[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oczywiście, kiedy zrobiłam z siebie skończoną idiotkę, zapytałam jąwprost, dlaczego po prostu nie zabroniła mi widywać się z tym szczeniakiem. I co na to odpowiedziała? %7łe Towarzysze tego nie robią, i że wiem o tym doskonale. To prawda.póki my, Wybrani, nie zwrócimy się do nich o pomoc.Dirk gryzł się okrutnie myślą, że nie zapytał Ahrodie o radę, kiedy pokłócił sięz Krisem. Ale dlaczego? To niesprawiedliwie!Dirk wiedział z własnego doświadczenia, że w wieku Elspeth słowo sprawie-dliwość ma monumentalne znaczenie. Czyżby? Czy na dłuższą metę byłoby sprawiedliwe, gdyby Towarzyszeniańczyły nas na każdym kroku, wtrącały się w nasze sprawy i chroniły nas przedupadkiem na nos za każdym razem, gdy próbowalibyśmy nauczyć się chodzić?Dobra odpowiedz, mój Wybrany pochwaliła go Ahrodie. Choć niecouproszczona.A masz lepszą?Och, nie! dodała natychmiast. Trafiła w sedno! Czy to znaczy, że musimy uczyć się na własnych błędach? zapytała El-speth, podczas gdy Dirk skrywał uśmieszek, wywołany pospieszną odpowiedziąswego Towarzysza.W czasie gdy Elspeth tonęła w myślach, Gwena i Ahrodie bawiły się, wybi-jając kopytami jeden rytm tak dokładnie, jakby drogą szedł samotny Towarzysz,a nie dwa. Czy one nigdy nie ingerują? w końcu zapytała Elspeth. Najstarsi ludzie nie pamiętają.Jednak w dawnych kronikach. No? Niecierpliwiła się, kiedy milczenie zbytnio się przedłużyło. Niezwykle rzadko przytrafiały się takie ingerencje.Właściwie wyłączniewtedy, gdy nie można było bez pomocy Towarzyszy znalezć wyjścia z pewnychbeznadziejnych sytuacji.Jednak były to zawsze Towarzysze, które wyłoniły się167z Gaju.Pozostał już tylko jeden Rolan.Zawsze czyniły to z własnej woli, i towyjaśnia, dlaczego heroldowie nigdy ich o to nie proszą. Dlaczego tylko wtedy? Czy nie moglibyśmy zwrócić się do nich o pomoc? Skrzacie. Starał się wyrazić jak najlepiej myśl, która dopiero przyszłamu do głowy. Jak brzmi jedyne, niezmienne prawo, które rządzi tym króle-stwem?Spojrzała na niego z ukosa. Czy ty aby nie zmieniasz tematu? Nie, zaufaj mi. Nie istnieje jedna słuszna droga. Można by posunąć się o krok dalej.Dlaczego kapłanom nie wolno się mo-dlić o zwycięstwo Valdemaru w wojnie? Ja.nie wiem. Pomyśl o tym.Odejdz, jeśli wolisz, i wróć, kiedy będziesz gotowa.Wolała się nie oddalać od niego.Jechała po prostu u jego boku, z twarzą po-zbawioną wyrazu, tak bardzo skupiona, że nawet nie zauważyła Skifa, który przy-łączył się do nich.Skif podjechał do Dirka z drugiej strony i zaciekawiony obrzucił dziewczynęprzeciągłym spojrzeniem. Czy to nie jest zbyt trudne dla niej? zapytał w końcu. Próbowałemnadążyć za waszymi myślami i zgubiłem się. Nie sądzę odparł Dirk. Naprawdę, nie sądzę.Jeśliby nie była gotowasobie z tym poradzić, nie pytałaby o to. O Panie i Pani wykrzyknął Skif, potrząsając głową, szczerze zdumiony. Poddaję się, jesteście jak dwie krople wody.W końcu orszak dotarł do granicy i Selenay rozkazała rozbić w jej pobli-żu obozowisko, ponieważ placówka straży była o wiele za mała, by mogła ichwszystkich pomieścić.Ostatnie wozy dotarły tuż przed zmrokiem, tak więc kró-lowa nie była zaskoczona tym, że żaden z jej posłów nie czekał na ich przybycie.Jednak kiedy upłynął następny dzień, poczuła, że narasta w niej niepokój.Minęłyjeszcze dwa, i jej niepokój przerodził się w przerażenie. Kyril. Selenay nie odrywała wzroku od drogi, kiedy przemówiła doherolda seneszala. Mam przeczucie, że wydarzyło się coś strasznego.Czyżbymzbyt łatwo wpadała w popłoch? Nie, Wasza Wysokość. W głosie Kyrila, tak zazwyczaj opanowanym,wyraznie słychać było napięcie.Selenay spojrzała na niego ostro.Na twarzy Kyrila malowała się troska. Próbowałem dalekomówienia.Nie mogę ich dosięgnąć, lecz przynajmniejKris potrafiłby odebrać moje przesłanie.W przeszłości już to robił.Nie wiem, co168mogło się złego wydarzyć.Królowo, ja.boję się o nich. Rozkaż, by obozowisko odsunąć od granicy, natychmiast. Królowa niewahała się ani chwili. Pół mili stąd znajduje się dobre miejsce.To pagóreko płaskim wierzchołku, nagi, bo porośnięty jedynie trawą; nie będzie trudny doobrony, gdyby przyszło co do czego.Kyril skinął głową.Nie wydawał się zaskoczony. Kiedy już wszyscy będą w drodze ciągnęła rozkaż, by spotkały siętam z nami odwody gwardii z tej okolicy Zamierzam postawić na nogi całąstraż graniczną, by nie spuszczała z oka gościńca handlowego po stronie Hardor-nu.Towarzysz królowej, Caryo, przybiegł kłusem w odpowiedzi na zawołanie po-słane mu przez jej umysł.Wskoczyła na jego grzbiet, nie troszcząc się ani o siodło,ani o uzdę.Kiedy oddalała się, Kyril już poszukiwał dowódcy obozu, by przeka-zać mu rozkazy władczyni.Nowe miejsce okazało się niewygodne, ale zgodnie z planem Selenay dużołatwiejsze do obrony od poprzedniego.Kiedy pojawili się gwardziści, Selenaynakazała im rozbić biwak pomiędzy swym obozem a granicą.Gdy rozstawiałastraże, zauważyła coś złowieszczego.Otóż Towarzysze także otoczyły ich pier-ścieniem, przyjmując na siebie obowiązki wartowników.Elspeth nie odstępowała Dirka niemal na krok.Oboje ukrywali dręczący ichlęk, póki nie nadszedł piąty dzień od chwili przybycia nad granicę.W tym dniuwszystkim szczególnie zaczęło doskwierać napięcie i niepokój. Dirku odezwała się w końcu Elspeth, gdy patrzył, jak ona po raz dziesią-ty na darmo podejmuje próbę przeczytania kilku stronic w książce, lecz nie możezatrzymać wzroku nawet na jednym słowie podejrzewasz, że spotkało ich cośzłego?Dirk nawet nie udawał, że zajmuje się czymś innym poza uporczywym wpa-trywaniem się w gościniec. Musiało coś się stać odpowiedział po prostu. Gdyby to było zwy-czajne spóznienie, przesłaliby nam wiadomość.To nie jest podobne do Krisa.Przerwał na widok przerażenia w jej oczach. Posłuchaj, skrzacie, jestem pewny, że nic im nie będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]