrum medycznego.Do pokoju wpłynął jeden z robotów medycznych, niosąc dla niego parę spodni, koszulę iszatę ucznia.Ubranie śmierdziało środkiem dezynfekcyjnym; sterylizacja wszystkiego, co jestwnoszone do centrum medycznego, była normalną praktyką.Rzeczy pasowały, ale zaledwieje włożył, wiedział, że nigdy wcześniej nie były noszone.Od chwili, kiedy zniesiono go nieprzytomnego z ringu, nie widział ani jednej żywejistoty, nikogo poza robotami medycznymi.Nikt nie przyszedł go odwiedzić, kiedy unosił sięw uzdrawiającej cieczy ani Kas im, ani Qordis, ani nawet Llokay i Yevra.Nie miał im tegoza złe.Sithowie pogardzali słabością i porażką.Kiedy uczeń przegrywał w pojedynku, zostawałsam ze swoim wstydem i porażką, czekając, aż zbierze na nowo siły, by podjąć naukę.Każdemu się to zdarzało, wcześniej czy pózniej.ale Sirakowi nie zdarzyło się jeszcze nigdy.Był niezwyciężony, nietykalny.najlepszy student w każdej dziedzinie.Słyszał plotki iszepty.Mówili o nim: Sith ari, istota doskonała.Teraz już go tak nie nazwą.Nie po tym, cozrobił mu Bane.Odwrócił się do drzwi i ujrzał w nich Githany. Czego chcesz? spytał ostrożnie.Wiedział, kim jest, choć nigdy wcześniej z nią nie rozmawiał.W dniu jej przybycia uznał,że może stanowić potencjalne zagrożenie.Obserwował ją i wiedział, że ona obserwuje jego.Każde z nich mierzyło i oceniało drugie, starając się określić, kto jest lepszy.Sirak byłostrożny wobec potencjalnych przeciwników, którzy mogliby go wyzwać albo tylko tak musię zdawało dopóki student, którego nie obawiał się wcale, nie położył go na łopatki. Chcę z tobą porozmawiać rzekła. O Banie.Mimowolnie skrzywił się na dzwięk tego imienia, po czym przeklął się w duchu za tęreakcję.Jeśli jednak nawet Githany ją zauważyła, nie dała tego poznać po sobie. Co z nim? zapytał ostro. Ciekawa jestem, jakie masz teraz plany.Jak zamierzasz rozwiązać tę sytuację? Przezchwilę musiał walczyć, przywołując dawną arogancję, ale jakoś zdołał wydobyć z siebieironiczny uśmiech. Moje plany to moja sprawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]