[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mokra i zmęczona, Izzie zatrzasnęła za sobą drzwi i porzuciła napodłodze bagaż, starając się wybadać, skąd w niej to poczucieniezadowolenia.W życzliwej atmosferze panującej w pueblo było coś, zaczym tęskniła.W końcu była dziewczyną z małego miasteczka i terazzalała ją fala tęsknoty za Tamarin.Ostatnio dużo myślała o rodzinnychstronach.Czy działo się tak dlatego, że czuła się taka samotna, kiedy Joewychodził póznym wieczorem, a jej myśli kierowały się ku jej rodzinie,ku ludziom, którym na niej zależało?A może to z powodu rosnącego w niej niepokoju na temat związku,który był tak trudny do wyjaśnienia, że nawet nie próbowała tego robić,ani Carli, ani swemu tacie, ani babci.Zdjęła ociekającą wodą marynarkę i dopiero wtedy pozwoliła sobiespojrzeć na automatyczną sekretarkę.Ekranik wiadomości pokazywałwielkie, okrągłe zero.Ani jednej wiadomości.Cholerny automat.Wpatrywała się gniewnie w telefon, jakby to byłajego wina, że Joe nie zadzwonił.97Włączyła lampy, by w mieszkaniu zrobiło się jaśniej, po czymciężkim krokiem poszła do łazienki, rozebrała się i weszła pod prysznic,chcąc zmyć z siebie kurz mesy.Zaczynała wpadać w obsesję, jeśli chodzio mycie.Czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne były skutkiempogmatwanych romansów? Jeszcze nigdy nie wchodziła tak często podprysznic - zawsze myła się i nacierała olejkiem w nadziei, że kiedy jużznajdzie się pod prysznicem, to zadzwoni telefon.Kiedyś tak było.Alenie teraz.Joe nie dzwonił już od pięciu dni.Pięć dni.- Odezwę się - wymruczał tego ranka, kiedy wylatywała do NowegoMeksyku.- Koniecznie - odparła, żałując, że nie może odwołać tego wyjazdu,aby móc być blisko niego, ponieważ myśl o przebywaniu w innym niż onmieście budziła jej niechęć.O co w tym wszystkim chodziło?Ale on nie zadzwonił.Nawet tego ostatniego wieczoru, kiedy wszyscy poszli w tango, kiedyodgłosy imprezowania wywołałyby zazdrość u każdego normalnegokochanka - dlatego właśnie Izzie miała nadzieję, że zadzwoni właśniewtedy, tak by miała szansę odejść na bok i od niechcenia powiedzieć, żeIvan tańczy limbo, i sprawić, by wydawało się to oszałamiające.Takoszałamiające, że poczułby zazdrość, iż ona jest tam bez niego.Tyle żeon tego nie zrobił.Nie zadzwonił.Izzie wyszła spod prysznica, nadal rozdrażniona.Nie, prysznic nie był dobrym pomysłem.Kąpiel, ona byłaby idealna.Odkręciła wodę, nalała do wanny przynajmniej połowę cennegoolejku różanego Jo Malone, otworzyła butelkę białego wina iprzygotowała sobie szprycera, po czym zanurzyła się w pachnącej pianie.Napiła się szprycera, zamknęła oczy i próbowała się odprężyć.Aletym razem nie było mowy o błogiej nieświado-98mości, którą przynosiła jej zawsze kąpiel w wannie i która pozwalałazapomnieć o wszystkim.Tak jak zawsze, odkąd poznała Joego, to onwypełniał jej myśli.Na ten pierwszy wspólny lunch umówili się w niewielkiej,ekscentrycznej włoskiej restauracji w Village, miejscu, o którymwcześniej Izzie nie pomyślałaby, że Joemu może się podobać.Podejrzewała, że woli bardziej szykowne lokale, gdzie obsługarozpoznaje każdego miliardera w mieście.Następny jego plus.Przy zakąskach gawędzili swobodnie, a im więcej mówił, tymbardziej Izzie czuła, że wpada po same uszy.Skończył studia biznesowe, po czym wziął udział w programiepodyplomowym J.P.Morgana.- Wtedy właśnie mnie to wzięło - oświadczył, częstując się kawałkiemciabatty posmarowanej oliwą z bazylią.- Transakcje giełdowe przynoszą natychmiastowy efekt i strasznie misię to spodobało.- To nie jest stresujące? - zapytała, myśląc o traceniu milionów i otym, że gdyby to ona miała taką pracę, trzeba by jej aplikowaćznieczulenie.- Nigdy nie odczuwałem stresu - odparł.- Uwielbiałem to.Dokonywałem iluś tam transakcji, na niektórych traciłem, na innymwygrywałem, a potem wracałem do domu i kładłem się spać.Wielu ludzisię wypalało: godziny pracy, mentalność ostrego gracza, wielu dawało tow kość, ale nie mnie.W wieku dwudziestu dziewięciu lat zarządzał własnym funduszemtransakcyjnym - funduszem hedgingowym.- A więc to właśnie jest ten cały fundusz hedgingowy- ucieszyła się Izzie.- Nigdy nie wiedziałam, co to takiego.Im wyżej się wspinał po szczeblach kariery, tym większe było ryzyko,ale także większe prowizje, aż w końcu objął stanowisko dyrektora działutransakcji w jednym z potężnych banków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]