[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Madrycie ceniono moje dyskursa, toteż chciałem, żebyś poznała, com wart.Byłażby topróżność? W takim razie poniosłem surową karę.Ostatnie Pani spojrzenie przyprawiło mnie odreszcz, jakiegom nie zaznał nigdy, nawet kiedy zobaczyłem armię francuską u bram Kadyk-su, a życie moje zawisło na włosku, albowiem król mój wypowiedział jedno obłudne zdanie.Szukałem przyczyny niezadowolenia, i nie mogąc jej dociec, rozpaczałem nad tym rozdzwię-kiem, jaki zapanował między naszymi duszami, gdyż winienem działać zgodnie z Twoją wo-lą, myśleć Twoją myślą, widzieć Twoimi oczami, cieszyć się Twoim weselem i odczuwaćTwoje smutki, tak samo jak ciepło lub zimno odczuwam.Dla mnie zbrodnią i cierpieniemjednocześnie był ów brak harmonii w życiu naszych serc, życiu, które Ty, o Pani, tak pięk-nym uczyniłaś.Uraziłem ją!. powtarzałem sobie tysiące razy, jak szaleniec.Moja szla-chetna i piękna Ludwiko, jeśli cokolwiek mogło zwiększyć moje absolutne oddanie i mojąniewzruszoną wiarę w Twoje święte sumienie, była tym Twoja doktryna, która zapadła mi wserce, przenikając je nowym światłem.Objawiłaś mi moje własne przekonania, wytłumaczy-łaś rzeczy, które istniejąc w umyśle moim nie umiały się skrystalizować.Och! jeśli w ten spo-sób karać zamierzasz, jakaż będzie nagroda? Ależ to, że przyjęłaś mnie na sługę, zaspokoiłowszelkie moje pragnienia.Dałaś mi życie, któregom się nie spodziewał: poświęciłem się To-bie, mój oddech jest na coś przydatny, moje siły znalazły cel, wystarczy mi, jeśli będę cierpiałdla Ciebie! Mówiłem to Pani i powtarzam: będę zawsze taki jak owego dnia, gdym stanąłprzed Tobą ofiarowując swoje pokorne i skromne usługi.Tak, choćbyś była zhańbiona i zgu-biona, boć powiedziałaś, że i taką być możesz, nieszczęścia, które ściągnęłabyś na siebie,podsyciłyby tylko moje uczucie! obmywałbym rany, leczył, przekonywał Boga modłamimoimi, iż nie zawiniłaś i że błąd jest zbrodnią innego.Czy Ci nie mówiłem, że w sercumoim kryją się najróżniejsze sentymenta, które mógłby żywić ojciec, matka, brat i siostra? że jestem dla Ciebie rodziną, wszystkim albo niczym, stosownie do Twojej woli? Ale skorotyle serc w jednym sercu kochanka uwięziłaś, dozwól mi czasem, o Pani, być bardziej ko-chankiem niż ojcem i bratem wiedząc, że ojciec i brat zawsze za kochankiem się kryją.Gdybyś mogła czytać w moim sercu, kiedy Cię widzę piękną i promienną, spokojną i uwiel-bianą w Twoim powozie na Polach Elizejskich albo w Twej loży w teatrze!.Ach, gdybyświedziała, jak niewiele egoizmu jest w mojej dumie, kiedy słyszę zachwyty wywoływaneTwoją urodą, postawą, i jak kocham tych nieznajomych, którzy Cię admirują!.Jeśli przy-padkiem moja dusza zakwitnie dzięki Twojemu łaskawemu skinieniu, staję się pokorny idumny zarazem, odchodzę, jakby sam Bóg mnie pobłogosławił, wracam rozradowany, a ta152radość zostawia we mnie długi, świetlisty ślad: błyszczy w obłokach dymu mojego papierosai doznaję głębszego niż zwykle uczucia, że krew, co kipi w moich żyłach, Twoją jest wyłącz-nie własnością.Czyż nie wiesz, jak bardzo jesteś kochana? Zobaczywszy Cię, wracam dogabinetu z saraceńskim urządzonego przepychem; ale Twój portret zaćmiewa wszystko, gdyza pociśnięciem sprężyny ukazuje się moim oczom: ukryłem go bowiem przed spojrzeniamiprofanów i tylko ja znam sekret tego mechanizmu; zatapiam się wtedy w bezmiarach kontem-placji, układam poematy o szczęściu.Z wyżyn mojego nieba odkrywam bieg całego mojegoprzyszłego życia, na które śmiem żywić nadzieję! Może słyszałaś kiedy, o Pani, jak wśródnocnej ciszy przedziera się mimo zgiełku świata głos jakiś i dzwięczy w Twoim najśliczniej-szym uchu? Czyżbyś nie wiedziała o tych nieprzeliczonych modłach, które wznoszę do Cie-bie? Dzięki milczącej nad Twoim wizerunkiem kontemplacji odkryłem sens wszystkichTwoich rysów, poznałem ich związki z doskonałością duszy Twojej; komponuję wtedy dlaCiebie hiszpańskie sonety, opiewające harmonię Twojej duchowej i fizycznej natury, ale nieznasz owej poezji, gdyż nie dorosła ona do tematu i z tej racji nie odważę się posłać Ci tychwierszy.Moje serce tak w Twoim zatonęło, że nie ma już takiego momentu, kiedy nie my-ślałbym o Tobie; gdybyś przestała podsycać płomień życia mojego, cierpiałbym jak potępie-niec.Rozumiesz teraz, Ludwiko, jaką udręką był dla mnie fakt, że uraziwszy Cię naprawdęniechcący, nie mogłem dociec przyczyny Twojego niezadowolenia.Zatrzymało się to pięknepodwójne życie, a serce moje mróz ogarnął.Wreszcie, nie umiejąc sobie wytłumaczyć, co jestowego rozdzwięku powodem, pomyślałem, że przestałaś mnie kochać; wróciłem wielce za-smucony, ale szczęśliw jeszcze, do roli sługi: wtedy nadszedł Twój list i przejął mnie rado-ścią.Och! Strofuj mnie tak zawsze.Pewnego razu dziecko, upadłszy z własnej winy, przeprosiło matkę, wstało i ukryło przednią swój ból.Tak, przeprosiło ją za swój ból.Otóż tym dziecięciem byłem ja: nie zmieniłemsię, oddaję Pani klucz od swojego charakteru, a czynię to z uległością niewolnika; ale, drogaLudwiko, nie popełnię więcej fałszywego kroku.Staraj się, aby łańcuch, co mnie do Ciebieprzykuwa, a który Ty dzierżysz, o Pani, był zawsze dość naprężony, żeby jeden Twój ruchmówił o najdrobniejszych Twoich życzeniach temu, kto na wieki zostałTwoim niewolnikiemFELIPEXXIVLUDWIKA DE CHAULIEU DO RENATYDE L'ESTORADEPazdziernik 1824.Moja droga przyjaciółko.Ty, co w ciągu dwóch miesięcy zostałaś żoną biednego cherlaka,któremu zastępujesz matkę, nie masz pojęcia o straszliwych perypetiach dramatu zwanegomiłością, a rozgrywającego się na dnie serc: tu wszystko w jednym momencie staje się tra-gicznym, tutaj spojrzenie albo lekkomyślna odpowiedz śmierć przynieść mogą.Przygotowa-łam dla mojego Hiszpana budzącą dreszcz grozy, ale ostatnią i decydującą próbę.Chciałamsię przekonać, czy będzie mnie kochał m i m o w s z y s t k o! jak głosi wielki i wzniosły153odzew rojalistów, który mógłby nadawać się również i dla katolików.Spacerował ze mnąprzez całą noc pod lipami w głębi ogrodu, a w duszy jego nie powstał nawet cień zwątpienia.Nazajutrz byłam od niego jeszcze bardziej kochaną, równie czystą, równie wspaniałą i równieniewinną jak w przeddzień; nie wykorzystał żadnego ze swoich atutów.Och! To prawdziwyHiszpan, prawdziwy Abencerag
[ Pobierz całość w formacie PDF ]