[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anita, zatrudniona jako siła fachowa w dziale łączności Brygady, tuliła się do Colmana, trzymając go miękko pod rękę.Stanislau wpatrywał się w skupieniu w oparty o brzeg stołu komblok, z miniaturowym ekranem pełnym wijących się krzywych mikrokodu pamięci komputerowej.Zręcznie wystukał szereg cyfr na klawiaturze pod ekranikiem, przestudiował to, co ukazało się w odpowiedzi i następnie wystukał polecenie.W lewym dolnym rogu ekranu pojawiły się cyfry.Stanislau spojrzał triumfalnie na Siroc­ca.- 3,141592653 - ogłosił - dziesięć pierwszych cyfr liczby pi.Sirocco prychnął, wyciągnął z kieszeni banknot pięciodolarowy i podał go artylerzyście.Założyli się czy Stanislau może złamać system bezpieczeństwa banku pamięci i wydobyć z niego informację, wprowadzoną pół godziny temu przez Sirocca do działu dostępnego dla publiczności, lecz pod zabezpieczeniem osobistego klucza kodowego.- No i jak?! - wrzeszczał uradowany Hanlon.- Chłop dał mu radę!- Nie zapomnij także o kolejce piwa dla wszystkich - zwrócił Colman uwagę Siroccowi.Dziewczyny zapiały z radości.- Gdzie się tego nauczyłeś, Stan? - spytała Paula, jedna z cywilnych dziewczyn.Miała szczupłą ale przyjemną twarz, nie­potrzebnie pokrytą grubą warstwą wyzywającego makijażu.Nosiła prowokacyjną, bardzo obcisłą sukienkę.Stanislau wsunął komblok do kieszeni.- Lepiej się nie dowiaduj­cie - powiedział.- Niezbyt budująca historia.- Dalej, Stan.Nawijaj - nalegała Tetry, koleżanka Pauli.Colman rzucił Stanislauowi rozkazujące spojrzenie, które nie pozwalało na wykręty.Stanislau pociągnął duży łyk ze szklanki i machnął ręką z rezyg­nacją.- Mój dziadek przeżył Chude Lata włamując się do składów rządowych i sprzedając, co tam było zmagazynowane.Nikt nie wymyślił zabezpieczeń, których on nie potrafiłby rozpruć.Ojciec pracował w Ratunkowym Biurze Pomocy.Porozumieli się i wpisali do kartoteki dwie siostry i brata, których nigdy nie miałem, dzieląc się zyskami.Więc dało się wyżyć.- Wzruszył ramionami niemal przepraszająco.- Myślę, że stało się to jakby tradycją.dziedziczną w naszej rodzinie.- Prawdziwy zawodowy włamywacz! - wykrzyknęła Tetry.- Ty sukinsynu! - rzekł z podziwem Hanlon.- Czegoś - tam - synu, w każdym razie - dodała Anita.Wszyscy wybuchnęli śmiechem.Sirocco znał już tę historię, ale nie wypadało mu jej komentować.Stanislau został przeniesiony do kompanii “D" w wyniku do­chodzenia w sprawie tajemniczego zniknięcia ze składnic Brygady narzędzi i elektrycznych części zamiennych, które następnie pojawiły się w sprzedaży w dziale materiałów dla majsterkowiczów jednego z domów towarowych.Swyley, ukryty za grubymi okularami, nadającymi jego oczom wygląd jajek na twardo, co jasno wykazywało absurdalność wszelkich pomysłów badania go na wyjątkowe zdolności wizualne, siedział zamyślony i nieobecny.Rozważał właśnie, czy nie dałoby się wykorzystać przestępczych umiejętności Stanislaua w celu doliczenia kilku punktów dodatnich w jego własnych aktach personalnych w wojskowym komputerze administracyjnym.Ale w obecności Sirocca nie mógł przecież występować z takim po­mysłem, byłoby to już zbyt bezczelne.Zdecydował, że porozma­wia ze Stanislauem w cztery oczy.- Gdzie się dziś podział Tony Driscoll? - zapytała Paula, rozglądając się po barze.- Tu go nie widzę.- I nie staraj się zobaczyć - odpowiedział Colman.- Ma nocną służbę.- Czy wy nie macie litości nad tymi chłopakami? - zwróciła się Terry do Sirocca.- Ktoś musi zapewniać funkcjonowanie Armii.Dziś właśnie jego kolejka.Umie to równie dobrze, jak inni.- No cóż, jakby to powiedzieć.Miałam się zabawić dziś wieczorem - powiedziała Paula, rzucając Hanlonowi ciepłe spoj­rzenie.Bret Hanlon podniósł rękę obronnym gestem.Miał różową, mięsistą dłoń, porośniętą na grzbiecie rzadkimi złotymi włoskami.Wyglądała, jakby mógł nią rozgniatać orzechy kokosowe i pasowała do jego mocnej, krępej budowy, rumianej twarzy i przenikliwych niebieskich oczu, odziedziczonych po irlandzkich przodkach.- ­Na mnie nie licz - powiedział.- Jestem już zaangażowany, grzecznie i poważnie.To do tamtego faceta powinnaś robić słodkie oczy.- Pokazał głową na Colmana, uśmiechając się złośliwie.- Dobrze by mu to zrobiło - orzekł Sirocco.- Może wtedy zrobią go inżynierem.Ale nie pójdzie mu to łatwo.On czeka, póki nie sprawdzi, co one tam umieją na Chironie.- Nie wiedziałem, że masz skłonności do małych dziewczynek, Steve - przekomarzała się Anita.- Nie wyglądasz na takiego.­Hanlon ryknął śmiechem i poklepał się po udach.- Mam dwie siostry, które nie są w stanie sprawić kłopotów - ­zaoferował Stanislau.- Nic nie rozumiecie - oświadczył Colman.- Wcale nie idzie o te małe.- Wytrzeszczył oczy w parodii obleśnego oczekiwa­nia.- Pomyślcie o tych wszystkich babciach.- Terry i Paula roześmiały się.Choć Colman dostosował się do ogólnego nastroju i obrócił wszystko w żart, poczuł w głębi duszy ukłucie irytacji.Nie był pewien, z jakiego powodu.Drwiny Anity były echem potocznych wyobrażeń, ale zawarty w nich obraz planety zaludnionej przez dzieci był oczywistą bzdurą; pierwsze pokolenie Chirończyków musiało się już zbliżać do pięćdziesiątki.Nie podobało mu się, że głupie formuły wchodzą ludziom do głowy, a potem znów z nich wychodzą, bez cienia myśli poświęconej po drodze ich znaczeniu.Anita była ponętną i niegłupią dziewczyną.Nie musiała się tak zachowywać.Ale w tej chwili przyszło mu do głowy, że może traktuje to zbyt poważnie.Czy on sam nie zachował się podobnie przed chwilą?- Niezłe babcie! - wykrzyknęła Terry.- Czy ktoś oglądał dzisiejszy dziennik? Któryś tam naukowiec przypuszcza, że Chiroń­czycy być może produkują bomby.Był też wywiad z Kalensem.Powiedział, że nie można z góry zakładać, że oni tam na planecie są w pełni rozumni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl