[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie należy ich więc dotykać, zgodnie z zale-ceniem Hipokratesa.- Po czym poznać szczura chorego na dżumę? - spytałem, z obawączekając na odpowiedz.- Osobiście nigdy nie widziałem zadżumionego szczura, ale wiem, żemają konwulsje, czerwone, zapuchnięte oczy, a kiedy konają, wydają piski.- Skąd wiadomo, że nie chodzi o jakąś inną chorobę?- To proste! Zadżumione szczury w krótkim czasie zdychają z upływukrwi, kręcąc się w kółko.A kiedy już zdechną, puchną, a ich wąsy sztyw-nieją.Na te słowa zbladłem ze strachu.Wszystkim martwym szczurom, któ-re widzieliśmy w podziemnym tunelu, ciekła z pyszczka krew.A Ciacco-nio wziął jednego z nich do ręki!Nie bałem się o siebie, ponieważ byłem odporny na dżumę.Ciała mart-wych szczurów mogły jednak oznaczać, że w mieście szerzy się epide-mia.Być może zamknięto też inne domy i gospody, których mieszkańcypodzielili nasz los.Nic na ten temat nie wiedzieliśmy z powodu odosobnie-nia.Zapytałem Cristofana, czyjego zdaniem zaraza się rozprzestrzenia.- Nie obawiaj się! Niedawno pytałem o to jednego ze strażników.Od-powiedział, że w mieście nie odnotowano nowych zachorowań.Nie mapowodu, żeby mu nie wierzyć.273Kiedy schodziliśmy po schodach do kuchni, poradził mi, żebym popołudniu odpoczął, oczywiście po uprzednim nasmarowaniu się płynemmagnus.Cristofano postanowił dziś sam przygotować prosty, zdrowy obiad,martwi go bowiem stan zdrowia kilku gości, którym poprzedniego wie-czoru, po zjedzeniu potraw z krowich wymion, bardzo długo się odbijało.W kuchni na piecu stał duży szklany dzban z dzióbkiem, wypełnionyolejem.Z niewielkiego rondelka wydobywał się silny zapach siarki.Le-karz wziął do ręki pękatą karafkę oblepioną gliną i delikatnie w nią popu-kał.Dał się słyszeć cichy, szklany dzwięk.- Słyszysz? Doskonale uszczelniona! Służy do wypalania witriolu, któ-rego potrzebuję do leczenia obrzęków nieszczęsnego Bedfordiego.Mamnadzieję, że tym razem dojrzeją i pękną.Witriol jest bardzo mocny, ostry,oleisty i ciemny, o właściwościach ochładzających.Witriol rzymski, któ-ry na szczęście kupiłem przed kwarantanną, jest najlepszy, na bazie żela-za, nie tak jak witriol niemiecki, na bazie miedzi.Niewiele z tego zrozumiałem, poza tym, że stan Bedfordiego nie uległpoprawie.Medyk mówił dalej:- Pomożesz mi teraz przygotować powidełka lecznicze, które ułatwia-ją trawienie, wypróżnianie się, likwidują wszelkie niedyspozycje żołąd-kowe, oczyszczają owrzodzone rany, przywracają równowagę płynóww organizmie.Dobre są też na katar i ból zębów.Podał mi dwie butelki z rżniętego szkła, owinięte brązowym filcem.- Są bardzo piękne - powiedziałem.- Aby powidełka nie straciły swoich właściwości, aptekarze zalecająprzechowywać je w pojemnikach ze szkła najlepszej jakości - wyjaśniłlekarz z dumą w głosie.Jedna butelka wypełniona była piątą esencją Cristofana, zmieszanąz powidełkami z róży, w drugiej natomiast, jak mi powiedział, znajdo-wały się czerwone korale, szafran, cynamon i lapis philosophorum Leo-nardi w proszku.- Misce! - polecił mi Cristofano.- Podaj wszystkim po dwie drachmypowidełek.Pośpiesz się, żeby od zażycia do obiadu upłynęły co najmniejcztery godziny!274Przygotowawszy powidełka lecznicze, przelałem je do butelki i zaczą-łem roznosić po pokojach.Na końcu miałem się udać do Devizego, jedy-nego gościa gospody, któremu nie zaaplikowałem jeszcze żadnych środ-ków przeciw dżumie.Kiedy podszedłem pod drzwi jego pokoju, z torbą medykamentów Cri-stofana przewieszoną przez ramię, usłyszałem ciche dzwięki muzyki.Beztrudu rozpoznałem mój ulubiony fragment, który francuski muzyk grałbardzo często.Zapukałem delikatnie do drzwi, a Devize uprzejmie zapro-sił mnie do środka.Wyjaśniłem mu powód mojej wizyty, na co on skinąłgłową, nie przerywając gry.Nie mówiąc słowa, przykucnąłem obok wejś-cia.Devize odłożył gitarę i zaczął grać na innym, większym instrumen-cie, o szerokim, długim gryfie i wielu strunach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]