[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Minęło tyle czasu.Whistorii ich przyjazni nie było ani jednego tygodnia, w którym by ze sobąnie rozmawiały.Nawet kiedy rodzina Elli pojechała do Włoch, byodwiedzić krewnych, utrzymywały ze sobą kontakt, a Ella naraziła się nagniew matki, tyle dzwoniąc za granicę.Ale było warto, ponieważ były najlepszymi przyjaciółkami, prawda?A teraz minęły już całe tygodnie, odkąd słyszała śmiech Elli, jej żarty lubskargi na babcię.Zabawne, za czym potrafiło się tęsknić.Westchnęła i próbowała powstrzymać myśli o domu, nie chcąc sięrozpłakać.Zmusiła się do tego, by obserwować przyjęcie i hollywoodzkąhierarchię.W pewien wysublimowany sposób ludzie z niższych szczeblidrabiny gwiazdorskiej ignorowali się nawzajem, starając się przyłączyćdo grup z wyższych szczebli.Amber nie należała do żadnej z nich, jednakże nie przejmowała siętym.Zwietny by wyszedł z tego rysunek, pomyśla-ła nagle, próbując sobie wyobrazić, w jaki sposób by go naszkicowała.Widziała go oczami wyobrazni i aż ją świerzbiło, by zarejestrować to, cowidzi.Papier i ołówek, oto, czego potrzebowała.W kuchni, w przeciwieństwie do chłodnego spokoju panującego wdomu, atmosfera była gorąca: ludzie od cateringu zwijali się jak wukropie.W tym całym rozgardiaszu nie zwrócili uwagi na to, że wzięłasobie leżący na stole notes i ołówek.Wróciła do salonu, oparła się okominek i zaczęła szkicować.Wspaniale się czuła, znowu rysując.Zkażdym wprawnym ruchem ołówka buzowała w niej coraz większaenergia.Gdy szkicowała pokój i pospieszne kontury ludzi, szybko,bardzo szybko, gdyż nieustannie się przemieszczali, czuła dreszczyk,który towarzyszył jej zawsze, gdy miała w ręku ołówek.W taki właśniesposób widziała świat: swoimi oczami, za pomocą dłoni przelewając gona papier.Może dlatego właśnie tak bardzo spieprzyła sprawę z Karlem.Patrzyła na niego tylko oczami, nigdy nie przenosząc go na papier.Gdybyto zrobiła, może by dostrzegła, że wcale nie jest taki, za jakiego go napoczątku uważała.Wysoki mężczyzna ubrany w zwykłą białą koszulę i bojówki wkolorze khaki podszedł do niej z kieliszkiem wina w dłoni.- Przyglądałem ci się - rzekł.- Rysujesz nas? - Stanął obok niej izerknął na obrazek.- Niezle - powiedział.- Naprawdę niezle.- Ponowniena nią spojrzał, tym razem z nowym szacunkiem.- Jesteś artystką?Amber skierowała na niego spojrzenie swych niezwykle niebieskichoczu z miedzianymi plamkami.- Tak - odparła, czując przypływ pewności siebie.- Jestem artystką.Tak naprawdę nie jestem pewna, co tutaj robię, towarzysząc zespołowi ifacetowi.- O który ci chodzi zespół? - zapytał mężczyzna.Musiał już być poczterdziestce, wyglądał staro, właściwie to mniej więcej był w wieku ojcaElli.- Ceres - rzekła, pokazując na niską kanapę, na której siedział Karl zMichaelem i Venetią.Nie umieściła ich jeszcze na swoim rysunku, narazie szkicując pozostałych ludzi.- On to zespół? Czy też on to twój chłopak? - zapytał mężczyzna.- Tak - odparła ponuro Amber.- To mój chłopak.Mężczyzna nic niepowiedział, przyswajając sobie tę informację.- Kim pan jest? - zapytała.- Jestem Saul, to mój dom, moje przyjęcie.- Miło mi pana poznać - odrzekła Amber.- Tam skąd pochodzę,generalnie zna się ludzi, do których się idzie na imprezę, a jeśli nie, to odrazu na samym początku jest się im przedstawianym i dziękuje się zazaproszenie.Tutaj jest inaczej.- Jesteś z Irlandii, prawda? Krainy świętych i uczonych, i dziewcząttańczących na rozstajnych drogach.- Dokładnie - odparła Amber z udawaną szczerością.- Tak samo jakLos Angeles to cudowne miasto, gdzie spełniają się marzenia i gdzie nakażdym rogu można spotkać przepiękne kobiety.- Posłała mu twardespojrzenie.- Trafiony!- Czy ja wyglądam jak dziewczę, które tańczy na rozstajnychdrogach?- Nie w tej sukience.- To dobrze.Nie chciałabym tak wyglądać, podobnie jak niechciałabym być wersją z LA.To miasto zdaje się wysysać z ludziindywidualność i zmienia ich, ale wszystkich w taki sam sposób.Roześmiał się, ukazując świetną pracę dentysty.- I ma pan śliczne zęby - dodała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]