[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nowa szczelina pojawiła się po zachodniej stronie korytarza, między drzwiami do gabinetu a schodami.- Czy jesteś pewien, że widziałeś metal? - zapytał Trent.- Przecież już sprawdzaliśmy tę stronę, Bri.- Sam zobacz - odparł Brian i Trent to sprawdził.Nie potrzebował nawet latarki.Ta szczelina była szersza i połyskiwał w niej metal.Po długich oględzinach Trent oświadczył rodzeństwu, że musi natychmiast iść do sklepu z artykułami gospodarczymi.- Po co? - zapytała Lissa.- Kupić trochę gipsu.Nie chcę, żeby Lew zauważył to pęknięcie.- Zawahał się, a po chwili dodał: - Nie chcę zwłaszcza, żeby zobaczył, że pod spodem jest metal.Lissa zmarszczyła czoło.Dlaczego, Trent?Ale Trent sam dobrze nie wiedział dlaczego.W każdym razie jeszcze nie wtedy.Znów rozpoczęli wiercenie i tym razem natrafili na metal we wszystkich ścianach na drugim piętrze, łącznie ze ścianami gabinetu Lewa.Trent zakradł się tam pewnego popołudnia gdy ojczym był na uczelni, a matka wyszła zrobić zakupy na przyjęcie.Dawna pani Bradbury była w ostatnich dniach blada i wy­czerpana - zauważyła to nawet Lissa - ale ilekroć któreś z dzieci pytało ją, czy dobrze się czuje, jej twarz rozjaśniał wprawiający w zmieszanie, przesadnie promienny uśmiech, a matka, rumieniąc się, odpowiadała, że nigdy jeszcze nie czuła się lepiej.Laurie, która potrafiła być bardzo szczera, oświadczyła matce, że wygląda wyjątkowo mizernie i jest stanowczo za chuda.“Och, wręcz przeciwnie - odparła Catherine.- Lew twierdzi, że w Londynie zamieniłam się w kulkę; to przez te wszystkie popołudniowe herbatki z cia­stem.Teraz chcę po prostu odzyskać dawną figurę, to wszys­tko".Laurie wiedziała swoje, ale nawet ona nie śmiała oświadczyć matce prosto w oczy, że kłamie.Gdyby poszli do niej całą czwórką i postawili sprawę otwarcie, matka wyznałaby im całą prawdę.Lecz tego nie myślał proponować nawet Trent.Nad biurkiem w gabinecie Lewa wisiał oprawiony w ramkę jeden z uniwersyteckich dyplomów.Kiedy reszta dzieci, chociaż ze strachu robiło im się niedobrze, tłoczyła się pod drzwiami, Trent zdjął z gwoździa dyplom i wywiercił w ścianie maleńką dziurkę.Na głębokości pięciu centymetrów wiertło trafiło na metal.Trent, zważając na to, żeby dyplom wisiał prościutko, pie­czołowicie odwiesił go na miejsce i opuścił pokój.Lissa na jego widok poczuła taką ulgę, że aż się popłakała.Po chwili zawtórował jej Brian.Najwyraźniej zgniewało go to, ale nie potrafił zapanować nad swymi emocjami.Nawet Laurie toczyła ze sobą walkę, żeby się nie rozbeczeć.Wywiercili otworki na schodach prowadzących na pierwsze piętro.Tam też natknęli się na metal.Metal sięgał do połowy korytarza na pierwszym piętrze i było go więcej bliżej frontu domu.Znajdował się też we wszystkich ścianach pokoju Bria-na ale u Laurie tkwił tylko w jednej ścianie.- To nie skończyło jeszcze rosnąć - stwierdziła ponuro Laurie.Trent popatrzył na nią ze zdumieniem.- Co?Zanim zdążyła odpowiedzieć, na Briana spłynęło olśnienie.- Sprawdź podłogę, Trent! - powiedział.- Zobacz, czy w niej również jest metal.Trent zastanawiał się chwilę, po czym wzruszył ramionami j wywiercił otwór w podłodze pokoju Laurie.Wiertło bez oporu weszło w drewno, ale kiedy chłopiec odsunął dywanik w nogach własnego łóżka i zaczął tam borować, szybko natknął się na stal.albo coś twardego, bez względu na to, co-by-to--było.Na usilne prośby Lissy wlazł na taboret i mrużąc oczy, zrobił dziurkę w suficie.- Jebut! - oświadczył po chwili.- Metal.Ale dajmy już na dzisiaj spokój.Tylko Laurie zauważyła, jak bardzo Trent jest zaniepo­kojony.Tego wieczoru, po zgaszeniu świateł, Trent pojawił się w po­koju Laurie, a ona nie próbowała nawet udawać, że śpi.Bo tak naprawdę żadne z nich przez ostatnie dwa tygodnie dobrze nie spało.- O co ci chodziło? - wyszeptał Trent, siadając na skraju łóżka.- Nie wiem, o czym mówisz? - odpowiedziała pytaniem Laurie i oparła się na łokciu.- Powiedziałaś, że to w twoim pokoju nie skończyło jeszcze rosnąć.Co naprawdę chciałaś powiedzieć?- Och, daj spokój, Trent.przecież nie jesteś tępak.- Nie, nie jestem - przyznał bez zarozumialstwa.- Ale Może chcę to po prostu usłyszeć od ciebie, Szprotko.- Jak jeszcze raz mnie tak nazwiesz, nie dowiesz się niczego.- W porządku.Laurie, Laurie.Zadowolona? ~~ Tak.Tym metalem obrasta cały dom.- Urwała.- Nie, to nie tak.To wyrasta spod domu.- To też nie tak.Laurie przez chwilę milczała, po czym westchnęła.- W porządku - zgodziła się.- To rośnie w domu.To coś wkrada się do domu.Czy tak dobrze, panie/Bystry?- Wkrada się do domu.- Trent siedział na skraju łóżka pogrążony w milczeniu, spoglądał na plakat Chrissie Hynde i najwyraźniej smakował w myślach określenie, którego użyła jego siostra.- Tak, bardzo dobrze.- Jak byś tego nie nazwał, to zachowuje się tak, jakby żyło.Trent skinął głową.Sam już wcześniej o tym myślał.Nie miał najmniejszego pojęcia, w jaki sposób metal może żyć, ale nie potrafił znaleźć innego wytłumaczenia; w każdym razie w tej chwili.- Ale nie to jest najgorsze.- A co?- Że to się wkrada.- Laurie wlepiła w brata wielkie, poważne oczy, w których malował się strach.- To mi się właśnie najbardziej nie podoba.Nie wiem, gdzie się to zaczęło ani co to jest, i w sumie niewiele mnie to obchodzi.Ale to się wkrada.Zanurzyła palce w gęste, jasnoblond włosy i odgarnęła je ze skroni.Był to nerwowy, podświadomy gest, lecz Trenta naszło bolesne wspomnienie ojca, który również był jasnym blondynem.- Odnoszę wrażenie, że coś się wydarzy, Trent.Tylko nie wiem co.Ale to jest jak nocny koszmar, z którego nie można się wyrwać.Czy ty również czasami tak czujesz?- Czasami.Ale wiem, że coś się wydarzy.Może nawet wiem co.Laurie, jak rażona prądem, usiadła wyprostowana w łóżku i chwyciła go za ręce.- Wiesz? Co? Co takiego?- Nie jestem jeszcze pewien - odrzekł Trent i wstał.- Wydaje mi się, że wiem, ale na razie nie powiem ci co.Muszę się jeszcze porozglądać.- Jeśli zrobimy w ścianach więcej dziur, cała chałupa może się zawalić.- Nie mówię o borowaniu.Powiedziałem: porozglądać.- Porozglądać za czym?- Za czymś, czego tu jeszcze nie ma.co jeszcze nie wyros­ło.Ale kiedy już wyrośnie, nie sądzę, żeby mogło się ukryć.- Trent, powiedz!- Jeszcze nie teraz - odparł i pocałował ją lekko w poli­czek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl