[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co miałbym pisać?Obaj mówili bardzo cicho. Chcę poddać zamek rzekł Mogeskar. Chcę jednak, żeby przedtem moja sio-stra go opuściła, żeby odeszła wolna.Potem poddam ci fortecę.Zgadzasz się? Jak to.zaczekaj. Napisz do swego zastępcy.Powiedz mu, że poddam się pod tym jednym warun-kiem.Wiem, że Sovenskar chce tej fortecy.Powiedz mu, że jeśli księżniczka zostanie za-trzymana, wysadzę fort, ciebie, siebie i ją w powietrze.Widzisz, ja sam nie mam już wie-le do stracenia. Głos chłopca był spokojny, lecz nieco ochrypły.Mówił powoli i bar-dzo stanowczo. Wa.warunek jest uczciwy rzekł Andre.Mogeskar przysunął do światła kałamarz, wyczuł palcami korek, zanurzył pióro i po-dał je wraz z papierem Andre, któremu udało się na wpół usiąść.Kiedy pióro skrzypia-ło po papierze już dobrą minutę, Mogeskar powiedział: Pamiętam cię, Kałinskar.Polowaliśmy na długim bagnie.Dobrze strzelałeś.Andre zerknął na niego.Ciągle się spodziewał, że chłopiec zdejmie tę straszliwą ma-skę i ukaże twarz. Kiedy księżniczka wyjedzie? Czy mój zastępca mają przeprawić przez rzekę?Jutro o jedenastej w nocy.Pójdzie z nią czterech naszych ludzi.Jeden wróci, by za-świadczyć ojej ucieczce.To chyba łaska boska, że ty prowadziłeś to oblężenie, Kałinskar.Pamiętam cię, ufam ci. Głos miał podobny do jej głosu, lekki i arogancki, z tą samąchrapliwą nutą. Mam nadzieję, że możesz zaufać swemu zastępcy, iż zachowa to w ta-jemnicy.Andre przeciągnął ręką po obolałej głowie; napisane przez niego słowa skakały i wi-ły się na papierze. W tajemnicy? Chcesz.żeby te warunki zachować.chcesz, żeby uciekła potajem-139nie? Czy myślisz, że pragnę, by mówiono, iż sprzedałem jej odwagę, aby kupić sobiebezpieczeństwo? Czy sądzisz, że poszłaby, gdyby wiedziała, co daję w zamian za jej wol-ność? Ona myśli, że idzie błagać króla Gulhelma o pomoc, podczas gdyja będę się tubronił! Książę, ona nigdy nie wybaczy. Nie zależy mi na jej przebaczeniu, lecz życiu.Jest ostatnią z nas.Jeśli tu zostanie,na pewno wyda rozkaz, żeby ją zabić, kiedy w końcu zajmiesz zamek.Wymieniam za-mek Mogę i wiarę księżniczki we mnie na jej życie. Przykro mi, książę rzekł Andre; głos drżał mu od tłumionych łez. Nie zro-zumiałem.Nie myślę jeszcze jasno. Zanurzył pióro w kałamarzu, który trzymał śle-piec, dopisał jeszcze jedno zdanie, potem dmuchnął na papier, złożył go i włożył księ-ciu do ręki. Mogę się z nią zobaczyć zanim opuści zamek? Chyba nie zechce do ciebie przyjść, Kałinskar.Ona się ciebie boi.Nie wie, że zo-stanie zdradzona przeze mnie. Mogeskar wyciągnął dłoń w swoją niezmąconą ciem-ność; Andre ją ujął.Patrzył za wysoką, szczupłą, chłopięcą postacią odchodzącą z waha-niem w mrok.Przy łóżku płonęła świeca, jedyne światło w wysokiej, długiej sali.Andreleżał, wpatrując się w złocistą kulę światła pulsującą wokół płomienia.Dwa dni pózniej zamek Mogę poddał się oblegającym, a jego pani, nie wiedząc o ni-czym i pełna nadziei, jechała przez neutralne ziemie na zachód, do Aisnar.Trzeci i ostatni raz spotkali się przez przypadek.Andre nie skorzystał z zaproszeniaGeorge a Mogeskara, by zatrzymać się w zamku po drodze na wojnę graniczną w czter-dziestym siódmym.Unikać miejsca swego pierwszego znacznego zwycięstwa, odmówićdumnemu i wdzięcznemu byłemu wrogowi nie leżało w jego naturze, świadcząc alboo strachu, albo o nieczystym sumieniu, a na żadne z nich raczej sobie nie pozwalał.Takczy owak do Mogę się nie udał.Trzydzieści siedem lat pózniej, podczas zimowego baluu hrabiego Alexisa Helleskara w Krasnoy, ktoś wziął go pod rękę i powiedział: Księżniczko, proszę pozwolić przedstawić sobie marszałka Kalinskara.Księżnicz-ka Isabella Proyedskar.Złożył swój zwykły głęboki ukłon, wyprostował się i wyprostował się jeszcze bar-dziej, bo kobieta była wyższa od niego przynajmniej o cal.Jej siwe włosy zostały uło-żone w skomplikowane pierścionki i zwoje zgodne z bieżącą modą.Wstawki jej suk-ni były wyszywane drobnymi perełkami w arabeski.Błękitnoszare oczy patrzyły z sze-rokiej, bladej twarzy wprost na niego niewyjaśnionym, poufałym spojrzeniem.Uśmie-chała się. Znam dom Andre rzekła.Przytyła; stała się kobietą rosłą, imponującą, mocno stąpającą po ziemi.Natomiast140Andre to była skóra i kości, a na dodatek utykał na prawą nogę. Moja najmłodsza córka, Oriana.Siedemnastoletnia czy osiemnastoletnia dziewczyna dygnęła, patrząc ciekawie nabohatera, który w trzech wojnach na przestrzeni trzydziestu lat siłą przywrócił jednośćrozbitemu krajowi i zdobył sobie prostą, niekwestionowaną sławę.Jaki chudy staruszek,mówiły oczy dziewczyny. Twój brat, księżniczko. George zmarł przed wielu laty, dom Andre.Panem na Mogę jest teraz mój kuzymEnrike.Powiedz mi, ożeniłeś się? Wiem o tobie tylko to, co wie cały świat.To już takdawno, dom Andre, dwa razy tyle, ile ma lat to dziecko. Jej głos był matczyny, płacz-liwy.Zniknęła arogancja, lekkość, a nawet delikatna chrypka namiętności i strachu.Te-raz już się go nie bała.Nie bała się niczego.Małżonka, matka, babka, z życiem za sobą,pochwa bez miecza, zdobyty zamek, niczyj wróg. Ożeniłem się, księżniczko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]