[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzecz jasna, jeśli masz na to ochotę.Kiedy sezon rozgrywek dobiegnie końca, żaden z tych chłopców nie wyjedzie na Florydę, by grać pokazowe mecze z ociężałymi biznesmenami, nie będzie podpisywał zdjęć na jakimś konwencie fanów ani pokazywał się tu i ówdzie, zgarniając dwa tysiące baksów za jeden wieczór.Uśmiech Dave'a podpowiada wyraźnie, że gdy odrzucić to wszystko, można na nowo uwierzyć w stare sportowe banały.Jak żywi wracają: Red Barber, John Tunis i Kid z Tomkinsville.Dave Mansfield może mówić, że na boisku wszyscy są równi, gdyż wraz z Neilem i Świętym zaszczepił tę świadomość wśród swoich podopiecznych.Chłopcy są o tym przekonani; widziałem to na ich twarzach, gdy patrzyłem, jak rozmawiają po treningu w Old Town.Chyba właśnie dlatego każdy Dave Mansfield w tym kraju rok po roku wraca do pracy.Łapie darmowy przejazd.Nie do czasów dzieciństwa - to byłoby niemożliwe - lecz do krainy utraconych marzeń.Dave milczy przez chwilę, myśli, przesypuje przez palce ziarna słonecznika.- Nie chodzi o zwycięstwo lub porażkę - mówi w końcu.- To przyjdzie później.Teraz liczy się sposób, w jaki będą na siebie patrzeć na szkolnym korytarzu lub w drodze do liceum.Patrzeć i pamiętać.W pewnym sensie wciąż będą drużyną, która w osiemdziesiątym dziewiątym roku wygrała eliminacje mistrzostw stanu.- Patrzy na skrytą w półmroku ławkę, skąd dobiega śmiech Freda Moore'a i Mike'a Arnolda.Owen King też szczerzy zęby, wodząc wzrokiem po twarzach kolegów.- Chodzi o to, byś wiedział, kto jest twoim kumplem z zespołu.Na kim możesz i musisz polegać, nawet gdy nie masz na to ochoty.Spogląda przez chwilę na rozbawionych chłopców, po czym donośnym głosem woła do Matta, by rzucił jeszcze cztery, pięć razy i kończył trening.Nie wszyscy trenerzy, którzy wygrywają rzut monetą - co piątego sierpnia po raz szósty w ostatnich dziewięciu meczach stało się udziałem Dave'a Mansfielda - chcą być “gospodarzami" spotkania.Wielu (na przykład trener zespołu z Brewer)uważa, iż przewaga tak zwanych “gospodarzy" jest czystą fikcją, zwłaszcza podczas finałów, gdzie żadna z drużyn nie gra na własnym, dobrze znanym boisku.Ich zdaniem rola “gości" daje niezaprzeczalną korzyść: na początku każdego meczu dzieciaki są mocno zdenerwowane, więc zespół atakujący dość szybko może osiągnąć przewagę po błędach miotacza i reszty obrońców.Teoria głosi, że jeśli staniesz na pałce i w ciągu pierwszej zmiany zdobędziesz cztery punkty, zwycięstwo masz w garści, nim gra się zacznie rozkręcać.Quod erat demonstrandum.Dave nigdy nie był zwolennikiem tego poglądu.- Chcę grać drugi - powiada i koniec dyskusji.Dziś jednak jest nieco inaczej.Idzie nie tylko o mecz finałowy, lecz także o finał mistrzostw - co więcej, o finał transmitowany przez telewizję.A kiedy Roger Fisher przy pierwszym narzucie długim zamachem wali jakiegoś łamańca i sędzia ogłasza boi, Dave robi minę, jakby nagle zwątpił w słuszność swej decyzji.Roger wie doskonale, że nie powinien zaczynać spotkania - na jego miejscu stałby Mikę Pelkey, gdyby właśnie w tej chwili nie witał Goofy'ego u bram Disney Worldu - lecz w sumie przez całą zmianę rzuca całkiem nieźle; nawet lepiej, niż można się było spodziewać.Cofa się nieco, gdy łapacz, Joe Wilcox, zwraca mu piłkę, obserwuje pałkarza, obciąga rękawy i umiejętnie korzysta z każdej chwili przerwy.Co najważniejsze, pamięta, by piłka lądowała w najniższej części strefy dobrego narzutu.Pałkarze Yorku są napompowani siłą.Jeśli Roger popełni błąd i rzuci na wysokości oczu - zwłaszcza gdy trafi na Tarboxa, który potrafi równie mocno odbijać jak miotać - spotkanie nie potrwa długo.Z pierwszym pałkarzem przegrywa.Bouchard drobnym truchtem zalicza bazę darmo przy histerycznych wiwatach kibiców Yorku.Następny jest stoper, Philbrick.Odbija po ziemi wprost do Fishera.Roger nie waha się przed decyzją, która może zmienić obraz całego meczu, i podaje na drugą, by wyautować biegacza.W Małej Lidze ta próba najczęściej zawodzi, gdyż źle rzucona piłka leci na środek zapola i biegacz ma otwartą drogę do trzeciej lub stoper przegapia sprawę i zapomina o kryciu.Nie tym razem.St Pierre dobrze wyszkolił chłopców w obronie.Dzisiejszy stoper Bangor, Matt Kinney, jest na właściwym miejscu.Roger rzuca.Philbrick dochodzi do pierwszej, lecz Bouchard spada wyautowany.Tym razem kibice Bangor wrzeszczą z uciechy.Gra toczy się wartko, co powoduje, że Roger wreszcie zaczyna wierzyć we własne umiejętności.Phil Tarbox, najlepszy pałkarz i niekoronowany król miotaczy w drużynie Yorku, macha pałką nad nisko rzuconym strajkiem i nad ewidentnymbólem.- Zaraz go dorwiesz, Phil! - krzyczą jego koledzy z ławki.- Nie przywykłeś do tak ślamazarnych narzutów!Lecz to nie szybkość lecącej piłki sprawia najwięcej kłopotów graczom Yorku; chodzi o tor lotu.Roń St Pierre przez cały sezon piał pean na cześć niskich narzutów, a Roger Fisher - Fish, jak nazywają go chłopcy - okazał się cichym, lecz bardzo pojętnym uczniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]