[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrócę jeszcze do kwestii skłonności, które też nie są bez znaczenia.Była taka autorka powieści psychologiczno–kryminalnych, Patricia Highsmith, która bohaterami swych książek czyniła samych obsesjonatów.Braliśmy udział oboje w pewnym literackim konkursie, tematem był czerwono–niebieski materac.Materac stał się u mnie znakiem widniejącym w wystawowym oknie, po którym bohater opowiadania orientuje się, że tkwi wewnątrz cybernetycznej wizji wirtualnej — nie było żadnego trupa.A ona napisała o tym, jak dwóch chłopców się zmawia, który z nich potrafi wejść do hotelu, zadzwonić do przypadkowego pokoju i roztrzaskać temu, kto otworzy, głowę tak zręcznie, by się mózgiem nie pochlapać.Literacko było to dobre — ale mnie odepchnęło.Ja bym się rękami i nogami zapierał — nie chcę!! Nie znaczy to wcale, że jestem taki zacny, ale nie lubię scen przemocy ani dręczenia kogoś.Zdaje mi się przy tym, że zło nie występuje nigdy bez większej czy mniejszej przymieszki głupoty.— Potrzebne jest przynajmniej zawieszenie własnego osądu.Jeśli nawet przyjąć tak dominującą rolę autorytetu, jak chciał Miligram, to jednak zwykły zdrowy rozsądek musiał zostać u uczestników jego eksperymentu wyłączony.— Mogę pana zapewnić, że gdyby w herbacie stojącej obok pana na stoliku była trucizna, nie pozwoliłbym jej panu wypić.Nie dlatego, że pana szczególnie lubię — ale są rzeczy, których się nie robi.To czysto odruchowy, wewnętrzny kod.Przekonanie, że toniemy raczej w falach głupoty niż absolutnego zła, znajduje silne uzasadnienie.Wiadomo na przykład od dawna, kto i gdzie wymyślił Protokoły Mędrców Syjonu, a mimo to cieszyły się one i cieszą nadal znacznym powodzeniem.Potrzeba kozłów ofiarnych była jednak zawsze wielka.Rzeczpospolita Obojga czy Wielu Narodów była rzeczą bardzo wzniosłą, ale zrodziła też i nienawiść Litwinów do nas za to, że prężność naszej kultury okazała się większa; podobnie jest z Ukraińcami.Zadziwia też stopień, do jakiego ludzie, którzy żyli bardzo długo w strasznych ustrojach — w Polsce czterdzieści, w Sowietach siedemdziesiąt lat — są zdolni o ich straszności zapominać i opowiadać niestworzone rzeczy.Powtarzam: vox populi non est vox Dei, raczej mundus vult decipi ergo decipiatur.Czytając rosyjskie periodyki, widzę, że rosyjskie elity dosyć energicznie starają się wyswobodzić spod tego duchowego nieszczęścia, którego ślady w postaci muru w głowach jeszcze u nich pozostały.Nie tylko u nich; mówiliśmy tu już o ostalgii, która wciąż trwa, choć w nieszczęsną NRD wpompowano tysiąc miliardów marek.Zarówno Niemcy, jak i Rosjanie w swojej masie bali się, ale czego się bali, sami dokładnie nie wiedzieli.W naszej dieriewnie nie stychali, cztoby kogo—nibud’ strielali.U nas z kolei mówi się, że ci, którzy przeżyli awans społeczny, mają władzy ludowej do zawdzięczenia tylko dobro.Ludzie zachowują się, mówiąc najkrócej — różnie.Zdolni są do wszystkiego, i można ich zorientować czy — ohydne nowe słowo — ukierunkować, by działali tak albo inaczej.Czy ktoś sobie dawniej wyobrażał, że w Polsce naśladować się będzie Ala Capone i organizować częste napaści na banki? System miniony leżał na wszystkim jak ciężka płyta betonowa, tym samym jednak także udaremniał ruchy osób zbyt skorych do złego.Zbrodnia była upaństwowiona, obecnie zaś uległa prywatyzacji i reprywatyzacji.Zbrodniarzem może być każdy, komu się zachce, jeśli jest dostatecznie zręczny albo jeśli żyje pod rozkazami takiego Miloševicia.Ten świat opuścić przyjdzie nie bez ulgi i z uczuciem rozczarowania.Moja wnuczka ma w tej chwili czternaście miesięcy.Jeszcze nie mówi, ale śmiech jej podobny jest do wesołości naturalnej, z jaką na świat przychodzą wszystkie ssaki: małe kotki, małe pieski.Ewolucja wstrzykuje nam niejako radosną gotowość życia i dojrzewania, a gdy zaczyna się dostrzegać zło, człowiek powoli smutnieje.Znalazłem niedawno listy, które pisałem do mego ojca w roku 1950 z Zakopanego, z „Astorii”, i listy zmarłego Aleksandra Ścibora–Rylskiego, z którym bardzo byliśmy blisko.Zobaczyłem, że w tym okropnym systemie, w czasie kiedy zewsząd mnie wyrzucano i nie chciano wydać pierwszej książki, dosyć wesoło chodziło mi się na Rysy.Nie było tak, że cały załkany i czując łańcuchy, które mnie nieznośnie krępują, myślałem sobie: Boże, co ja będę jutro jadł.— Może to nie tylko energia młodości, ale i odreagowanie wojny?— Pewnie i to; poza tym energia rozkłada się nierównomiernie.Kiedy zadzwonił do mnie niedawno Czesław Miłosz, bym podpisał list do Rosjan w sprawie wojny w Czeczenii, zaskoczony byłem timbre’em jego głosu: to jest głos czterdziestoparoletniego mężczyzny! A bywają ludzie znacznie młodsi, którzy mówią starczym, zbolałym głosem nie dlatego, że starców odgrywają, tylko dlatego, że nimi są! Periodyki światowe pełne są teraz optymistycznych wmówień: pokonamy raka, pokonamy choroby dziedziczne, radykalnie obniżymy śmiertelność… Ja się tymczasem zamieniam z futurologa w antyfuturologa i nakładam raczej szczęki hamulcowe na nieskończone brednie, które sypią się ze wszystkich stron.Rozmowa siódmaO religii, wierze, wiedzy i przywoływaniu imienia Pana Boga nadaremno— W pana twórczości beletrystycznej — zauważył to już Jerzy Jarzębski — dokonała się pewna ewolucja, jeśli chodzi o obraz pojawiających się w niej osób duchownych.Istnieje znaczna różnica między misjonarzem gwiezdnym, ojcem Lacymonem, z „Podróży Ijona Tichego”, który jest humorystyczną postacią wyjętą jakby z wolteriańskiej powiastki, a ojcem Arago w „Fiasku”.— Zmiana perspektywy, o której pan mówi, nie dotyczy jednak stosunku do transcendencji, raczej do społecznego obrazu Kościoła.Powiedziałbym tak: są dobrzy i źli lekarze, są też dobrzy i źli księża, i oczywiście wolę biskupa Pieronka (nie mówiąc już o Wojtyle) od arcybiskupa Michalika, który przestrzega nas przed Unią Europejską.Postawa niektórych duchownych — niekoniecznie katolickich, bardziej choćby islamskich — jest przecież straszna.Uważam przy tym, że profesor Samuel Huntington głęboko się myli, przepowiadając epokę gwałtownych zderzeń, także militarnych, między cywilizacjami czy kulturami opartymi na wspólnocie religii.Tymczasem islamski Iran nie wykazuje najmniejszej ochoty, by wspomagać wyznających islam Czeczenów — bo ma interesy w Rosji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]