[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biedny drań.Wobec takiej przewagi liczebnej stoi nastraconej pozycji.- Wygląda mi pan na kogoś, kto potrafi utrzymać się w siodle.Del, który słowa Aleksandra odczuł jak draśnięcie końcem ostrej szpady, z ulgąprzeniósł wzrok na młodszego i ewidentnie bardziej przyjaznego z braci.- Ten ogier to prawdziwe cudo - pochwalił.- %7łyczę panu przyjemnej jazdy.W dogodnej chwili chętnie porozmawiam z panem opańskiej pracy - rzekł Aleksander.- Zwłaszcza że stała się ona prawdziwą pasją Camilli.- Jestem do pańskich usług, sir.Aleksander skinął głową, po czym skierował konia ku stajniom Bennett z wyraznymżalem podążył za bratem.Natomiast Reeve zawrócił i zrównał się z Delem.- Wy - powiedział ostro, wskazując swoich synów i bratanków - znikajcie.A my -rzekł, zwracając się do Dela - pojedziemy sobie na przejażdżkę.Pora, żebyśmy zamienili zesobą parę zdań.- Zaczekał, aż nieco ucichnie tętent oddalających się koni, i dodał: - Ciekawjestem, Caine, czy zdołasz mnie przekonać, że jednak nie powinienem skręcić ci karku.Cóż, przynajmniej nie trzeba się bawić w konwenanse i szukać gładkich słówek,pocieszył się Del.Gorzej, że ojciec Camilli wyglądał na kogoś, kto ma sporą wprawę w skręcaniu karku.Pomimo swego wieku był wciąż bardzo sprawny, a jego szerokie bary imocne ręce mogły przestraszyć największego twardziela.Na pewno bliżej mu do żołnierzaniż rolnika, pomyślał Del, przypominając sobie wszystkich spotkanych wcześniej farmerów.- Nie sądzę, żebym zdołał pana przekonać - odrzekł.- Chce pan to zrobić tutaj, czyposzukamy ustronnego miejsca?Reeve uśmiechnął się nieznacznie.- Na razie po prostu jedzmy przed siebie.Powiedz mi, Caine, często przygarniasz podswój dach zagubione kobiety?- Nie.Camilla była pierwsza.I na pewno ostatnia.Dzień był ciepły, lecz wietrzny, Del mimo to pocił się obficie.Oczy ojca Camilli cięłygo niczym laser.- Naprawdę chcesz, żebym uwierzył, że zaopiekowałeś się moją córką z wrodzonejdobroci serca? I nie miałeś pojęcia, z kim masz do czynienia, mimo że twarz jej możnazobaczyć wszędzie? W prasie, w telewizji, w każdym zakątku świata? I nie chciałeśwykorzystać ani jej, ani jej wpływów dla swoich celów? I nie przyszło ci do głowy, żeby zbićfortunę, opowiadając brukowcom, jak zaciągnąłeś ją do łóżka? Tak?- O, do cholery, bardzo przepraszam! - Del mocnym szarpnięciem osadził konia wmiejscu.- Ja nie wykorzystuję kobiet.To po pierwsze.Po drugie, nawet gdybym bardzochciał wykorzystać pańską córkę, nic by z tego na pewno nie wyszło, bo o ile ją znam,jednym celnym kopniakiem wybiłaby mi zęby.Po trzecie, nie mam czasu czytać plotkarskichmagazynów ani oglądać telewizji.Po czwarte, nie spodziewałem się, że w czasie burzy znajdęna szosie księżniczkę, której zachciało się uciec z domu.Powiedziała, że nie ma pieniędzy,więc zaproponowałem jej nocleg i pracę.A potem ani nie zdawałem zbędnych pytań, ani niezwracałem na nią wiele uwagi.- Mimo to wylądowała w twoim łóżku.- Owszem.I nie powinno nikogo obchodzić, jak do tego doszło.To nasza prywatnasprawa.Chce pan mnie skopać, proszę bardzo.Ale jeśli będzie mnie pan oskarżał, żechciałem zrobić z tego tanią historię dla brukowców, dam panu w zęby.Prawidłowa odpowiedz.Nawet bardzo prawidłowa, ucieszył się Reeve.Chłopak macharakter.Co nie znaczy, że można już zakończyć tortury.- Dobrze, Caine.A teraz powiedz mi, jakie masz zamiary wobec mojej córki?Wypieki, które wściekłość wymalowała na twarzy Dela, zaczęły gwałtownie blednąc.- Jakie mam co.? Co, przepraszam? - Synu, zrozumiałeś pytanie.Więc nie udawaj, że zapomniałeś języka w gębie.Słucham.- Nie mam żadnych zamiarów.Camilla nawet nie chce ze mną rozmawiać.Powiedziała, żebym nie wchodził jej w drogę, więc nie wchodzę.- I mówisz mi to w chwili, gdy już zaczynałem wierzyć, że nie jesteś skończonymdurniem - westchnął Reeve, po czym zawrócił konia.- Daj temu zwierzakowi porządnąostrogę, bo aż się rwie do galopu.I uważaj, żebyś czasem nie spadł i nie skręcił sobie tegosztywnego karku - poradził, po czym ruszył z kopyta.Jadąc do stajni, stwierdził, że ta wymiana zdań raczej nie była tym, co miała na myśliGabriella, prosząc go, by wziął Dela na męską rozmowę.Niemniej czuł sięusatysfakcjonowany.Camilla z największą przyjemnością pogalopowałaby po wzgórzach.Musiała jednakwziąć udział w popołudniowej herbatce dla pań, którą z powodu pięknej pogody urządzonona południowym tarasie obok różanego ogrodu.Dzięki temu uczestniczki spotkania mogłyjednocześnie napawać się wspaniałym śródziemnomorskim widokiem i cudnym zapachemróż.Gospodyni przyjęcia, ciotka Eve, była zwolenniczką prostej elegancji, dlatego nastołach nakrytych obrusami w kolorze brzoskwini kazała ustawić zastawę z kobaltowegoszkła.Pomiędzy nią pyszniły się egzotyczne kwiaty w kulistych wazonach.Ubrani na białokelnerzy nalewali szampana do smukłych kieliszków i podawali herbatę.Harfistka siedząca wcienistej altanie okrytej kaskadą białych róż delikatnie trącała struny swego instrumentu.Camilla nie pierwszy raz pomyślała, że ciotka Eve potrafi pięknie przygotować scenę.Kobiety w zwiewnych sukniach przechadzały się alejkami lub rozmawiały w małychgrapach.Camilla przechodziła od jednej do drugiej, uśmiechała się, wymieniała grzeczności ikomplementy, zabawiała panie rozmową.Myśli o Delu odsunęła daleko od siebie i bardzopilnowała, by żadna z nich nie zakłóciła jej wewnętrznego spokoju.- Nawet nie miałam chwili, żeby spokojnie z tobą porozmawiać.- Eve wzięła ją podrękę i odciągnęła na bok.- Teraz nie ma na to czasu, ale pózniej bardzo chciałabym usłyszećo twoich przygodach.- Mama na pewno wszystko już cioci powiedziała.- Oczywiście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl