[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drogi Ciszku,Przeżyłem dziś szok – prawdziwy szok, po którym zamiera ci serce, a światprzez chwilę wiruje wokół ciebie jak szalony.Byłem głupcem, ale zamierzamto zmienić.Mam już nawet pewien plan, ale będzie lepiej jeśli Ci o nim nienapiszę.Niemal straciłem Fancy.Tym razem na dobre.W wielu sprawach miałarację, Ciszku.Myślę, że na swój sposób zawsze była moim przyjacielem.Najlepszym przyjacielem, jakiego miałem, poza Tobą, oczywiście.Cóż, teraz muszę wszystko naprawić, a przynajmniej spróbować to zrobić.Pokażę temu skurwysynowi, jak się gra w pokera.Twój cholernie głupi brat,Chance– Potrzebuję twojej pomocy, Caz – powiedział Chance wchodząc domałego domku Castelmaine’ów.Czuł się bardzo niezręcznie.Dopiero wdrzwiach uświadomił sobie, jak dawno go tu nie było.Jonathan, syn Caza,musiał mieć już dziesięć lat.Po pokoju kręciły się inne dzieci,Annie Castelmaine była w zaawansowanej ciąży.Popatrzyła bez słowa naobu mężczyzn.Caz zastanawiał się nad czymś przez dłuższą chwilę.– Co za niespodzianka – odezwał się w końcu.Spojrzał Annie w oczy.Chance pomyślał, że tych dwoje nie potrzebuje słów, żeby ze sobą rozmawiać.– Bardzo się cieszymy.Chance – Annie miała ciepły, śpiewny irlandzkiakcent.– Tak dawno do nas nie zaglądałeś.Przyjaciele powinni widywać sięznacznie częściej.Nie czekając na odpowiedź ruszyła do kuchni, by postawićkociołek na palenisku.Strona nr 197– Żadnej herbaty, kochanie! – krzyknął za nią Caz.– Popatrz tylko na tegoczłowieka.Tu będzie potrzebna whisky.Chance westchnął z ulgą siadając na niskim łóżku.Położył kapelusz napodłodze.Dlaczego nigdy nie przyszło mu do głowy, że Caz może potrzebowaćpomocy? Rodzina ciągle mu rosła, od ilu lat nie zmieniła się pensja zarządcykopalni?– Co się stało? – zapytał Caz.– Jason próbuje poderżnąć mi gardło.Caz pokiwał głową.– Muszę być szybszy.– Będziesz potrzebował wielkiego noża.– Madigan ma oko na działkę w pobliżu Fryer’s Hill.Chcę, żeby ktoś ją„zasiał”, Caz.żeby bardzo sprytnie podrzucił tam kilka samorodków.Na tylesprytnie, by okpić jakiegoś durnia, ale nie Madigana.Madigan musi „odkryć”,że ktoś go nabiera i wycofać się z tej transakcji.– A wtedy ty kupisz tę działkę.– Ja wyłożę pieniądze, ty ją kupisz.Będziemy wspólnikami.Tam jestsrebro, bardzo głęboko, ale jest.Na pewno.Dzięki tej działce będę miałpieniądze.Mając nową kopalnię, mógłbym wrócić do gry.Caz znacząco wzruszył ramionami i nalał whisky Chance’ owi.– Marne szanse, przyjacielu.Madigan jest ostry jak nowa brzytwa.Skądmasz pewność, że nam się uda?– Nie mam, Caz, ale nie mogę siedzieć z założonymi rękami i przyglądaćsię triumfowi tego skurwysyna.Muszę spróbować.Rozmawiali o szczegółach jeszcze przez kilka godzin.Nie wolno im byłopopełnić żadnego błędu.Caz odprowadził Chance’a przed dom.– Czy Fancy wie, co się dzieje? Wszyscy plotkują o twoim romansie zkrólową nocy.– Byłem głupcem Caz, nie tylko w interesach, także wobec Fancy.Zamierzam jednak to wszystko wyjaśnić.Fancy odepchnęła mnie.Jest terazwściekła jak szerszeń, ale to uczciwa kobieta.Przekona się, że co prawda jabyłem kompletnym głupcem, ale za to Jason po prostu skurwysynem.A topoważna różnica.– Mam nadzieję, że się pogodzicie.Jedno jest pewne jak cholera: umieciedać sobie w kość.Chance pokiwał głową.Miał zakłopotaną minę.– Zupełnie nie wiem, jak mam ci dziękować za pomoc po.po tylu latach– wykrztusił w końcu.– Cała przyjemność po mojej stronie, przyjacielu – Caz wzruszyłramionami.– Dzięki, że nie powiedziałeś „a nie mówiłem”.Caz uśmiechnął się wesoło.Strona nr 198– Daj spokój, nie co dzień nadarza się okazja zrobienia sprytnego numerutakiemu gościowi jak Madigan.– Chance wskoczył na konia.– Ucałuj Fancyode mnie, ale posłuchaj rady starego przyjaciela– i najpierw ucałuj ją od siebie.„Zasianie” działki zabrało Cazowi około tygodnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]