[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lubił fotografować i robił to coraz lepiej.Myślał czasami o tym, by stać się zawodowym fotografem.Myślał także o prowadzeniu rejsów wędkarskich dla turystów.Podobał mu się ten sposób życia.Popatrzył na Liz i uśmiechnął się.Wcześniej spytała go, jak wyglądał jego dzień, a on powiedział tylko:- Zupełnie inaczej niż zazwyczaj.Nie próbowała dowiedzieć się więcej, za co był jej bardzo wdzięczny.Kiedyś powie jej tyle, ile będzie mógł powiedzieć nie naruszając tajemnicy.Ale zrobi to tak, jak będzie chciał i wtedy, kiedy będzie mu to odpowiadało - po kawałku.Po konferencji w Białym Domu Benjamina i Markhama odstawiono śmigłowcem do bazy marynarki, a stamtąd samochodem służbowym Benjamina zawieziono do domu, a Markhama do motelu.Dzień obfitował w wydarzenia i Benjamin trzymał się przez cały ten czas w karbach: teraz, w środku nocy, był bardzo podniecony i nie mógł zasnąć.Ostrożnie, by nie obudzić Liz, wstał z łóżka, wyszedł na palcach z sypialni i poszedł do kuchni.Nie zapalając światła sięgnął do szafki nad zlewem, gdzie trzymał butelkę whisky.Wyjął ją, odkorkował i nalał sobie sporą porcję do zwykłej szklanki.Miał właśnie sięgnąć do zamrażalnika, by wyjąć lód, gdy pies z domu naprzeciwko zaszczekał na wolno przejeżdżający samochód.- Pokaż im, Dimitri - powiedział Benjamin głośno, jakby mówił do psa - pokaz im, przyjacielu.Ale jeszcze gdy to mówił, zdał sobie sprawę, że samochód mija wolno jego okna i nie ma zapalonych świateł.Przez chwilę się zawahał, po czym krzyknął:- Liz.Liz!Wbiegł z powrotem do sypialni, wyciągnął ją z łóżka i przykrył swoim ciałem.W następnej chwili coś wpadło do środka wybijając szybę.Benjamin zerwał się i szarpnął Liz.Wybiegli razem przez drzwi w momencie, gdy rozległ się straszliwy huk i płomienie objęły tę część sypialni, w której stało łóżko.- O Boże! - krzyknęła Liz.- Zwiewajmy stąd - Benjamin popychał ją ku wyjściu.Z przedpokoju wziął dwa płaszcze i wybiegł z mieszkania.Inni mieszkańcy domu także wybiegli na dwór.Kiedy przyjechała straż pożarna, ogień zniszczył już większość mieszkania Benjamina i zaczynał przedostawać się na drugie piętro oraz do mieszkania po drugiej stronie domu.Benjamin podszedł z Liz do samochodu dowódcy straży, pokazał legitymację i spytał, czy może skorzystać z telefonu w samochodzie.- Oczywiście, panie poruczniku - odpowiedział dowódca.Zadzwonił do Markhama.- Spieprzajcie stamtąd - powiedział.- Właśnie podrzucono bombę do mojego mieszkania.- Co z tobą i Liz?- Wszystko w porządku - uspokoił go Benjamin.- Wyjdźcie natychmiast.Nic nie sprawdzaj, wyjdźcie tylnymi drzwiami i idźcie w kierunku następnego motelu.Zadzwonię na komisariat i powiem, żeby wysłali po was radiowóz.Potem zastanowimy się, co robić.- Zemsta? - spytał Markham.- Zapewne.A teraz wynoście się stamtąd.Następnie zadzwonił do wydziału policji i wyjaśnił oficerowi dyżurnemu, co się stało.- Potrzebuję ubrań dla siebie i żony oraz radiowozu z kierowcą.- Z ubraniem dla pana nie będzie problemu - powiedział oficer.-Ale mogą być kłopoty ze znalezieniem ubrania dla pańskiej żony.- Niech pan zadzwoni do żonatych policjantów, coś się powinno znaleźć.Ona musi coś mieć, wystarczą dżinsy i koszulka - uciął Benjamin i odłożył słuchawkę.- Czy się nie przesłyszałem, że podłożono panu bombę? - spytał dowódca strażaków.- Wrzucono ją przez okno - Benjamin wskazał na zniszczony ogniem otwór okienny, który wyglądał teraz jak wielkie, wydłubane oko.- Czy podejrzewa pan, kto to mógł zrobić? Benjamin potrząsnął głową.- Nie z nazwiska, ale kiedy ich znajdę,.to - popatrzył na Liz i uśmiechnął się - Nie lubię, gdy ktoś przeszkadza mi spać.Ona także się uśmiechnęła i dodała:- Miałam taki cudowny sen.Objął ją.- Będziesz musiała mi go opowiedzieć - powiedział, nie zwracając uwagi na dowódcę straży.- Opowiem - odpowiedziała Liz.- Część ci nawet pokażę.Obiecuję.Zadzwonił telefon ustawiony na nocnym stoliku prezydenta.To był Hubbered.- Panie prezydencie, zaobserwowaliśmy wzmożoną aktywność radzieckich okrętów podwodnych u naszych wybrzeży.- Jak daleko od naszych wybrzeży?- W odległości dwustu mil - odparł Hubbered.- Ale to z pewnością wystarczy, by miasta położone na wschód od Chicago i StLouis znalazły się w zasięgu rakiet.- Ile jest tych okrętów?- Cztery typu Delta 3.- Czy możemy je śledzić cały czas?- Tak, panie prezydencie.- Czy możemy dać im jasno do zrozumienia, że je zatopimy, gdy tylko spróbują wystrzelić rakietę?- Dowódca marynarki powiedział mi, że to my musimy pierwsi zaatakować.Jeżeli będziemy czekać, może być za późno, by ich powstrzymać od wystrzelenia rakiet.- Rozumiem - powiedział prezydent.- Jest coś jeszcze, panie prezydencie - powiedział Hubbered.- Słucham.- Kilka bojowych okrętów podwodnych płynie w stronę C-l.Jest jasne, że Rosjanie też odebrali sygnał z C-l.Nasi ludzie sądzą, że te okręty będą eskortowały C-l przez naszą blokadę.Prezydent siadł i oparł się o poręcz łóżka.- Jak daleko jest America od ostatniej przybliżonej pozycji C-l? - spytał wiedząc, że Hubbered musiał się tego dowiedzieć, zanim do niego zadzwonił.- Dwieście pięćdziesiąt mil morskich.Patrząc na zegarek cyfrowy, prezydent powiedział:- Jest 2.30.Niech szefowie sztabów, ministrowie obrony, armii i marynarki, oraz sekretarz stanu będą w Gabinecie Wojny o czwartej rano.- Tak jest, panie prezydencie.- I przygotuj bezpośrednie połączenie radiowe z dowódcą Americi.Dopilnuj, żeby to była linia zaszyfrowana.- Już to zrobiłem, panie prezydencie - odrzekł Hubbered.- Dziękuję, Brett.Dzięki tobie moje życie jest trochę łatwiejsze.Prezydent odłożył słuchawkę; spostrzegł, że jego żona nie śpi i patrzy na niego.- To bardzo poważne - powiedział i wstał z łóżka, by wziąć prysznic.18.- Przyjrzyjmy się, jak wygląda sytuacja - powiedział prezydent, patrząc na Stevena Fletchera, dowódcę marynarki.- U naszych wschodnich wybrzeży mamy cztery rosyjskie okręty podwodne z rakietami na pokładzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]