[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żeby spelnić ich prośbę, potrzebuję pozwolenia wyższej instancji - i nie ja powinienem o nie prosić.- Mam przeczucie, że nie mówisz o Solaris, kiedy wspominasz o wyższej instancji.- Karal zagryzł wargi.Masz rację.Jesteś tutaj jedynym kapłanem Słońca - powiedział spokojnie Altra.- To ty musisz poprosić.Ja nie mogę - nie mogę również nic zrobić bez tego pozwolenia.Mogę doradzać, prowadzić, spełniać niektóre wasze prośby, ale to wykracza poza moje kompetencje.Nie chcę mówić jak liczący słupki urzędnik, który czepia się szczegółów, ale gdyby te duchy były z Karsu, a nie Valdemaru, byłoby łatwiej.- Z powodu dawnej wrogości? - zapytał zaskoczony Karal.- Ale to sam Pan Słońca nakazał rozejm z Valdemarem!Nie z tego powodu, ale dlatego, że te duchy mają tu określone zadanie do wykonania.Nie wiem, czy już to zrobiły, może nawet one same tego nie wiedzą.Teraz, nawet jeśli nie wykonały zadania, mogą dołączając do nas, okazać nieposłuszeństwo wobec tego, kto wyznaczył im zadanie.Bez pozwolenia Vkandisa nie mogę im pomóc, nie ryzykując takiego samego nieposłuszeństwa.- Nie prosiłbym cię o to - odparł Karal.- Chyba nie mam wielkiego wyboru.Sądząc z tego, jak patrzą na ciebie przyjaciele, chyba nie.Karal spojrzał w górę, już z poczuciem winy i przymusu - i napotkał spojrzenia trzech par oczu.- Potrzeba nie miała oczu jako takich, ale Karal czuł, że patrzy na niego poprzez Śpiew Ognia, zaś w wejściu stał Florian, a spojrzenie jego wielkich niebieskich oczu mogło stopić każde serce.To było więcej, niż mógł znieść.- Będę musiał wyjść na zewnątrz - wydusił z siebie i zdołał nie zachwiać się, kiedy mijał Floriana.Jakimś cudem pamiętał o płaszczu, butach i rękawicach - włożył je na siebie, ale przejścia przez tunel nie pamiętał.Dobrze wiedział, co ma robić; był świadkiem wielu podobnych próśb składanych przez Solaris i jej najbardziej zaufanych kapłanów, poza tym sam uczył się tego w ramach przygotowania do kapłaństwa.Jak wiele innych, ważnych ceremonii religii Pana Słońca, składanie prośby wydawało się zwodniczo proste.Jedynym wymogiem było to, by ceremonia odbywała się w świetle dnia.W Wielkiej Świątyni umożliwiały to liczne okna wycięte w kopule.Tutaj Karal musiał tylko wyjść na dwór.Jak przystało na religię założoną przez ubogich pasterzy posiadających tylko tyle, ile mogli unieść na plecach lub załadować na grzbiet osła, ceremonia nie wymagała specjalnego stroju ani rekwizytów.Prośbę przekazywał kapłan, a strój stanowiła czysta i szczera wiara w to, że modlitwa będzie wysłuchana.Może nie zostać spełniona, ale na pewno zostanie wysłuchana.Karal bardziej niż inni miał powody, by w to wierzyć.Wiedział, że Vkandis go usłyszy; czyż nie miał Altry jako żywego dowodu? Wątpił jedynie, czy sam był gotowy i godny, by otrzymać jakąkolwiek odpowiedź, nawet odmowną.Odszedł tak daleko, że od obozu Shin'a'in oddzieliła go wysoka zaspa, a wokół nie widać było znaku życia.Nad nim wznosiła się Wieża, rzucając cień na otoczenie - jak rzuciła cień na ich życie.Wokół widział oślepiającą biel śniegu, czasami sięgającego do kolan, na ogół głębszego.Nigdy dotąd nie widział tak grubej pokrywy śnieżnej.Shin'a'in również nie spotkali się z tym wcześniej - przynajmniej tak słyszał.Zima była bardzo ciężka, a sytuacja mogła się jeszcze pogorszyć - jeśli Równiny przetrwają ostateczną burzę, to co stanie się ze starożytną bronią przechowywaną w Wieży.“Nawet jeśli ja nie jestem godny, sprawa jest godna tego, by prosić” - zdecydował w końcu i stanął twarzą do słońca, rozkładając szeroko ramiona.Modląc się w określonym celu, niektórzy zwracali uwagę na każde wypowiadane słowo, ale Karal i jego mistrz Ulrich nie widzieli w tym wielkiego sensu.“Są jak dworacy, starają się znaleźć najlepsze słowa w nadziei, że książę rzuci im błyskotkę” - powiedział z niesmakiem Ulrich.“W Obrządku nie ma nic o wygłaszaniu dla Vkandisa wspaniałych przemówień.Vkandis rozumie nas doskonale, niezależnie od słów, jakie znajdujemy”.Zatem Karal po prostu stał, całym sobą otwarty na światło słońca, które symbolizowało większe Światło - i pozwalał mu wniknąć w siebie.Swoją modlitwę ograniczył do przedstawienia samych faktów.“Tak wygląda nasze położenie.Tego dokonaliśmy dotąd.To musimy zrobić.Wiemy, że to nie gwarantuje nam powodzenia, ale uważamy, że jest potrzebne.Czy pozwolisz swoim sługom to zrobić?”Po raz pierwszy wygłosił taką modlitwę i własna śmiałość przyprawiła go o drżenie.Stał się samym pytaniem - i czekał, pusty jak naczynie, na odpowiedź.Słońce jaśniało na nieskończonej, błękitnej przestrzeni nieba, kiedy Karal starał się zatracić w Świetle.A w chwili, kiedy mu się to udało, Vkandis ukazał mu swoją twarz.Słońce rozjarzyło się, podwoiło, potroiło swą wielkość; poczuł palące światło na twarzy, ale nie odwracał wzroku, wpatrując się w nie nieruchomo.Potrafisz znieść Światło.Ale czy zniesiesz miejsce, gdzie nie ma cienia?Słońce rozdzieliło się na dwa, trzy, kilkanaście słońc, które okrążyły Karala, tworząc miejsce, w którym nie było cienia ani żadnej kryjówki.Słońca osiadły na ziemi dookoła niego, tańcząc na śniegu, nie topiąc go jednak ani nie pochłaniając.Karal wciąż czekał, oddychając równo i głęboko co dwanaście uderzeń serca; wszelki strach wypalił się w nim, pozostała tylko wiara i oczekiwanie.Potrafisz znieść miejsce, gdzie nie ma cienia.Ale czy wytrzymasz przebywanie tylko w Świetle?Dwanaście słońc znów się rozjarzyło i zaczęło krążyć wokół niego, coraz szybciej i szybciej, aż stopiły się w świetlisty krąg.Krąg rozbłysnął - Karal musiał zasłonić na chwilę oczy, a kiedy znów spojrzał, stał nie w śniegu Równin, ale w sercu słońca, ze światłem wokół, w sercu Światła - a Światło stało się jego częścią.To jednak, jak zdał sobie sprawę, nie było całkowicie nowym doświadczeniem.Choć aż do tej chwili tego nie pamiętał, to samo przeżył, będąc kanałem energii w czasie uwalniania wielkiej mocy pierwszej broni, jaką uruchomili.Światło usunęło wtedy wszelki strach - podobnie jak teraz, a potem oświetliło każdy zakątek jego serca.tak, były tam miejsca uszkodzone, ledwie naprawione, nawet obszary lekkich cieni - Karal widział je i ponowił prośbę o ich naprawienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]